Ostaszewski Tadeusz – Śmierć prokuratora Kanta 44/2022

  • Autor: Ostaszewski Tadeusz
  • Tytuł: Śmierć prokuratora Kanta
  • Wydawnictwo: Pojezierze
  • Rok wydania: 1977
  • Nakład: 90250
  • Recenzent: Robert Żebrowski

MILICJANCI KANTUJĄCY KANTA PUSZCZENI KANTEM

Tadeusz Ostaszewski jest autorem kilku kryminałów, ale do tej pory tylko jeden z nich – „Babunia” – został w Klubie zrecenzowany. Okładka i tytuł wprost idealnie współgrają z fabułą. Książka liczy 184 strony. Jej cena okładkowa to 36 zł, a ja kupiłem ją za 6 zł. Książka liczy 184 strony. Narracja prowadzona jest w trzeciej osobie czasu przeszłego, choć zdarzyło się, że chwilowo przeszła w czas teraźniejszy.

Akcja rozgrywa się przede wszystkim w Olsztynie. Prokurator Artur Kant od roku otrzymuje anonimowe listy z pogróżkami, wysyłane z różnych miast w Polsce, które pachną lawendą. Listy te nawiązują do różnych spraw, w których Kant był oskarżycielem. Ostatni list dotyczył tzw. „słonej sprawy”, w której kilkuosobowa grupa przestępcza, przez kilka lat, okradała piekarnie z soli. Groźby negatywnie wpływają na jego stan zdrowia, więc postanawia wyjechać w góry – do Krynicy, by tam odpocząć. Przed wyjazdem o anonimach opowiada swojemu przyjacielowi z milicji – kapitanowi Tomaszowi Rajskiemu z „głównej”, a wcześniej powiedział o nich swojemu podwładnemu – prokuratorowi Zenonowi Woli. Sekretarka kupuje Kantowi bilet na pociąg, żona pakuje walizkę, a Rajski odwozi go na dworzec. Prokurator zajął miejsce w przedziale, w którym była tylko starsza kobieta. Dopiero później dosiadło się jeszcze trzech mężczyzn. Kant w pewnej chwili źle się poczuł, dlatego udał się do wagonu restauracyjnego na herbatę. Kiedy wrócił, zażył leki na serce i zapadł w sen. Podczas kontroli biletów, konduktor nie mógł go dobudzić. Okazało się, że pasażer nie żyje. Co się stało? Co było przyczyną śmierci – choroba, czy zbrodnia ? Szybko się okazało, że wśród pasażerów z przedziału był jeden przestępca i dwóch … milicjantów – podporucznik Stefan Durawski z „wojewódzkiej” w Olsztynie oraz porucznik Mirosław Turski z „głównej”. Pociąg został zatrzymany, a na miejsce jego postoju wezwana grupa dochodzeniowa. Śledztwo w tej sprawie z ramienia milicji prowadzi Rajski, pod nadzorem prokuratora Woli. Sekcja zwłok wykazała, że Kant został otruty cyjankiem potasu. Rajski o dokonanie zabójstwa podejrzewa … wszystkich, którzy mieli kontakt z jego przyjacielem: towarzyszy podróży, kelnera z wagonu restauracyjnego, figurantów w prowadzonych przez prokuratora sprawach, jego sekretarkę, a nawet Wolę i żonę denata. Czynności toczą się szybko, ale pojawiają się poszlaki, które wskazują jako sprawcę różne osoby. Dla Rajskiego jest sprawą honoru, by ustalić sprawcę, zatrzymać go i udowodnić mu winę.

Książka bardzo ciekawie się zaczyna, ale jej zakończenie raczej mnie rozczarowało. Czyta się ją szybko, choć mankamentem są niepotrzebnie wydłużane dialogi. Występuje w niej dosłownie kilka PRL-ogizmów, ale nie warto ich przytaczać. Mimo wszystko kryminał ten polecam.