- Autor: Gołembowicz Wacław
- Tytuł: Przygody chemiczne Sherlocka Holmesa
- Wydawnictwo: Nasza Księgarnia
- Rok wydania: 1969
- Nakład: 30277
- Recenzent: Robert Żebrowski
Reguła van t’Hoffa
Wacław Gołembowicz (1900-1960) to polski chemik i pisarz popularnonaukowy. W 1959 roku wydany został jego jedyny kryminał pt. „Przygody chemiczne Sherlocka Holmesa”. Egzemplarz, który posiadam to II wydanie z 1969 roku. W międzyczasie – w 1967 roku – ukazał się czeski przekład książki pt. „Chemickie pribehy Sherlocka Holmese”.
Książka liczy 205 stron, okładka przedstawia sylwetki głównych bohaterów, a tytuł doskonale współgra z fabułą. Cena okładkowa to 15 zł. Narracja prowadzona jest w pierwszej osobie czasu przeszłego.
„Przygody chemiczne …” składają się z 9 opowiadań (powiązanych ze sobą logicznie i chronologicznie), w których występuje detektyw Sherlock Holmes i doktor John Watson, który – tak jak w oryginalnych opowieściach – jest narratorem. We „Wstępie” autor stwierdził, że Sherlock był zapalonym i utalentowanym chemikiem, który lubił przeprowadzać doświadczenia. Wg niego Arthur Conan Doyle w swoich opowiadaniach nie poświęcił temu zbyt wielkiej uwagi i z tego powodu należało uzupełnić te braki poprzez stworzenie takich zagadek kryminalnych, do rozwiązania których Holmes musiałby użyć swych nieprzeciętnych chemicznych zdolności. W każdej z 9 historii Gołembowicz zawarł też aluzję do kanonicznych przygód detektywa.
Akcja toczy się w Anglii, przede wszystkim w Londynie, a zaczyna jesienią 1901 roku. Holmes zakończył karierę detektywa, a całkowicie poświęcił się swemu dawnemu zamiłowaniu do badań chemicznych. W pismach fachowych często ukazywały się notatki i artykuły o jego pracach – podpisywał je pseudonimem Hollock. W dalszym ciągu mieszkał, wraz z doktorem Watsonem, gospodynią – panią Hudson i lokajem – Billem, w budynku przy 221B Baker Street. „Holmes zapewne nigdy by nie powrócił do kariery detektywa, gdyby na naszej drodze nie stanął jeden z najgroźniejszych przestępców, jakich wydały ostatnie czasy – Karol Braunheld. Był on profesorem [chemii] jak słynny Moriarty, ale przewyższał tego złoczyńcę …” Niemiec nie działał sam, miał do pomocy dwóch swoich zaufanych ludzi (nie chcę tu spoilerować ich nazwisk). Holmesowi i Watsonowi pomagał zaś brat detektywa – Microsoft, przepraszam – Mycroft, którego rola ograniczała się do … powożenia dorożką (tak jak w „Ostatniej zagadce”). Braunheld występuje w każdym opowiadaniu, a do swoich zbrodni wykorzystuje różnego rodzaju substancje chemiczne, niektóre umieszczone w sprytnych urządzeniach. Nękany przez Sherlocka, postanawia go zabić…
Opowiadania Gołembowicza są bardzo sympatyczne i warto je przeczytać. Autor starał się naśladować w nich styl Conan Doyle’a i to mu się udało. Wiernie odtworzył klimat, postacie i schemat rozwiązywania zagadek kryminalnych.
Ciekawe cytaty dotyczące Sherlocka:
„Będąc tak wrażliwym na muzykę Holmes zupełnie nie interesował się innymi rodzajami sztuki. Nie przypominam sobie, aby kiedykolwiek zwiedził wystawę malarstwa, czy rzeźby, nie widziałem również, aby kiedy trzymał w ręku tom poezji. Jeszcze dziwniejsza była jego obojętność na piękno przyrody (…) – Wolę – powiedział kiedyś do mnie – swój zakopcony kąt na Baker Street niż wszystkie cuda przyrody”.
„Zawdzięczał je [niezwykłe sukcesy] niewątpliwie swym wrodzonym zdolnościom – darowi spostrzegania, szybkości orientacji i żelaznej logice (…) umiejętne wyciąganie wniosków z posiadanych danych, opieranie się wyłącznie na faktach i odrzucanie hipotez, gdy tylko okażą się sprzeczne z faktami (…) Zwracał uwagę na fakty pozornie nic nie znaczące”.
Anglo-logizmy: gazety – „Times”, „Daily Express”, „Daily Mirror” i „Herald”.