- Autor: Nasielski Adam
- Tytuł: Alibi
- Wydawnictwo: Ciekawe Miejsca
- Seria: Kryminały przedwojennej Warszawy (podseria: Wielkie gry Bernarda Żbika)
- Rok wydania: 2013
- Recenzent: Robert Żebrowski
Inspektor Żbik i przegrany zakład
Adam Nasielski (1911-2009) wraz z Antonim Marczyńskim i Markiem Romańskim zaliczany jest do „wielkiej trójki” polskich przedwojennych pisarzy powieści kryminalnych. Do 1939 roku napisał ponad 45 kryminałów, co stanowi rekord w II RP. W czasach PRL jego książki nie były wznawiane.
Nasielski jest twórcą postaci inspektora Bernarda Żbika – policjanta z Centrali Służby Śledczej mieszczącej się przy ul. Ciepłej 13 w Warszawie (podobno to tylko przypadek, że takie samo nazwisko nosił komiksowy kapitan MO), który był bohaterem 9 jego powieści (cykl „Wielkie gry Bernarda Żbika”), z których większość została wydana w czasopismach „Co tydzień powieść”.
Recenzowana książka to pierwsze powojenne wydanie, oparte na wydaniu z 1933 roku. Jest to jednocześnie pierwsza część cyklu „Wielkie gry …” i 6 tom serii „Kryminały przedwojennej Warszawy” wydawnictwa CM. Liczy ona 191 stron. Na jej okładce jest fotografia dwukondygnacyjnego budynku przy Alei Róż 3 w Warszawie, gdzie miało dojść do zbrodni. Jednak z treści wynika, że budynek, w którym dokonano morderstwa, był … sześciopiętrowy.
Akcja toczy się w całości w Warszawie, na początku lat 30. XX wieku. Mieszkaniec willi przy Al. Róż otrzymał anonim o treści: „Albercie Godlewski. Z wiadomych Ci powodów zabiję Cię dziś wieczorem podczas kolacji u Ciebie w domu. Nie mam innego wyjścia. Ps. Będę osobiście u Ciebie na kolacji i wtedy Cię zabiję”. Przestraszony Godlewski postanowił zaprosić na tę kolację swojego przyjaciela – Jerzego Klina – kryminologa i słynnego detektywa – amatora, licząc, że ten uchroni go od śmierci. Poza nimi w kolacji uczestniczyła Anna Wirska (narzeczona Godlewskiego), a także jego znajomi: Maurycy Tyzabitowski, Witold Żabiński (lekarz) i Bolesław Daniecki (dziennikarz zakochany w Wirskiej). W czasie kolacji, podczas rozmowy, w której poruszono też temat anonimu, kiedy wszyscy byli przy stole, gospodarz nagle zasłabł. Zanim zmarł wyszeptał jedynie trzy sylaby: „Ty – za – bi”. Klin od razu przystąpił do wyjaśnienia przyczyn zgonu. Zamknął drzwi od wewnątrz, by nikt nie mógł wyjść i stwierdził, że każdy z pozostałych przy życiu, w tym i on, jest podejrzany. Przeprowadzone przez niego rozmowy nie przyniosły jednak zamierzonego rezultatu. Maurycy Ty-za-bi-tow-ski telefonicznie powiadomił o zdarzeniu policję. Na miejsce przybył psychokryminolog – inspektor Policji Państwowej -Żbik wraz z aspirantem Billewskim i wywiadowcą Rogalskim. W niedługo później pojawili się: fotograf policyjny z pomocnikiem, nadkomisarz doktor Luchs (ekspert daktyloskopii i daktylografii), doktor Dalczewski i sędzia śledczy Rodowicz. No i zaczęło się … Doktor nie stwierdził, żeby przyczyną zgonu było zabójstwo (co potwierdziła sekcja zwłok !!!), Detektyw Klin zaś uważał, że to na pewno musiało być zabójstwo. Każdy z gości stwierdził, że wie, kto jest mordercą, ale nie wyjawi tego, przy czym niektórzy z nich odmawiali też odpowiedzi na inne pytania. Część osób bała się, że wkrótce staną się kolejnymi ofiarami. Ponadto okazało się, że szklanka, która podczas kolacji stała przed Godlewskim, zawiera w sobie arszenik, ale nic z niej nie zostało upite. Żbik stwierdził, że cała ta sprawa to jeden, wielki absurd i nie ma w niej żadnej logiki. „Przewaga [absurdów nad logiką] jakby umyślnie wykoncypowana, jakby genialnie wyreżyserowana i obliczona”. Dlatego też postanowił przeprowadzić eksperyment i odtworzyć przebieg rozmów przy stole poprzedzających zgon. Dzięki temu ustalił sprawcę, a pomogła mu w tym znajomość rozprawy profesora doktora Pinka – „The eyes and the face of a murderer” i poczynione obserwacje wyrazu oczu uczestników eksperymentu. Teraz jednak pozostała mu do udowodnienia kwestia, że faktycznie było to zabójstwo, a także wyjaśnienia w jaki sposób go dokonano, jak również podważenia alibi podejrzanego i zebrania dla sądu niepodważalnych dowodów. A wówczas pozostanie tylko jedno – aresztować sprawcę. Do pomocy w zatrzymaniu go będzie miał policjantów brygady antybandyckiej oraz dwa chryslery i jeden motocykl Harleya z przyczepką.
Książkę tę przeczytałem od razu całą, bo tak bardzo mnie wciągnęła. Uważny czytelnik może się domyślić, kto jest zbrodniarzem i jak dokonał przestępstwa, zanim ustalił to inspektor. A ja w przyszłości planuję zrecenzować jakiś kryminał innego sławnego (po Nasielskim, Marczyńskim, Romańskim i Wotowskim) przedwojennego pisarza tj. Daniela Bachracha.