- Autor: Edigey Jerzy
- Tytuł: Żółta koperta
- Wydawnictwo: Śląsk
- Seria: seria z Tukanem
- Rok wydania: 1970
- Nakład: 40281
- Recenzent: Robert Żebrowski
LINK Recenzja Grzegorza Cieleckiego
Kontrwywiad Polski Ludowej kontra hitlerowskie szwaby, faszystowskie szkopy i zbrodniarze z SS, SD oraz Gestapo
Jerzego Edigeya przedstawiać nie trzeba, więc robić tego nie będę. Mogę jedynie odpowiedzieć na niepostawione mi do tej pory pytanie: kryminały którego autora bardziej mi się podobają – Edigeya czy Zeydlera-Zborowskiego? Tego pierwszego!
Książka liczy 259 stron, cena okładkowa to 16 zł, narracja prowadzona jest w trzeciej osobie czasu przeszłego.
Akcja toczy się w Warszawie, a przez chwilę w Zakopanem (tam prawdopodobnie powstała ta powieść), w drugiej połowie lat 60.
Kapitan Janusz Naciejewski z Pałacu Mostowskich odebrał niespodziewany telefon. Dzwonił do niego jego stary „znajomy” – złodziej, włamywacz i kasiarz Zygmunt „Kolanko” Paluchowski, który dokonał przed nim tzw. samooskarżenia. Przyznał się do włamania na terenie fabryki i kradzieży z kasy pancernej dwóch żółtych kopert – jednej z jakimiś planami, a drugiej z niedużą kwotą złotówek. Kradzież ta była robotą na zlecenie, ale „Kolanko” czuł, że zleceniodawca nie był z nim do końca szczery i wpakował go w coś grubszego. Naciejewski umówił się z Paluchowskim na spotkanie. W międzyczasie ustalił, że tą „fabryką” były Warsztaty Doświadczalne Zakładu Paliw Stałych przy Wydziale Lotniczym Politechniki Warszawskiej mieszczące się na Pradze-Północ przy ul. Podleskiej, niedaleko ul. Wrzosowej, w których pracowano nad stworzeniem paliwa w postaci stałej, które mogłoby być używane w rakietach dalekiego zasięgu. Paliwa takiego na Zachodzie jeszcze nie wynaleziono, a dysponował nim tylko Związek Radziecki. O rozmowie i ustaleniach kapitan zameldował swojemu przełożonemu – pułkownikowi Lewandowskiemu, ten zaś przekazał te wiadomości pułkownikowi Stanisławowi Mogajskiemu z kontrwywiadu, który niczym FBI przejął śledztwo do prowadzenia. Powierzył je majorowi Eugeniuszowi Tomorowskiemu, a „oficerem łącznikowym” ze strony milicji został kapitan Naciejewski.
Najważniejszym zadaniem było spotkanie z „Kolankiem” i uzyskanie bardziej szczegółowych informacji. Ten jednak zapadł się pod ziemię. Pułkownik MO wydał polecenie odnalezienia Paluchowskiego, które przekazano do wszystkich dzielnic, radiowozów, patroli mundurowych i wywiadowczych. Zrealizowała je – jakżeby inaczej – Dzielnicowa Komenda MO Praga-Północ, której funkcjonariusze znaleźli poszukiwanego w stanie upojonym alkoholem i martwym, przejechanego przez jakąś ciężarówkę na ul. Radzymińskiej. Błyskawicznie wykonana sekcja zwłok wykazała śmierć, ale nie w wyniku wypadku, lecz skurczu serca spowodowanego przyjęciem morfiny.
W takiej sytuacji pozostało rozpracowanie Warsztatów od wewnątrz, bo w to, że działała tam siatka szpiegowska, nikt z mundurowych już nie wątpił. Pytanie było tylko – jaka? Amerykańskie CIA i MIS, enerefowskie BND (tzw. organizacja Gehlena), brytyjskie SIS i JIB, francuski SPECE, a czy może izraelski Szin-Bet. Uważny czytelnik tej recenzji już teraz będzie wiedział, skąd pochodzili szpiedzy. Jako swoją „wtyczkę” kontrwywiad postanowił wykorzystać pracownika Warsztatów – Tadeusza Obuchowicza, przyjaciela Naciejewskiego, byłego oficera LWP, a aktualnie słuchacza WSI, czyli … Wyższej Szkoły Inżynierskiej. A był to strzał w dziesiątkę!
Oj, będzie się jeszcze w tej książce działo. Wkrótce dojdzie do kolejnego „morfinowego” zabójstwa, będzie napad, sabotaż, strzelanina … Końcowy sukces będzie dziełem zarówno kontrwywiadu, jak też milicji, no i „społeczeństwa”. Powiem krótko: ten „Edigey” to taki ulepszony „Sztabowy Wołowski”, czyli pozycja naprawdę niezła „milicyjnie”.
