Josephine Tey – Tam piaski śpiewają 110/2022

  • Autor: Josephine Tey
  • Tytuł: Tam piaski śpiewają (The Singing Sands)
  • Wydawnictwo: Iskry
  • Seria: Klub Srebrnego Klucza
  • Rok wydania: 1977
  • Nakład: 100275
  • Recenzent: Robert Żebrowski

Syn czasu

Josephine Tey, czyli Elizabeth Mackintosh (1896-1952) to szkocka pisarka, autorka ośmiu powieści kryminalnych, z których pięć wydano w czasach PRL. Najsłynniejszym jej kryminałem jest „Córka czasu”, która znalazła się na pierwszym miejscu listy 100 najlepszych kryminałów wszechczasów opublikowanej w roku 1990 w Wielkiej Brytanii przez Crime Writers’ Association, a ponadto na czwartym miejscu podobnej listy opublikowanej w 1995 roku przez Mystery Writers of America. Głównym bohaterem tej powieści jest inspektor Scotland Yardu – Alan Grant, który łącznie wystąpił w sześciu jej książkach. „Tam piaski śpiewają” jest szóstym i ostatnim tomem z jego udziałem, po raz pierwszy wydanym w 1952 roku, tuż przed śmiercią autorki.

Książka liczy 233 strony. Jej tytuł jest ściśle związany z fabułą. Łamigłówki występującej na okładce nie udało mi się rozwiązać. Cena okładkowa to 28 zł, a ja kupiłem ją za 3,50 zł (na allegro była tylko jedna aukcja z tą książką). Narracja prowadzona jest w trzeciej osobie czasu przeszłego.

