- Autor: Czerniawski Czesław
- Tytuł: Nie wychodź na pokład po zmroku
- Wydawnictwo: KAW
- Seria: Różowa okładka
- Rok wydania: 1988
- Nakład: 50.000 egz.
- Recenzent: Robert Żebrowski
NIEBEZPIECZNE ZABAWY NA STATKU.
Cóż mogę poradzić na to, że najbardziej lubię „wyspy”, a jeśli jest to „wyspa” na statku to już dla mnie wprost cudownie. „Nie wychodź …” jest pierwszą przeczytaną przeze mnie książką tego autora.
Cena okładkowa książki to 250 zł, ja zaś kupiłem ją niedawno za 5 zł. Książka ma 256 stron – wystarczyły mi 2 dni na jej przeczytanie w pieleszach.
Tytuł jest w pełni adekwatny do treści. Okładka książki przedstawia ledwo widoczny – z uwagi na panujące ciemności – zarys statku.
Akcja od początku do końca toczy się na polskim statku handlowym „Uniafrica” udającym się w rejs do Afryki Zachodniej. Zaczyna się zaś w szczecińskim porcie. Głównym bohaterem powieści jest kapitan Antoni Doliński – „najlepszy spec od zabójstw w wydziale kryminalnym swojej komendy”. W książce kilka razy wspomniana jest jego otyłość i to, że w pracy lubi dryl wojskowy (oczywiście wobec innych, a nie siebie). Na statku znalazł się on jedynie jako pasażer udający się do nigeryjskiego Lagos, by stamtąd odebrać swojego syna – marynarza – który był tam hospitalizowany. Poza nim, na pokładzie, jest jeszcze sześcioro innych pasażerów. Postacie te są dobrze scharakteryzowane, szczególnie pan Gamratek i pani Kalina, którzy są nie tylko śmieszni, ale przede wszystkim mocno irytujący. Pasażerowie wzięli ze sobą w podróż po 5 dolarów, bo tylko tyle było można. Akcja rozwija się powoli. Na początku fabuła skupia się na elementach życia pokładowego. I tak dowiadujemy się, że na śniadanie – zawsze poza niedzielą – podaje się dwa jajka, a są różne ich postacie: jajecznica na szynce, sadzone lub na miękko. Na kolację zaś – oczywiście jeśli nie ma sztormu – podaje się jakieś danie na gorąco np. flaczki. Z alkoholi dostępna jest wódka Żytnia, piwo Żywiec, koniak i winiak.
Intryga kryminalna zaczyna się na stronie 64. Na pokładzie zostają znalezione zwłoki marynarza z rozbitą głową. Powołana przez kapitana statku komisja orzeka, że był to wypadek. Niedługo później okazuje się, że kilku z członków załogi, w tym ofiara wypadku, dostało nekrolog dotyczący młodego mężczyzny, z napisami po środku „Nie wychodź na pokład po zmroku”. I tu kapitan Milicji wkracza do akcji, którą utrudnia mu … kapitan statku. Dochodzi do kolejnych zdarzeń – zabójstw i ich usiłowań. W swoim dochodzeniu Doliński korzysta listownie z pomocy swoich podwładnych w Szczecinie oraz podpowiedzi syna. Czy sprawcą tych przestępstw jest jedna osoba, czy może kilka różnych, a może jest to jakaś grupa przestępcza ? Tego oczywiście nie zdradzę.
Fabuła jest ciekawa, a akcja – od chwili ujawnienia zwłok – toczy się sprawnie. Książkę czyta się dobrze z uwagi na styl pisania, choć jak dla mnie za dużo jest w niej opisów. Jednak uczciwie trzeba przyznać, że są one dobrze wpisane w fabułę . Nie ma w nie wulgaryzmów i erotyzmów, choć są wątki romansowe, pojawiają się też elementy humorystyczne.
Ciekawy cytat:
„ Miałem jednego kolesia … Pływał już ładnych kilka lat na różnych statkach, a ledwie przyszła ciut większa fala, zaraz zaczynał rzygać… Potem zmarło się kolesiowi”. „Od tego rzygania?” „Chyba nie. Doktorzy mówili, że z przepicia”.