- Autor: Markiewicz Jan
- Tytuł: Przygody z kryminalistyką – ze wspomnień biegłego
- Wydawnictwo: Wydawnictwo Prawnicze
- Seria:
- Rok wydania: 1983
- Nakład: 50275
- Recenzent: Waldemar Szatanek
LINK Recenzja Iwony Mejzy
„For money…”
Za każdym sukcesem frontmena kryje się ciężka praca zaplecza. Nie tylko bowiem widowiskowe pościgi, strzelaniny czy wyrafinowane dedukcje się liczą w walce z przestępstwem.
I tak by wykryć zbrodnie, ująć złoczyńcę a potem go skazać, potrzebne jest nie tylko przebojowe śledztwo komisarza , inspektora czy detektywa tej czy innej służby, a właśnie do tego jesteśmy przyzwyczajeni w literaturze kryminalnej. Ale też potrzebne jest to co się dzieje za kulisami , w zaciszu laboratoriów kryminalistycznych.
Szukając ciekawostek około kryminalnych by móc je wam potem zrecenzować trafiłem na wspomnienia jednego z takich „cichych bohaterów” pracy milicyjno-śledczej : Jana Markiewicza. On właśnie jako młody laborant , jeden z pierwszych roczników w Polsce Ludowej chemii na Uniwersytecie Jagiellońskim, już od lat czterdziestych służył pomocą Milicji i prokuraturze współtworząc krakowski Instytut Ekspertyz Sądowych .
Niestety to tyle dobrego co można o tej książeczce powiedzieć bowiem autor mimo iż spisuje swoje wspomnienia to właściwie o niczym ciekawym nie pisze a właściwie pisze jakby robiąc ze swojej działalności wielką tajemnicę np. pisząc o jakichś śledztwach nawet tych z lat 50-tych opisuje je na takim poziomie ogólności że każdy z nas mógłby takie wspomnienia na bazie notatek prasowych spisać . Nawet pisząc o jakimś udanym śledztwie nie opisuje kto je osiągnął tylko piszę enigmatycznie : Docent C. , Magister X itp.
A mogło by być fajnie bo mamy np. cały rozdział poświecony walce z bimbrownictwem (znów mam skojarzenie filmowe jak z bimbrownictwem walczył Sierżant Lichniak w kultowym filmie Tadeusza Chmielewskiego „Wiosna Panie Sierżancie” ) Polecam też rozdział „Na tropach złodzieja” poświęcony lżejszym śledztwo ale dającym przykład jak łatwo jest wpaść niby mając wszystko w swojej „zbrodni” dopracowane. Lekko surrealistyczny za to jest wątek wybuchy w baraku robotniczym jak mawiają Rosjanie : „I straszno i smieszno”
Na plus niewątpliwie warto jednak zapisać iż mamy opisy śledztw oryginalnych , bez zbytnich ubarwień literackich, nie wiele też jest ideologii.
Nieodmiennie jednak przy tego typu lekturach nasuwa mi się jedno pytanie… Po co ktoś to napisał… Sukcesu literackiego raczej nie odniósł (mimo iż nakład to aż 50 tys.) , nie bardzo też spełnił się w typie „co mi w duszy gra” (tylko 77 stron) . Pozostaje wiec tylko jedna odpowiedz …
Że zacytuję klasyka „Leo why?”