Akcja dzieje się w Wielkiej Brytanii, a dokładnie – w Szkocji i Anglii, a także przez chwilę we Francji – w Marsylii i Tulonie. Inspektor Grant – z uwagi na przemęczenie pracą i nasilenie klaustrofobii – wziął urlop i ekspresem „Latający Szkot” udał się z Londynu do Scoone, by w pobliskim Clune, u swoich znajomych – Laury i Tommy’ego Rankinów znaleźć spokój i odpoczynek, a także zająć się łowieniem ryb. Podczas podróży przez cała noc walczył ze sobą, bo pojedynczy przedział sypialny, który zajmował był dla niego Ciasnym Zamkniętym Pomieszczeniem. Kiedy wysiadał okazało się, że konduktor wagonów sypialnych – Murdo Gallacher alias Jogurt vel Kwaśna Gęba, nie mógł dobudzić się pasażera zajmującego przedział B-7. Policjant przypatrzywszy się pasażerowi, poinformował kolejarza, że osoba ta nie żyje i polecił mu zawiadomić policję. Sam zaś udał się na śniadanie do jadalni hotelowej, a by następnie jechać do przyjaciół. Miał ze sobą gazetę „Signa” (wieczorne wydanie porannego „Clarionu”), którą podniósł z podłogi przedziału B-7. W gazecie tej odnalazł napisaną odręcznie rymowankę: „Tam piaski śpiewają I chodzą kamienie Zwierzęta gadają I stoją strumienie … … Czyhając na śmiałka Wzdłuż drogi do Raju”. Inspektor, który od zawsze interesował się grafologią, zainteresował się tym tekstem, jak również charakterem pisma jego autora. Był on również fizjonomistą i stwierdził, że twarz nieboszczyka była ciekawa. Następnego dnia w „Clarionie” przeczytał, że znaleziony w wagonie martwy mężczyzna to obywatel francuski – Charles Martin i że choć wg lekarza zgon nastąpił z przyczyn naturalnych, to jego ciało przewieziono do Londynu celem przeprowadzenia dochodzenia. Zaintrygowało to Granta, gdyż pismo na gazecie było typowo angielskim pismem szkolnym i trudno było mu pogodzić się z tym, że nieboszczyk był Francuzem. Cała sprawa zaintrygowała go i postanowił sobie, że ustali kim był denat, dokąd zmierzał, jak zginął i czego dotyczyła rymowanka. W rozmowie z tubylcem ustalił, że śpiewające piaski są na Cladda, a chodzące kamienie na Lewis (wyspy archipelagu Hebrydy). Długo się nie namyślając udał się na Cladda. Zamieszkał tam w hotelu, który był jedynym miejscem noclegowy, i to jako jedyny gość. „Pierwszy posiłek na tej wyspie rozkoszy składał się z dwu jaskrawopomarańczowych piklingów, słabo uwędzonych i mocno ufarbowanych w Aberdeen, chleba z Glasgow, owsianych sucharków z Edynburga, nie opiekanych, z dżemu z Dundee i kanadyjskiego masła. Jedynym miejscowym produktem był kopczyk szarawej masy mięsnej udającej haggis [potrawa z owczych podrobów]”. Obiad zaś składał się z wołowiny z Południowej Ameryki, marchewki z puszki z Lincolnshire, ziemniaków z Moray, mlecznego budyniu paczkowanego w Londynie oraz kompotu z konserwy z Evesham. Na kolację były scone’y (placki żółte od sody i zupełnie niejadalne) oraz sleeshacks (smażone plastry ziemniaków) oraz zimna wołowina. Okazało się, ze śpiewający piasek to drobny, biały, nadmorski piach, który kiedy się po nim stąpa lub gdy przewiewa go wiatr, wydaje odgłosy. Po kilku dniach pobytu na wyspie inspektor powrócił do domu przyjaciół. Przed wyjazdem na Hebrydy zamieścił w londyńskich gazetach ogłoszenie, w której była rymowanka i prośba o kontakt listowny. Kiedy wrócił, na poczcie czekał na niego worek z listami. Jednak żaden z nich nie przyniósł pożytku. Natomiast samo zamieszczenie ogłoszeń dało korzyść, bo oto do Granta przyjechał nieznajomy mężczyzna, który poinformował go, że rymowanki tej użył kiedyś jego najlepszy przyjaciel, z którym kilkanaście dni temu nagle stracił kontakt. Nazywał się Bill Kenrick. Przybysz pokazał mu zdjęcie, na którym było kilka osób, a Grant bezbłędnie wskazał Kenricka. Rozpoznał go, bo wcześniej już widział jego twarz. Była to twarz denata z pociągu – Charlesa Martina. To było przełomowe dla sprawy odkrycie. Inspektor wspólnie z przyjacielem zmarłego oraz z pomocą kolegów ze Scotland Yardu chciał wyjaśnić tę sprawę przed swoim powrotem z urlopu do pracy. Zostało mu na to tylko kilka dni. Tropy będą różne, a jeden z nich będzie prowadził aż do legendarnego miasta Wabar (a właściwie: Ubar lub Irem) – Atlantydy Półwyspu Arabskiego…

Książkę tę przeczytałem zafascynowany „Córką czasu” i jej głównym bohaterem. I nie rozczarowałem się nią, a nawet bardzo mi się spodobała. Nie ma w niej pościgów, strzelanin, przemocy, nie ma też wulgaryzmów i erotyzmów. Grant jest dość sympatycznym człowiekiem, uczciwym i bardzo kulturalnym. Jako policjant wyróżnia się niesamowitą intuicją, spostrzegawczością i pamięcią. Działa niezbyt szybko, ale sprawnie, metodycznie i pomysłowo. Podstawą sukcesów są jego szare komórki. Powieść jest wciągająca i szybko się ją czyta. Autorka stosuje w niej ciekawe porównania oraz przybliża czytelnikowi szkockie zwyczaje. Umie też tak opisać przyrodę, że można odnieść wrażenie, że ogląda się ją własnymi oczami. Planuję przeczytać kolejnej jej książki z serii „Inspektor Grant”, no i oczywiście – choć nie są to powieści milicyjne – zrecenzować je w Klubie.

Ciekawe cytaty:
Przełożony Bryce do podwładnego – Granta: „Urlop zdrowotny (…) Do czego to dochodzi w policji. Za moich czasów człowiek trwał na posterunku do upadłego, a meldunki pisał tak długo, dopóki go nie pozbierano z podłogi i nie wywieziono karetką”.
„Porozumiewawcze przymrużenie oka, z jakim prawie każdy Szkot mówi o whisky, jest wynikiem dziedzicznego obciążenia tradycjami prohibicji, kościelnej lub państwowej”.