- Autor: Czarnota Jerzy
- Tytuł: Min nie ma
- Wydawnictwo: Instytut Wydawniczy PAX
- Seria: Biblioteczka Ziem Zachodnich
- Rok wydania: 1965
- Nakład: 30350
- Recenzent: Robert Żebrowski
Jest i milicja, i trupy, i przygoda, i samo życie, ale bez zbrodni (i kary)
W dalszym ciągu penetruję książki z serii „Biblioteka Ziem Zachodnich” w celu odnalezienia w nich wątków kryminalno-sensacyjnych. Jerzego Czarnoty zupełnie nie znam i nie słyszałem o jakiejkolwiek innej jego książce niż ta recenzowana. „Min nie ma” liczy 102 strony, a jej cena okładkowa to 5 zł.
Akcja toczy się najprawdopodobniej w pierwszej połowie lat 60., w Polsce i NRF.
Jacek z grupą swoich znajomych płetwonurków przybył na Mazury, by tam z dna jeziora wydobyć wrak niemieckiego samolotu z czasów II WŚ, a mianowicie Junkersa Ju-87 „Stuka” o numerze bocznym BY-119. Samolot zatonął z niewiadomych przyczyn – nie miał uszkodzeń, nie był podziurawiony kulami, nie było śladów pożaru. Obaj lotnicy zaś, których ciała były w kokpicie, nie próbowali korzystać ze spadochronów. W operacji wydobywczej pomagał płetwonurkom komendant miejscowego posterunku MO – porucznik Dutkiewicz oraz sierżant Władysław Zieliński. Na miejscu, w dawnej wsi Bichsdorf, eksploratorzy poznali się z autochtonem – Karolem Fabichem, ich równolatkiem. Opowiedział on im historię swojej rodziny, z której wynikało, że ojciec i stryj Karola zaginęli w czasie II WŚ na terenie Niemiec i już na Mazury nie powrócili. Tak się złożyło, że od czasu tej rozmowy, Jacek – w ciągu pięciu lat – ustalił losy obu zaginionych. Jak to zrobił i co się okazało, tego nie zdradzę.
W książce tej nie ma mowy o jakiejkolwiek zbrodni, czy innym przestępstwie. Zakwalifikowałbym ją jako powieść obyczajową, taką na przeciętnym poziomie.
PRL-ogizmy: samochody – „Syrena”, „Warszawa”, „Łazik” z demobilu (Polski Fiat 508?), motocykle „Junak” i „Jawa”, żaglówka „Kadet”, papierosy „Silesia”.
Cytat: „Pani w przedszkolu mówiła, że wszyscy milicjanci lubią dzieci i że się nimi opiekują”.