PRL-ogizmy: stołeczne – knajpa „Cybernetyk” (bdb), Zakłady Radiowe „Kasprzaka”, kino „Moskwa” (przy ul. Puławskiej 19, działało w latach: 1950-1996, największe kino w powojennej Warszawie, w roku 1981 budynek kina został uwieczniony przez fotoreportera Chrisa Niedenthala na jednym z ikonicznych zdjęć z okresu stanu wojennego, przedstawiającym wojskowy transporter opancerzony SKOT stojący na tle reklamy filmu wojennego „Czas apokalipsy” Francisa Forda Coppoli, znajdującej się na budynku kina),.Fabryka Samochodów Osobowych na Żeraniu (warto zwiedzić ten teren – wstęp wolny – a jest na co popatrzeć, tym bardziej, że wkrótce wszystko zostanie wyburzone pod nowe osiedle), a także Fabryka Obrabiarek „Rafamet” (w Kuźni Raciborskiej), milicyjny radiowóz „Warszawa”, luksusowa limuzyna Chevrolet Impala (1957-58), szwedzki zamek do drzwi „Yale” (opisany jako niemożliwy do otworzenia przez włamywacza), wyrażenie „karp solo” (wiadomość, którą zdobyła tylko jedna gazeta), piosenka Reny Rolskiej „Jeszcze poczekajmy” z roku 1961, gazeta „Życie Warszawy” i pistolet TT.
Wrócę jeszcze do lokalizacji powieści. Opisane w książce Warsztaty mieściły się na Pradze-Północ przy ul. Podleskiej. Takiej ulicy w Warszawie nie ma. Jest Poleska – na Targówku, jest Podleśna – na Marymoncie, i jest Podlaska – … na Pradze-Północ, a konkretnie na Szmulowiźnie, czyli potocznie Szmulkach. Nie sąsiaduje ona jednak z ul. Wrzosową, która jest na Wawrze, ale natomiast niedaleko z niej na ul. Radzymińską. Podlaska jest tak dobrze „zakonspirowaną” ulicą, że wielu Prażan o niej nawet nie słyszało (podobnie jak o ul. Nowej odchodzącej od Białostockiej, ul. Boruty obok Parku Michałowskiego, ul. Waleriana Łukasińskiego w … Parku Praskim, czy ul. Instytutowej na Golędzinowie, gdzie na terenie Instytutu znajdują się relikty warszawskich mostów – polecam bezpłatne zwiedzanie). Podlaska położona jest między ul. Wojnicką a Kijowską, na tyłach Zakładu Realizacji Przewozów R-2 „Praga”, czyli po prostu zajezdni tramwajowej, a przy dawnej Fabryce Drutu, Sztyftów i Gwoździ, czyli tzw. „Druciance”. Byłaby ona doskonałym miejscem do ulokowania powieściowych Warsztatów.
Ech, gdzie te czasy? Gdzie ta dawna Praga Północ? Gdzie ten peerelowski „klymat”, „warsiaska” atmosfera, specyfika „ulycy” prawobrzeżnej części „stolycy” i praski sznyt? Na Pradze nie ma już takich obiektów jak: Komenda MO (najsłynniejsza w Polsce!!!) wraz z Prokuraturą Rejonową przy Cyryla i Metodego 4, kino „Praha” (pierwsze kino, jakie otwarto po wojnie w Warszawie) przy zbiegu Jagiellońskiej i Wójcika, PDT (Państwowy Dom Towarowy) – po przeciwnej stronie Jagiellońskiej, drewniane budy na Dworcu Wileńskim i przejście podziemne prowadzące stamtąd na drugą stronę Targowej, pomnik „Czterech Śpiących, Trzech Walczących” (czyli Braterstwa Broni) na obecnym Placu Wileńskim, wybieg dla „Miśków” przy Świerczewskiego, sklep „Prażanka” na Targowej, a właściwie na Wójcika, bar „Oaza” na Targowej 42 (z dominacją smażalni ryb), knajpa „Pod Ryjkiem” na Bazarze Różyckiego (prowadzona przez Wicusia Marynarza ważącego ponad … 200 kilo) oraz tamtejszych straganów (z pyzami, flakami, czy pączkami), handlu „obnośnego” („flaszka, alpażka, żytooo!!!”) i placyku „Wnęka” do ubijania interesów – po drugiej stronie Brzeskiej, kino „Syrena” na Inżynierskiej 4 (wcześniej było tam kino „Era”), kino zakładowe „AVIA” na Siedleckiej 47, bazar Puchalskiego na Stalowej róg Czynszowej (gdzie handlowano m.in. gołębiami), bazarek na Targowej 66, knajpa „Zakąska” (przedwojenny „Słoń”) na Targowej 68 – róg Białostockiej (gdzie stołowali się milicjanci z „Cyryla”, handlarze z „Różyka” i podróżni z „Wileniaka”), bar „Kormoran” na Stalowej 37 (później był tam bar „Pod Karpiem”, a wcześniej „Pod Wróblem”), bar „Pod Kapciem” na Szwedzkiej 9, knajpa „Dunajcowa” na Ząbkowskiej 39, knajpa „Rybacka” na Brzeskiej 6 i sklep „Rybny” na Brzeskiej 18, a także księgarnia Gebethner i Wolff oraz antykwariat na Targowej 48.
Z kultowych praskich obiektów dobrze trzymają się jedynie: bar „Rusałka” na Floriańskiej, teatr „BAJ” na Jagiellońskiej i blokowiec „Jamnik” na Kijowskiej.
No i to tyle. Koniec. Kropka.