Bronisławski Jerzy – Anatomia zdrady 114/2022

  • Autor: Bronisławski Jerzy
  • Tytuł: Anatomia zdrady
  • Wydawnictwo: MON
  • Seria: Labirynt
  • Rok wydania: 1971
  • Recenzent: Mariusz Młyński

Słuszna idea, bezbarwne wykonanie

W tym przypadku przynajmniej nie ma żadnych wątpliwości – Jerzy Bronisławski był pułkownikiem Służby Bezpieczeństwa, więc jego książka to dość rzetelna i, co ciekawe, nawet nie za bardzo propagandowa przestroga przed pokusą łatwej mamony. Inspiracją do jej napisania był śmiertelny wypadek, któremu uległ mikrobiolog, doktor Andrzej Wilk – w jego samochodzie milicja znalazła ukrytą radiostację, a w oparciu siedzenia skrytkę z walutą i papierami zadrukowanymi kolumnami liczb. Autor przeglądając dokumenty zapoznał się z życiem denata: jako młody praktykant wyjechał na stypendium do instytutu w Bawarii; tam zainteresowało się nim CIA i złożyło mu propozycję współpracy, na którą przystał. Plan Amerykanów był długofalowy: chcieli, aby Wilk piął się w górę w naukowej karierze i otrzymał kierownicze stanowisko w dziedzinie mikrobiologii; w szczególności interesowały ich przygotowania do walki z epidemiami. Wkrótce doktor otrzymuje też inne zlecenie – jako „Tomato-231” ma przekazywać do CIA informacje o charakterze wojskowym.

Książka jest czymś w rodzaju fabularyzowanego reportażu; mamy autora, który opowiada o rozmowach z oficerami prowadzącymi śledztwo i z osobami, które przewijały się w życiu Andrzeja Wilka i mamy samego doktora, którego życie opisane jest niczym w jakimś kryminale. Sama postać doktora przedstawiona jest, rzecz jasna, dość negatywnie ale bez przesady – spodziewałem się, że może być pokazany jako skończone bydlę pozbawione czci i honoru, a tymczasem wydaje się, że był to człowiek dość bezbarwny dla którego jedynym bodźcem do współpracy z Amerykanami był szelest zielonych papierków. Samo CIA pokazane jest też dość łagodnie; owszem, pojawia się tu stwierdzenie, że jest to królestwo „w którym rządzi pięść, nóż, kastet i trucizna” ale po pułkowniku SB spodziewałem się większej drapieżności:-) Można więc powiedzieć, że idea tej książki jest słuszna, wszak już Dante zdrajców umieścił w dziewiątym kręgu piekła; wykonanie jednak jest, co prawda, zgodne z linią władzy ale dość przeciętne.