Sekuła Helena – Ośmiu gwardzistów w czarnych bermycach 127/2022

  • Autor: Sekuła Helena
  • Tytuł: Ośmiu gwardzistów w czarnych bermycach
  • Wydawnictwo: Iskry
  • Seria: Ewa wzywa 07 (nr 108)
  • Rok wydania: 1979
  • Nakład: 120300
  • Recenzent: Robert Żebrowski

Setka to za mało, ze dwie setki by się zdało…

„Gdy byłem chłopcem chciałem być żołnierzem i miałem szablę i z gazety hełm i kilka ołowianych żołnierzyków, co przelewali w moich bitwach krew. (…) Minęły dawno dni beztroskich zabaw, zaginął po żołnierzach moich ślad, lecz kiedy myślę o chłopięcych latach, inaczej patrzę na zabawę swą” („Gdy chciałem być żołnierzem” – piosenka zespołu No To Co, śpiewana na kołobrzeskim festiwalu
w roku 1969).

Helena Sekuła (honorowa członkini Klubu MO-rd) to autorka należąca – wraz Anną Kłodzińską, Zygmuntem Zeydler-Zborowskim i Jerzym Edigeyem – do tzw. Wielkiej Czwórki peerelowskich autorów powieści kryminalnych. Większość jej książek została zrecenzowana w naszym Klubie.
Pozostały tylko dwie – „Ośmiu gwardzistów w czarnych bermycach” i „Świecznik Maurów”, który napisała pod ps. Helena Turbacz. Ja zajmę się tą pierwszą.
Liczy ona 43 strony, a cena okładkowa to 10 zł. Tytuł w pełni związany jest z fabułą, tak samo i okładka. Narracja prowadzona jest w trzeciej osobie czasu przeszłego.
Akcja rozgrywa się w Warszawie i Tłuszczu, w roku 1978 lub 1979. Inżynier chemik – Jerzy Ogielski przystał do tzw. Towarzystwa, które jest towarzystwem dochodowym, ale bardzo rygorystycznym („Mamy sankcje na nielojalnych. Bardzo surowe. Nie ma u nas przedawnień, ułaskawień, okoliczności łagodzących”). I tenże Ogielski utracił coś bardzo wartościowego, coś wartego kilkanaście tysięcy dolarów, coś co zostało mu przez „Towarzystwo” powierzone. Z tego powodu zaczął go nachodzić mężczyzna o ps. „Tamga” (tamga jest to znak władzy chańskiej u dawnych ludów Wielkiego Stepu), żądając zwrotu powierzonego mienia. Wystraszony inżynier wyprowadził się z domu. Żonie – Marcie, polecił, by wraz z ich synem – 5-letnim Marcinem, niezwłocznie przeprowadziła się do jej matki.

Ich dom opustoszał na wiele tygodni. Inżynier wielokrotnie zmieniał miejsce pobytu, najbardziej jednak podobało mu się u „Mamy Ząbek”. Okazało się, że tym „czymś” wartościowym było osiem figurek gwardii szkockiej, wyprodukowanych z okazji dwudziestopięciolecia koronacji królowej Elżbiety II (rok 1953), pochodzących z firmy Mc Lanier z Glasgow założonej w 1841 roku. Gwardziści ci byli w bermycach (wysokie czapki wykonane ze skóry niedźwiedziej, używane ówcześnie w oddziałach gwardii brytyjskiej – królewskiej, szkockiej, walijskiej i irlandzkiej).

W Lesie Kabackim znaleziono zwłoki (zawinięte w płótno i obwiązane sznurem) Tadeusza Matiasa, mieszkającego w Tłuszczu (ok. 20 km od Warszawy) i tamże pracującego w wytwórni zabawek „Pinokio”. Na miejscu zdarzenia pojawił się – pełniący tego dnia dyżur operacyjny – inspektor służby kryminalnej, kapitan Krzysztof Załęski, brygada kryminalistyczna i stażysta – niedawno promowany absolwent milicyjnej szkoły oficerskiej. Później ustalono, że „Pinokio” produkowało m.in. … figurki żołnierzyków. Tymczasem Ogielski powrócił ze swej tułaczki do domu w myśl zasady: „pod latarnią najciemniej”. Jednak dopadli go tu goryle „Towarzystwa” – „Bel-Ami” i „Ondulowany”, którzy nie patyczkowali się z inżynierem.
W pomieszczeniu magla, usytuowanym na parterze budynku na nowym osiedlu na Pradze, znaleziono zwłoki właściciela zakładu – Edwarda Wyrobka. Prowadzący sprawę porucznik Bartek Oskierko, w mieszkaniu denata, ujawnił dużą kolekcję cynowych i ołowianych żołnierzyków, spośród których, ci którzy byli piesi, mieli pourywane główki. Jedna z uszkodzonych figurek – wg eksperta Klubu Miłośników Broni i Barwy – miała wartość … nowego mercedesa. Major, szef działu zabójstw, z uwagi na punkty zbieżne obu morderstw, polecił Załęskiemu i Oskierce ścisłą współpracę. Będzie im trudno, bo wielu osobom występującym w sprawie „wydłuża się nos” – tak jak u Pinokia, kiedy kłamał.

Powieść jest dość pomysłowa. Akcja w niej zawiązuje się szybko i nie ma w niej jakichś znacznych przestojów. Są za to przeskoki czasowe, ale wpływa to korzystnie na tempo akcji. Milicjanci działają metodycznie, standardowo i bez jakichś fajerwerków. Są kulturalni i rzeczowi. W książce nie ma wulgaryzmów, erotyzmów i nadmiernej przemocy. Dopiero na samym końcu, po tym jak już wszystko zostało wykryte, dowiadujemy się, w jaki sposób inżynier utracił żołnierzyki.

Teraz wystarczy tylko zrecenzować „Świecznik Maurów” i Helenę Sekułę – jako pierwszą z Wielkiej Czwórki – będziemy mieli w pełni rozpracowaną literacko.