- Autor: Brutter Robert
- Tytuł: Rekontra
- Wydawnictwo: „SM-Media”
- Seria: Sensacja
- Rok wydania: 1992
- Nakład: 20000
- Recenzent: Robert Żebrowski
Wśród ślepych jednooki jest królem
Na początek wyjaśnienie pojęć:
Robert Brutter (duńskie słowo „brutter” to polskie „złamany”) był pseudonimem literackim Andrzeja Grembowicza (1958-2018) – pisarza i scenarzysty. W czasach PRL-u wydał tylko jeden kryminał (w roku 1988). Był to „Spadek na życzenie”, który od 11 już lat ma recenzję w naszym Klubie.
Rekontra to pojęcie karciane. W podstawowym znaczeniu oznacza, że gracz zobowiązuje się wygrać zapowiedziany kontrakt mimo kontry przeciwnika. Tytuł książki świetnie wpisuje się w jej fabułę.
Wielki konkurs im. Alistera MacLeana (wymieniony na okładce książki) to chyba Wielka lipa. Internet nic o takim konkursie nie słyszał, ja również, choć to wcale nie są pewne wyznaczniki. Błędnie napisane imię patrona konkursu – zamiast Alistera powinno być Alistaira – też o niczym nie świadczy. Ale o tym, że to raczej kłamliwa reklama, świadczy druga: „Nowa powieść mistrza kryminału” – całkowicie kłamliwa, bo Brutter nie mógł być mistrzem kryminału z dwóch powodów: po pierwsze – do tej pory napisał tylko jeden (bo „Parszywy dublet” z 1992 roku to raczej sensacja), po drugie – jego książki do mistrzowskich nie należą. No, ale wymienienie nazwiska MacLeana i to w ramce, rzuca się w oczy i zachęca do zakupu oraz przeczytania książki, co i mnie się przydarzyło.
Wydawnictwo (Oficyna Wydawnicza) „SM-Media” to efemeryda i meteoryt zarazem. Poza „Rekontrą” znam jeszcze tylko dwie ich publikacje: „Recepty znachorów” (nie czytałem) oraz „Jedenastka miliarderów” o polskich piłkarzach z klubów zagranicznych (miałem, czytałem, polecam).
Mark Galloway – prywatny detektyw, właściciel i jedyny pracownik zadłużonej i upadającej agencji detektywistycznej „Galloway – zlecenia prywatne” („czy firma upada, bo on pije, czy on pije dlatego, bo firma upada”?) Przypomina nieco Philipa Marlowe’a, czy Lew Archera – regularnie popija, w domu i w pracy (najczęściej whisky i brandy), regularnie też obrywa, nie tylko po głowie, ale w odróżnieniu od picia – często do nieprzytomności. Chyba jednak więcej go od nich różni: po pierwsze – jest Brytyjczykiem, po drugie – umie powstrzymać swój popęd płciowy. Ma też ważną zaletę: jest świadomy tego, że się stacza, że w takim stanie niewiele dobrego może zdziałać, nie stosuje też mechanizmów iluzji i zaprzeczania (minimalizowania, intelektualizowania, racjonalizowania, koloryzowania wspomnień, itd.) i podejmuje działania do wyjścia z nałogu.
Książka liczy 128 stron, ceny okładkowej nie ma, ja zaś kupiłem ją wiele lat temu za 1 zł, a dokładnie 99 gr.
Akcja toczy się w Londynie oraz w okolicach Grimsby. Właściciel dużej firmy detektywistycznej Archie Berrigan zwrócił się do Marka Gallowaya z ofertą ochroniarską. Edward Rexhorte, prezes „Copetrolu”, otrzymywał listowne pogróżki odnośnie jego córki – Victorii. Galloway miał ją wziąć pod ochronę. W tym celu wyjechał z nią, jej koleżanką – May Toomer, a także dwoma pracownikami Berrigana – Seanem Pynchonem (bokser) i Tedem Wesleyem (strzelec) do domku myśliwskiego Rexhorte’a pod Grimsby. Przed wyjazdem prezes poinformował detektywa, że jego córka jest erotomanką i prosił by ten chronił ją nie tylko przed porwaniem, ale też przed płcią męską. Drugi temat detektyw załatwił od razu i to skutecznie. Pynchonowi i Wesley’owi powiedział, że dziewczyna „wróciła niedawno z kontynentu i przywiozła ze sobą jakąś brzydką chorobę. Teraz się leczy, ale jest tak wkurzona na wszystkich facetów, że chętnie obdarza tą chorobą każdego, kto się nawinie”. Pierwszy temat mu jednak nie wyszedł. Z uwagi na zdradę Wesleya, dziewczynę porwano. W domku pojawił się inspektor Alistair Stephens ze Scotland Yardu, który nabrał podejrzeń, że zdarzenie to jest sprawką … Gallowaya. Mark by oczyścić się z podejrzeń poprosił szefa innej agencji detektywistycznej – Raya Olbromsky’ego o pomoc w ustaleniu prawdziwej tożsamości Wesleya, by mógł odnaleźć dziewczynę. Tożsamość została ustalona; okazało się, że „Wesley” to niezły gagatek. Dziewczyny Galloway nie odnalazł, bo … powróciła już do domu. Jej ojciec wypłacił detektywowi ogromną sumę pieniędzy i polecił … zaprzestać poszukiwań „Wesleya”. Nie spodobało się to Gallowayowi, więc postanowił dokonać rekontry. Aby to uczynić, musiał wrócić do dawnej formy. Aby zaś wrócić do dawnej formy, musiał udać się do swojego znajomego – Dawida Hamiltona, byłego trenera karate i alpinisty, prowadzącego ośrodek kondycyjny dla sportowców. Aby móc tam przebywać i ćwiczyć, musiał przestać pić. I przestał, i wrócił do formy, i powrócił do Londynu, i zrekontrował. A sprawa nie będzie dotyczyć tylko porwania, bo stopniowo, jeden po drugim zaczną się pojawiać trupy …
„Rekontra” to typowa, polska, peerelowska, pseudoangielska powieść kryminalna. Są w niej obcobrzmiące lokalizacje, mniej obco brzmiące nazwy trunków, samochodów i broni palnej, a także zupełnie nie obce maniery i zachowania. W książce sporo się dzieje. Smutno się jednak robi, widząc jak fizycznie maltretowany jest główny bohater, tym bardziej, że jest to sympatyczny i uczciwy facet. Na końcu wszystko jest wyjaśnione od A do Z, choć przyznam się, że nie miałem siły, by to wszystko zrozumieć. Ale przecież nie mam takiego obowiązku. Ja mam przeczytać książkę od deski do deski (ewentualnie pomijając fragmenty, które mi zupełnie nie pasują), napisać, co na jej temat wiem i co ewentualnie o niej myślę lub czuję, i wysłać to mailem na właściwy adres. Rozumienie (przynajmniej w tym przypadku) pozostawiam innym. Quod erat faciendum.