- Autor: Krawczyk Agnieszka
- Tytuł: Dziewczyna z aniołem
- Wydawnictwo: Wydawnictwo SOL
- Seria: Seria z Kilerem
- Rok wydania: 2012
- Recenzent: Anna Lewandowska
Zbrodnia prawie doskonała
Gdyby ktoś mnie spytał o największe „kryminalne” zaskoczenie ubiegłego lata, bez wahania wskazałabym „Dziewczynę z aniołem” Agnieszki Krawczyk.
Okazuje się, że autorka pogodnych i zabawnych książeczek dla pań potrafi napisać porządny, ponury kryminał, zawierający sporą dawkę emocji i solidnie trzymający w napięciu.
Rzecz dzieje się w Krakowie pod koniec lat pięćdziesiątych. Czasy to były raczej ponure, komuna w całej pełni. Kraków, który wprawdzie ocalał z wojennej pożogi, ale jednak miał trochę ran do lizania, raczej mało przypominał ten dzisiejszy, po którego urokliwych uliczkach spacerują kolorowe tłumy turystów. Wtedy mało kto zajmował się turystyką, zaniedbane ulice otoczone solidnie podniszczonymi kamienicami nie zachęcały do spacerów. W dodatku pora roku też nie najlepsza – przedwiośnie, ogołocone z liści drzewa i tonące w błocie trotuary.
I oto w tej ponurej scenerii, rodem jak z Dickensa czy Conan-Doyle’a, zostaje popełniona zbrodnia. Tuż przed Wielkanocą zostaje zamordowana córka prokuratora. Piękna dziewczyna, uczennica liceum, gwiazda szkolnego koła teatralnego. Została sama w domu na czas wyjazdu rodziny na wieś, a przebiegły morderca wykorzystał okazję.
Trudno było domyślić się przyczyny – śladów gwałtu nie znaleziono, a przecież tak młoda osoba raczej nie miała szans narazić się komuś do tego stopnia, by chciał pozbawić ją życia. Chyba że ktoś w ten okrutny sposób zemścił się na jej ojcu. Po Krakowie zaczyna krążyć plotka, że morderstwo ma podtekst polityczny. Wkrótce zostaje zatrzymany podejrzany, który wprawdzie z polityką nie ma nic wspólnego, ale miał zadawniony żal do prokuratora.
Kolega szkolny zamordowanej zaczyna prowadzić śledztwo na własną rękę. Ma podejrzenia, ale po pewnym czasie wszystkie upadają. Tyle tylko, że dowiaduje się o niezwykłej przeszłości swojego ojca i jego przyjaciół. Jednym z tych przyjaciół był właśnie prokurator, ojciec zamordowanej.
Takich niezwykłych historii jest w książce więcej – powieść jest barwna i wielowątkowa. Młody detektyw wpada na trop wielu tajemniczych spraw, które dzieją się pod powierzchnią pozornie uładzonego życia krakowskich mieszczan.
Sprawa zostaje wyjaśniona, winny ukarany. Co prawda wątpliwości jest sporo, ale nikt nie protestuje – bezpieka trzyma rękę na pulsie, lepiej się nie narażać. I dopiero pewien tajemniczy list, który po wielu latach dociera do adresata, wyjaśnia co wtedy naprawdę się zdarzyło.
Historia jest całkowicie fikcyjna i autorka zarzeka się, że nie miała ambicji napisania powieści historycznej. Tyle tylko, że zainspirowały ją tajemnicze morderstwa uczniów, dokonane w przeszłości. Pisze jednak tak sugestywnie, przytacza tak wiele prawdopodobnych zdarzeń, a bohaterowie wydają się tak prawdziwi, że nie sposób oprzeć się wrażeniu, że nawet jeżeli historia nie wydarzyła się naprawdę, to miała pełne szanse się wydarzyć.
Komentarze
Pamiętam ten Kraków. Jestem tylko o 3-4 lata młodszy od głównych bohaterów książki. Tak dokładnie było. W moim liceum też działało kółko dramatyczne, tylko ukierunkowane na twórczość patrona szkoły – Stanisława Wyspiańskiego.
Nasze wzruszenia i rozterki były podobne. Na szczęście obyło się bez aż takich dramatów. A obyczajowość mieszczańskiego Krakowa ewoluuje bardzo powoli…
Pozdrowienia,
Tadeusz
Autorka z pewnością zna nieco inny Kraków – urodziła się w 1972 roku. Wyrazy podziwu należą się więc jej za tak plastyczne oddanie atmosfery Krakowa z lat pięćdziesiątych.
A książka naprawdę warta uwagi – zainteresuje nie tylko mieszkańców Krakowa 🙂
Anna Lewandowska
Szanowni Państwo,
z dużym ukontentowaniem przeczytałem recenzję koleżanki Anny Lewandowskiej. Powieść czytałem. Ujęło mnie to, że Autorka uwypukliła, iż Kraków poza szlakiem dla wycieczek szkolnych jest zupełnie nieznanym miastem. Więcej tu z Łodzi Tuwima niż z grodu, gdzie snują się mgły Wyspiańskiego. Miłe, trafne odczytanie. Mnie w powieści zraził kobiecy sentymentalizm (mocno widoczny w sentymentanych refrenach), ale ja jestem cyniczny do szpiku. Czekam na następne omówienia.
Ukłony
Kot