Mircea Radu Iacoban – Kłopotliwy świadek 27/2022

  • Autor: Mircea Radu Iacoban 
  • Tytuł: Kłopotliwy świadek (Departe)
  • Wydawnictwo Czytelnik
  • Rok wydania: 1980
  • Nakład: 40320
  • Recenzent: Robert Żebrowski

Oszukany kryminał

Mircea Radu Iacoban jest pisarzem pochodzącym z Rumunii. Powieść „Kłopotliwy świadek” napisał w 1975 roku. Książka liczy 155 stron. W mojej ocenie ani okładka (sylwetka samochodu) ani tytuł nie mają związku z fabułą. Cena okładkowa to 26 zł, a ja nabyłem ją za 6 zł. Narracja w niej prowadzona jest w trzeciej osobie czasu teraźniejszego (!!!).

Wydawcą książki jest „Czytelnik”, a choć na okładce nie ma charakterystycznej sylwetki psa ani też fragmentu tekstu, to wg mnie książka ta może należeć do Serii z Jamnikiem z uwagi na format, czarne tło okładki, tematykę (mimo ogromnych zastrzeżeń co do tego) oraz niezwykłe podobieństwo graficzne okładki do wydanej w 1982 roku książki „Pomysł za siedem milionów”. Przeciwko tej tezie jest jednak niski nakład wydania, a przede wszystkim to, że nie została ujęta w katalogu „Serią po kryminałach”.

Akcja dzieje się w górach w Rumunii. Głównym bohaterem powieści jest Benedykt Stircea, który pod pseudonimem Ben Styx pisze kryminały. W pobliżu jego domku w górach rozbija swój namiot nieznana mu dziewczyna – Pia (od Paraskiwy), która prosi go o pomoc w odnalezieniu ojca – Vaipana. Ojciec wyjechał na spotkanie towarzyskie i nie powrócił do namiotu. Benedykt zgadza się i podejmuje czynności zmierzające do odnalezienia go.

Wg mnie książka ta nie jest kryminałem, a raczej powieścią obyczajową. Zaginięcie ma związek z przestępstwem pozbawienia wolności, ale jedyny zgon, jaki w niej mamy, to na stronie 130 samobójstwo. W powieści występuje też gminny milicjant rumuński – sierż. Makoveiciuk, który swoje działanie w tej powieści ogranicza do wystawienia mandatu. Poza tym wiadomo o nim, że pije rzadko i tylko na łonie rodziny.

Z charakterystycznych dla tamtych czasów sytuacji najciekawszą jest występ artystycznego zespołu propagandy z fabryki obuwia, który na scenie ośrodka kultury śpiewał z całym przekonaniem:
„Nie wypuszczaj braków w przodkach. Nigdy, za nic w świecie !
Przy słowach „Nie wypuszczaj braków” członkinie amatorskiego zespołu groziły palcem, przy słowach „w przodkach” pokazywały wymownie o jaką część obuwia chodzi, słowu „nigdy” towarzyszyło energiczne kręcenie głową w lewo i prawo, „za nic w świecie” nabierało znaczenia dzięki stanowczemu tupnięciu prawą nogą tuż przed budką suflera”.

Książka ta jest bardzo słaba. Za dużo w niej opisów, przemyśleń i retrospekcji, a przede wszystkim – jak już wspomniałem – jest to raczej powieść obyczajowa. Rozczarowałem się nią zupełnie, a czytając ją tylko straciłem czas . Nie zostawiam jej sobie, ale odkładam na makulaturę.