Nawrocka Barbara – Zatrzymaj zegar o jedenastej 99/2022

  • Autor: Nawrocka Barbara
  • Tytuł: Zatrzymaj zegar o jedenastej
  • Wydawnictwo: Iskry
  • Seria: Klub Srebrnego Kluczyka
  • Rok wydania: 1973
  • Nakład: 100275
  • Recenzent: Robert Żebrowski

LINK Recenzja Grzegorza Cieleckiego

O zegarach, które same się nie zatrzymują

Barbara Nawocka (-Dońska) pochodziła z Warszawy. Była dziennikarką, reporterką i pisarką. Kilka jej kryminałów jest zrecenzowanych w naszym Klubie. Była też żołnierzem Armii Krajowej, gdzie pełniła funkcję łączniczki i sanitariuszki, brała udział w Powstaniu Warszawskim. W 2002 roku została awansowana do stopnia porucznika.

„Zatrzymaj zegar o jedenastej” to powieść, która została nagrodzona w konkursie zorganizowanym przez Komendę Główną Milicji Obywatelskiej i Państwowe Wydawnictwo „Iskry”. Liczy 196 stron, cena okładkowa to 18 zł. Okładka i tytuł doskonale wpisują się w fabułę. Narracja prowadzona jest w trzeciej osobie czasu przeszłego.

Powieść została już zrecenzowana przez Prezesa, ale recenzja ukrywa się gdzieś w klubowym archiwum.

Akcja toczy się w wielu miejscach w Polsce, a zaczyna 1 listopada 1971 roku w Warszawie na Bródnie, w okolicach ulicy Św. Wincentego. Starego zegarmistrza, w jego drewnianym domku, a jednocześnie pracowni, w nocy, kiedy tamten jeszcze pracuje, odwiedził pewien mężczyzna. Dzień i pora były nieprzypadkowe, bo właśnie tego dnia o godz. 11 w nocy, mijała 28 rocznica pewnego tragicznego zdarzenia. Zdarzenia, które spowodowało, że przybysz przez te wszystkie lata zaciekle szukał zegarmistrza, by móc się na nim zemścić. Jednak staruszek, kiedy zorientował się, o co chodzi, zachował spokój, nie bał się swojego gościa. Powiedział mu, że jest niewinny i chciał sprawę wyjaśnić. Nie zdołał tego uczynić, bo kula wystrzelona z „Parabellum” pozbawiła go życia. Zabójca przed opuszczeniem mieszkania, zatrzymał wszystkie zegary, a było ich setki, na godzinie jedenastej.

Sprawą zajął się kapitan Korda z Komendy Głównej MO. Do pomocy miał swojego podwładnego – Zygmunta Gablera, który podczas oględzin miejsca zbrodni, odnalazł starą, zakurzoną książkę Zofii Nałkowskiej pt. „Romans Teresy Hennert” (powieść polityczno-obyczajowa z 1924 roku). Kordę bardzo zainteresowała książka, a raczej stempel biblioteki, z której pochodziła. Kapitan udał się do miejscowości, w której mieściła się ta biblioteka. Miasteczko nie było wymienione z nazwy, ale można się domyślać, że znajdowało się na Dolnym Śląsku, gdzie w latach 1948-1950 przebywała autorka. Milicjant odnalazł, w zrujnowanym dworku Donerów, bibliotekę. Nad wejściem zauważył puste miejsce na wieży po dużym zegarze. Okazało się, że zegar ten nie działał już od czasów wojny. Stojąc pokazywał godzinę … jedenastą. Okazało się, że książka pochodzi z innej biblioteki, która była w mieście, tj. prywatnej, żydowskiej, zniszczonej w czasie wojny. W wyniku prowadzonych czynności kapitan ustalił, że 1 listopada 1943 roku w miasteczku, koło dworku, wpadła w zasadzkę urządzoną przez Niemców, 17-osobowa grupa partyzantów, z której nikt nie ocalał. Aresztowano również opiekuna majątku i krewnego Donerów – Kropiwnickiego, ale po jakimś czasie prawdopodobnie został on zwolniony, choć do majątku już nie powrócił. Kiedy był we dworku jego hobby były … zegary. W czasie tej akcji zaginął też młody chłopak – Franek, który nigdy się już nie odnalazł. W dworku pozostała tylko, nie zauważona przez Niemców, pięcioletnia Jola, którą opiekował się Kropiwnicki, jako, że była sierotą, a po której po wojnie ślad zaginął. Korda postanowił odnaleźć dziewczynę. Tymczasem „Mściciel” zastanawia się, dlaczego jego ofiara zachowywała przed śmiercią taki spokój i mówiła, że jest niewinna …

Książka jak dla mnie jest przygnębiająca. To przedstawienie dramatycznych losów ludzi zranionych psychicznie wojną. To historia, w której nikt nie wygrywa. To tragiczne wspomnienia i przeżycia, które ludzie tłumią w sobie. Monologi wewnętrzne zabójcy i to, co przeżywa, są męczące dla czytelnika. Ale to nie koniec monologów. Wielokrotnie też zapoznajemy się z myślami prowadzącego śledztwo. Mimo, że to okres PRL-u, w książce dwukrotnie jest mowa o … policji, m.in. : „Mojego tropu nie ma. Ja nie istnieję. Dla żadnej milicji czy policji”. Ciekawy jest – na wstępie – opis Bródna, z przejeżdżającym tramwajem linii nr 2 (którego pętla znajdowała się wówczas przy ul. Wysockiego).

Ciekawe cytaty:
„Kiedy spotkałem ją (…) W Warszawie. W 48 roku. Na Marszałkowskiej. Wszyscy spotykali się wtedy na Marszałkowskiej, od Nowego Jorku, Londynu i Paryża do Lublina i Białegostoku. Wszyscy tam ciągnęli i obijali się o siebie w tym wąwozie Europy”.
Korda do sprawcy: „Panu się wszystko pomieszało. Wojna z normalnym życiem. Prawo z bezprawiem. Legenda z twardą rzeczywistością”.
Książka praktycznie pozbawiona jest PRL-ogizmów – wymieniony jest jedynie Orbis i Biuro Ewidencji Ludności.