- Autor: Basta Alicja
- Tytuł: Byk już nie robi w pierzu (Afera w pierzu)
- Wydawnictwo: KAW
- Seria: Ekspres Reporterów (6/84)
- Rok wydania: 1984
- Nakład: 100350
- Recenzent: Robert Żebrowski
Nie mięsna, nie skórzana, nie cukrowa, ale pierzowa afera
W sumie w latach 1976-1990 ukazały się 153 tomy Ekspresu Reporterów. W każdym z nich – jako trzeci z kolei – zamieszczony był reportaż kryminalny, tak więc jest z czego wybierać. Recenzowany reportaż liczy 47 stron.
„Hasło „pierze” pojawiło się w aktach kieleckich organów ścigania w dniu 31 grudnia 1981r., kiedy to w Ludowej Spółdzielni Pracy Krawiecko-Kuśnierskiej w Lublinie zakwestionowano 13 ton pierza z dostawy kieleckich ajentów [które miało być pierzem gęsim]. Pobrane próbki wykazały, że w workach znajdowały się znaczne domieszki pierza kurzego, którego polskie normy w ogóle nie przewidują w klasach, do jakich je zakwalifikowano. Polska Norma z 1970r. „Pierze do skupu” zabraniała jakichkolwiek domieszek do świeżego pierza gęsiego dartego klasy A (ówczesna cena urzędowa 600 zł, na wolnym rynku w 1981r. co najmniej dwukrotnie wyższa), zaś w klasie B (cena urzędowa 220 zł) dopuszczała 15-procentową domieszkę używanego pierza gęsiego”. Dostawa kielecka zawierała od 30 do 50 procent pierza kurzego.
Mechanizm działania przestępców był następujący: Zakłady sieci „Poldrob” za grosze pozbywały się niepotrzebnego im pierza kurzego będącego surowcem odpadowym (to akurat była działalność nie tylko legalna, ale też godna pochwały). Kupowały je podstawione osoby, które zmieniały się, ale tylko w obrębie czterech rodzin, na czele których stały „Matki chrzestne”. Były to w zdecydowanej większości osoby nie karane i większość z nich uważała, że w swojej działalności nie przekracza prawa, a działa bardziej cwaniacko niż przestępczo. Do przewozu pierza wynajmowano ciężarówki, a wartownikom z bram „Poldrobu” wręczano „upominki”, by nie zapisywali tablic rejestracyjnych – tak na wszelki wypadek. Następnie do akcji wkraczali magazynierzy, u których zostawiano towar. Stamtąd przewożono go do przetwórców (zawsze nocą, zwykle ciągnikami, z wygaszonymi światłami). Pierze, po wstępnej selekcji, przepuszczano przez śrutowniki, które drobiły je na pierze wyglądające jak gęsie. Pośrednicy odbierali towar i sprzedawali do zakładów (także do … „Poldrobów”). Tam wręczano łapówki magazynierom, kontrolerom i brakarkom, by nie kwestionowali „gęsiostwa” pierza. Za całą tą machiną stał tylko jeden człowiek: „Szef” zwany „Bykiem”, Nadzorujący całą sprawę zastępca naczelnika WDŚ KW w Kielcach – kapitan Jan Głowacki określił, że zachowanie „Byka” w śledztwie świadczyło „raczej o chłopskim sprycie niż o inteligencji”. Warto dodać, że grupą operacyjną w sprawie tej afery kierował porucznik Bolesław Fila z Wydziału Dochodzeniowo-Śledczego KW w Kielcach, a mianował go nim szef Komendy – pułkownik Stępień.
Ocenia się, że w latach 1978 – 1981 skupiono w wyżej opisany sposób około 430 ton kurzego pierza odpadowego, by potem puścić je na rynek jako gęsie. Pierwszy akt oskarżenia w tej sprawie sporządzono w dniu 31 lipca 1983r. (z art. 202 kk – zagarnięcie mienia poprzez wyzysk działalności jednostki gospodarki uspołecznionej). Sprawy sądowe dotyczące „Afery w pierzu” toczyły się w kilku miastach wojewódzkich w Polsce.
Artykuł ten jest ciekawy i bardzo wciągający. Polecam go jako przerywnik pomiędzy powieściami milicyjnymi.