Kaflińska Jadwiga – Magiczny papierek 65/2022

  • Autor: Kaflińska Jadwiga
  • Tytuł: Magiczny papierek
  • Wydawnictwo: Iskry
  • Seria: Ewa wzywa 07
  • Zeszyt nr 107
  • Rok wydania: 1979
  • Nakład: 100260
  • Recenzent: Grzegorz Cielecki

Kanonada w mieszkaniu pana redaktora

Krystyna Zawidzka leczyła skołatane nerwy w jednym z podwarszawskich szpitali. W dniu powrotu do domu znaleziono jej męża zastrzelonego we własnym fotelu wiklinowym. W chwili śmierci prawdopodobnie oglądał film wojenny i strzały ekranowe zlały się z realnymi. Czy strzelała Krystyna?

Sprawa trafia w ręce kapitana Marcina Roszczyka i porucznika Aleksandra Kowalskiego. Tak zaczyna się „Magiczny papierek” czyli jedyna „Ewa” Jadwigi Kaflińskiej . Autorkę znany jeszcze z „Powikłanych śladów” (Kluczyk 1983) oraz z powieści „We własnych sidłach” (Seria z Warszawą, tom 73).

Zbrodnia miała miejsce w kamienicy przy Topolowej 17. Nazwa fikcyjna, gdyż w rejonie Koszykowej i Chałubińskiego (w tych rejonach toczy się znacząca część akcji) nie ma ulicy o takiej nazwie. Autorka zastosowała tu często spotykany w powieści milicyjnej uliczny realizm magiczny, czyli mieszaninę nazw prawdziwych i zmyślonych. Oczywiście zakład dla nerwowo chorych nazwany tu Klimowem, to zawoalowana nawa Tworek. Do Warszawy wjeżdża się bowiem z Klimowa przez Aleje Jerozolimskie.

Wróćmy jednak do naszego denata nieopodal którego znaleziono rewolwer, który zapewne (i denat i rewolwer) leżał na dywanie typu „Buchara”. W powietrzu czuć było zapach kobiecych perfum, a za kotarą walał się pierścionek z inicjałami L.K. Szybko zostaje ujawnione, że chodzi o kochankę Zawidzkiego, Liliannę Krzycką, która niezwykle wdzięcznie charakteryzuje samą siebie tymi słowy: Wiem, że miał wiele babek, ale wydawało mi się, że ja będę dla niego tą jedną z miliona”. Hmm, czyżby Zawidzki był dupiarzem? To słowo w ostatnich dniach zrobiło furorę i zapewne ma szansę na trwałe umościć się w języku potocznym. Do tej pory raczej używało się pojęcia „kobieciarz” lub „babiarz”. Cóż, język się zmienia wraz z obyczajami.

Śledczy penetrują środowisko, w którym obracał się Zawidzki. Pracował w wydawnictwie. Pojawia się trop zawiści pracowniczej, który szybko zamiera pod naporem wersji wiodącej do departamentu w Ministerstwie Rolnictwa i niejakiego dyrektora Zamorskiego z Wrocławia. Wątek wrocławskiego łącznika też nagle gdzieś ginie i zaczyna okazywać się, że z biurka Zawidzkiego zginęły jakieś papiery, potem, że ktoś brał pożyczkę i w dniu morderstwa miał ją zwrócić itd. Słowem jest aż za gęsto od prawdopodobnych motywów morderstwa i prawdopodobnych sprawców. Wszystko pospiesznie i chaotycznie sprasowane w jednolitą masę. Czyżby chodziło o plagiat instrukcji o frapującym tytule „Obieg dokumentacji w Państwowych Gospodarstwach Rolnych”? To wie tylko narrator i ufamy, że w stosownej chwili nam zdradzi.

Intryga zatem budzi nasze uzasadnione zastrzeżenia, ale za to mamy fajny klimat, w szczególności na odcinku mody damskiej. Porucznik Kowalski relacjonuje: „Do pokoju wmaszerowała zamaszyście postawna brunetka około trzydziestki, uczesana na pazia, w sportowych półbutach, szerokiej spódnicy „midi”, koloru miodu i w brązowym golfie, opinającym piersi”. Chylimy czoła przed milicyjną spostrzegawczością . Z kolei sekretarkę Kowalski widzi tak: ” Szarozielone oczy (…) lekko zadarty nosek, który zdawał się węszyć dookoła (…) Miała wysokie proste nogi, na których poruszała się szybko i zręcznie, kręcąc okrągłym kuperkiem. Ubrana była w spódniczkę midi koloru szarego i granatową bluzkę bez rękawów”. Ileż tu iście krawieckich uwag i spostrzeżeń. Widzę mocną sugestię, że kapitan i porucznik wykonują koronkową robotę. Do tego stopnia, że chwalą sami siebie – kapitan do porucznika:” Odstawiłeś ten monodram nie gorzej od Filipskiego czy Łapickiego”. Czyżby to echa ról milicjantów tychże aktorów? Warto wspomnieć, że Andrzej Łapicki grał kapitana milicji Stefana Berenta w filmie ” Gdzie jest trzeci król” (1966), a Ryszard Filipski z kolei kapitana Pawła Wójcika w „Tylko umarły odpowie” (1969). Oczywiście obaj także występowali w monodramach, szczególnie Filipski w swoim teatrze „Eref66” i zapewne bardziej do tego tu mamy aluzję.

Mamy wreszcie odniesienie teatralne do teatru telewizji. Mianowicie zgłodniały kapitan wraca po ciężkiej służbie, dopiero wówczas śmie sobie przypomnieć, że nie jadł obiadu i zniechęcony zagląda do lodówki, która okazuje się w pełni zaopatrzona (niestety nie dowiadujemy się w jakie wiktuały) przez sympatię kapitana, Lucynę. Kobieta zostawia także karteczkę o treści: „Nie jestem żoną z orchideami, mogę być dziewczyną ze stokrotkami”. Oczywiście „Żona z orchideami” to tytuł Kobry z 1974 roku,. W obsadzie m.in. Pola Raksa, Barbara Wrzesińska i Roman Wilhelmi.

„Magiczny papierek” Jadwigi Kaflińskiej przy wszystkich mankamentach pozostaje obrazem pewnej epoki.