Kostecki Tadeusz – Veragua 199/2022

  • Autor: Kostecki Tadeusz
  • Tytuł: Veragua
  • Wydawnictwo: Śląsk
  • Rok wydania: 1982 (wyd. II)
  • Nakład: 40150
  • Recenzent: Robert Żebrowski

Mendez – niczym Kostrzewa – na tropie włamywacza-zabójcy

„Przez morza nieznane” to pierwsza historyczno-przygodowa książka autorstwa Tadeusza Kosteckiego. Dotyczyła ona pierwszej wyprawy Kolumba. Widocznie tematyka ta odpowiadała autorowi, bo w 1962 roku wydana została kolejna jego powieść o Kolumbie, a dokładnie o jego czwartej wyprawie, pt. „Veragua”. Pozycja ta liczy 203 strony, a jej cena okładkowa to 60 zł. Narracja prowadzona jest w trzeciej osobie czasu przeszłego. Na końcu książki jest „Posłowie” streszczające historię tej wyprawy.

Akcja toczy się w latach: 1502-1503. Przełom XV i XVI wieku był bardzo ciekawym okresem, jeśli chodzi o odkrycia geograficzne. Poza Krzysztofem „Colonem” Kolumbem, dokonywali ich także: Amerigo Vespucci i Vasco da Gama. W czwartej wyprawie Kolumba udział wzięły cztery karawele: „Kapitanowie”, na której przebywał admirał, „Santiago de Palos”, „Galiegi” i „Wiskajny”. Wraz z admirałem płynął jego syn – Ferdynand oraz brat – Bartholomeo. W poszukiwaniu przejścia dla statków w drodze do Indii, flotylla dotarła do wybrzeża zwanego Veragua (obecnie należy do Kostaryki i Panamy). Tam – z pomocą Indiosów – podjęto poszukiwania złota (w języku tubylców: kamienia, który świeci nie grzejąc). Tam też Kolumb dowiedział się o miejscach, w których mogą być wielkie skarby (na południe od Veragui za Kordylierami było państwo Inków, a na północ – Azteków i Majów). Wkrótce doszło do konfliktów z miejscowymi, którzy byli przez Europejczyków ograbiani z żywności, a niejednokrotnie też zabijani. Konflikt przerodził się w walki zbrojne. Od dawna też istniało na okrętach stronnictwo, które chciało pozbyć się admirała. Jego życie było stale zagrożone.

Głównym bohaterem książki jest niejaki Mendez, który był jednym z najbardziej oddanych Kolumbowi ludzi – można powiedzieć: ochroniarzem i człowiekiem do zadań specjalnych. Okazało się też, że i detektywem. Otóż, członkowie stronnictwa przeciwnego admirałowi, w celu uniezależnienia się od niego, postanowili wykraść z jego kajuty mapy nawigacyjne. Pierwsze włamanie nie powiodło się. Kiedy Kolumb zorientował się w tym, polecił nieustannie skrycie pilnować swojej toldilli, a sam sporządził fałszywe mapy. Podczas jednej z nocnych wart, będący na straży marynarz Juan Bolio zniknął. Okazało się, że nie ma go na „Kapitanach” ani na „Santiago de Palos”. Pozostałych statków nie sprawdzano, bo nie miały własnych łodzi. Mendez dokonał oględzin pokładu i stwierdził, że jego deski były niedawno myte, jak również skrobane. Ze szczeliny między deskami, wydłubał ostrzem sztyletu, odrobinę rdzawego pyłu. Roztarł go w palcach, popatrzył i powąchał, po czym stwierdził, że są to ślady krwi. Na poręczy wokół toldilli znalazł wąskie, delikatne otarcie, a także ledwo widoczne włókno konopi. Domyślił się, ze trupa wartownika nie wyrzucono za burtę, ale spuszczono na sznurze do łodzi. Mendez wziął do pomocy dwóch ludzi i tyką rozpoczął sondowanie dna rzeki, na której było kotwicowisko. Kiedy ciała nie znaleziono, rozpoczęto poszukiwania na brzegu. Na jednym z pagórków, w gąszczu, ujawniono zwłoki Juana Bolio, które częściowo były przykryte liśćmi. Na kaftanie widoczna była plama zakrzepłej krwi. Denat miał na nogach kapcie, których używa się wyłącznie na okrętach, tak więc na lądzie nie znalazł się z własnej woli. Mendez zbadał ranę na piersi i stwierdził, że marynarz został pchnięty obosiecznym puginałem. O sprawie powiadomił Kolumba, po czym wrócił by bardziej szczegółowo obejrzeć zwłoki. Okazało się, że ofiara w prawej dłoni trzymała drewniany guzik ze strzępkami materii wyrwanej wraz z nim. Materiałem tym była zgrzebna, niezbyt gruba płótnianka, z której szyto koszule. Z pomocą swoich zaufanych ludzi, zaczął szukać człowieka, którego koszula miała świeże rozerwanie, łatę lub cerowanie. Nie wiedział, że zabójca – wykorzystując sen „magazyniera” – wykradł nową koszulę, którą następnie tarzał w pyle zalegającym na pokładzie i deptał brudnymi podeszwami. Czy Mendezowi udało się odnaleźć mordercę? Tego oczywiście nie zdradzę.

„Detektyw pokładowy” nieodparcie kojarzy się z postacią doktora Jerzego Kostrzewy i to wcale nie jest żart ani naciąganie. Metodyka postępowania podczas oględzin miejsca zdarzenia oraz zwłok jest u obu taka sama. Również analiza zdobytych informacji i wyciąganie z nich wniosków są podobne. Poza tym Mendez to mężczyzna sprawny fizycznie, odważny i pomysłowy, stroniący od rozlewu krwi. W tym też przypomina Kostrzewę.

„Veragua” to całkiem zgrabna i ciekawa powieść dla młodzieży, wcale nie naiwna i nieunikająca trudnych tematów. Pisana lekkim językiem, choć przy użyciu wielu nieznanych słów i wyrażeń, które jednak wyjaśnione są w przypisach. Wątek kryminalny, choć krótki i całkiem poboczny, to jednak ciekawie się prezentuje w kwestii prowadzonych czynności wykrywczych i jest miła wstawką dla wszystkich fanów kryminałów Tadeusza Kosteckiego.