Dobrołęcki Piotr, Kaszyński Maciej – Jednym szybkim ruchem 319/2023

  • Autor: Dobrołęcki Piotr, Kaszyński Maciej
  • Tytuł: Jednym szybkim ruchem
  • Wydawnictwo: KAW
  • Seria: Powieść kryminalna (vel Czarna Okładka)
  • Rok wydania: 1983
  • Nakład: 100350
  • Recenzent: Robert Żebrowski

Miarka się przebrała

Krajowa Agencja Wydawnicza poza serią Różowa (Czerwona) Okładka wypuściła też kilka książek (zeszytów) formatu A4 w serii Powieść Kryminalna w charakterystycznej szacie graficznej: czarna okładka z fragmentami tekstu z opowiadania na obu jej stronach. Kilka z nich jest zrecenzowanych w naszym Klubie, szkoda tylko, że nie wszystkie mają wpisaną nazwę serii, co utrudnia ich odnalezienie.

Piotr Dobrołęcki to ekspert rynku wydawniczego w Polsce, autor serii „Rynek książki w Polsce”, a o Macieju Kaszyńskim nic nie wiem. Recenzowane opowiadanie zostało ukończone przez autorów w styczniu 1979 roku, a wydane dopiero cztery lata później. Liczy ono 46 stron, a cena okładkowa to 42 zł.

Akcja toczy się w Warszawie i Nidzicy, tak naprawdę nie wiem, dokładnie kiedy (wspomniany jest – jako aktualny – wygrany przez nas mecz piłki nożnej z Holandią z dnia 31 marca, ale jak przeanalizowałem wszystkie mecze między tymi reprezentacjami to żaden z nich nie był rozegrany w marcu, a ostatni zwycięski dla Polski – zanim opowiadanie zostało napisane – miał miejsce we wrześniu 1975 roku), nie wcześniej jednak niż w roku 1975, gdyż wspomniany jest samochód Volvo 265, który wtedy dopiero zaczęto produkować.

Koledzy – Czesław Gałka (telemonter) i Aleksander Miarka (bankowiec) wykorzystując przypadkowo znaleziony – wypełniony in blanco – czek, zrealizowali go, dopuszczając się tym samym oszustwa. Miarka zdobyte pieniądze przeznaczył na grę w pokera w towarzystwie Franciszka Podleśnego (właściciel baru), rotmistrza Skalicz-Skorzyckiego (hodowca koni), Władysława Daty (właściciel warsztatu samochodowego) i Antoniego Alberta Szustera (muzyk-wiolonczelista). Gra mu nie szła i wszystko przepuścił. By zdobyć kolejne fundusze zaproponował Gałce nową „robotę”, tym razem z wykorzystaniem przerobionej książeczki oszczędnościowej. „Numer” – wykonany w banku, w którym był zatrudniony Miarka – powiódł się i Oluś znów miał kasę. Tym razem wygrywał, a Szustera doprowadził do ruiny.

Sprawę oszustwa bank zgłosił milicji. Dochodzenie prowadził kapitan Knapek pod nadzorem prokurator Renetowej.

Tymczasem do Warszawy z Grazu przybył obywatel Liechtensteinu – Jakub Reynowicz, który prowadził w Polsce jakieś „ciemne” interesy. Do jego pracowników należeli Tertel (raz zwany Zygmuntem, a raz Zbigniewem), Irlandczyk – Brian O’Daley, Bowkin (raz nazwany Stanisławem, innym razem – Kazimierzem). Okazało się, że grupa ta zajmowała się produkcją fałszywych dolarów, wyglądających jak autentyczne, i przerzucaniem ich – w różny sposób – na Zachód. Jednym z ich kurierów był Szuster. Muzyk poleciał koncertować do Londynu. Tam jednak „nieszczęśliwie” wypadł z ósmego piętra w hotelu, bo okazało się, że nie przywiózł wszystkich dolarów, które miał przeszmuglować.

Do rozpracowania tej sprawy major kierujący stołecznym Wydziałem Zabójstw wyznaczył porucznika (w jednym miejscu – podporucznik) Bielaka (raz nazywanego Jurkiem, kiedy indziej – Pawłem), któremu pomagał porucznik Wolski (za każdym razem nazywany Kazimierzem).

Tymczasem Miarka, z pomocą Gałki, zaczął się rozkręcać, ale milicja wpadła na jego trop. Wcześniej jednak zrobili to „dolarowcy”, którzy słusznie przypuszczali, że jest on w posiadaniu fałszywek, których nie przywiózł do Londynu Szuster. Z upływem czasu zaczęły się też pojawiać kolejne trupy …

Książka ta jest na średnim poziomie. Największą jej zaletą jest dynamiczna i kalejdoskopowa ostateczna rozgrywka, a przede wszystkim trudne do przewidzenia zakończenie. Najbardziej dostrzegalne wady to mylenie przez autorów imion bohaterów (i nie tylko imion).Ciekawostka: śniadanie po wiedeńsku – świeże (!) bułeczki i lekko ścięte jajko z młodym szczypiorkiem.

Nieścisłość: „Miał ochotę zgłosić się do Komendy … Przed budynkiem Komisariatu …”

Cytat: „ – Ja was zdegraduję! – Za pozwoleniem, panie kapitanie, to niemożliwe! – A dlaczegóż to? – Bo ja jestem szeregowcem!”

PRL-ogizmy: kawiarnia „Opera” w warszawskim hotelu „Victoria”, stołeczna Szkoła Języka Angielskiego u Metodystów, gazeta „Życie Warszawy”, papierosy „Klubowe”.