Czerniawski Czesław – Mały biały domek 328/2023

  • Autor: Czerniawski Czesław
  • Tytuł: Mały biały domek
  • Wydawnictwo: Wydawnictwo Morskie
  • Seria: Konik Morski
  • Rok wydania: 1971
  • Nakład: 30250
  • Recenzent: Robert Żebrowski

Heinrich, Erich und Hedwig

Czesława Czerniawskiego (1925-1988) przedstawiać nie trzeba. „Mały biały domek” to jego pierwszy kryminał. Liczy 122 strony, a cena okładkowa to 15 zł. Narracja prowadzona jest w pierwszej osobie czasu przeszłego.

Tytuł książki jest tożsamy z tytułem piosenki autorstwa Władysława Królikowskiego (tekst) i Adama Lewandowskiego (muzyka), po raz pierwszy wykonanej w roku 1936 przez Mieczysława Fogga, a obecnie zaliczanej do tzw. biesiadnych. Jeśli przeanalizuje się jej słowa, to można stwierdzić, że są one bardzo adekwatne do tego, co musiał myśleć i czuć Jan Kroll przed swoją śmiercią.

Akcja toczy się w Gdańsku, nie później niż w roku 1968 (istnieje jeszcze Szkoła Morska – w Gdyni, która w roku 1968 została przekształcona w Wyższą Szkołę Morską).

W mały, białym domku znaleziono zwłoki właściciela – Jan Krolla (odludka i ściubi grosza). Zginął on od strzału w głowę, z tzw. przystawienia, wykonanego z pistoletu Parabellum (inaczej Luger). Szybko można by tę sprawę zakwalifikować jako samobójstwo, gdyby nie to, że na broni, leżącej na podłodze, nie było żadnych odcisków palców, a ręce nieboszczyka były złożone na piersi.

Porucznik Andrzej i jego kolega – pracownik gdańskiego radia, rozpoczęli milicyjno-dziennikarskie śledztwo w tej sprawie. Szybko wytypowali grono osób podejrzanych, a byli w nim: córka Jadwiga, która powiedziała do ojca, że lepiej jakby nie żył, jej mąż – Adam, który miał do teścia pretensje, że kiedyś wyrzucił ich z domu i w dalszym ciągu nie mają, gdzie mieszkać, gosposia – pani Gałązkowa, której syn – rolnik spod Pruszcza – na gwałt potrzebował pieniędzy, wnuczek gosposi – Henryk Gałązka (biedny jak mysz), który przychodził pomagać babci nosić wodę, a także sąsiad – Franciszek Wąsik, z którym Kroll toczył spór o ziemię.

Milicjant i radiowiec wspólnymi siłami ustalili, że tuż przed i tuż po zgonie Krolla, przez jego dom przewalił się tabun ludzi. Okazało się, że klucz do rozwiązania zagadki znajdował się w przeszłości (tej z czasów II WŚ).

Książka trochę się ciągnie, ale zdarza się, że i gwałtownie przyspiesza, a „detektywi” współpracują ze sobą głównie poprzez … rywalizację w zbieraniu dowodów. Co ciekawe, nie ma w niej mowy o jakimkolwiek przełożonym porucznika. Uważam, że jest to bardzo przeciętny kryminał. Na szczęście autor w kilka lat potem zrehabilitował się osadzając w roli głównej kapitana Antoniego (głównego bohatera trzech powieści i wspomnianego w czwartej).

PRL-ogizmy: Technikum Okrętowe w Gdańsku (prawidłowo Technikum Przemysłu Okrętowego), Szkoła Morska w Gdyni (1945-1968) oraz gdańskie kino „Leningrad” (otwarte w roku 1953, a 40 lat później przemianowane na „Neptun”).