Zeydler-Zborowski Zygmunt – Sekret Julii 152/2011

  • Autor: Zeydler-Zborowski Zygmunt
  • Tytuł: Sekret Julii
  • Wydawnictwo: Iskry
  • Seria: Klub Srebrnego Klucza
  • Rok wydania: 1981
  • Nakład: 100250
  • Recenzent: Norbert Jeziolowicz

LINK Recenzja Wiesława Kota

Najładniejsze dziewczyny idą do „LOT-u”

Każdy, kto czytał moje dotychczasowe recenzje bez wielkiego wysiłku zauważy, że jestem wielkim admiratorem twórczości Zygmunta Zeydlera Zborowskiego. Nie za bardzo sobie wyobrażam napisanie negatywnej recenzji na temat jego książek — i właśnie takie podejście będę kontynuował także w przypadku „Testamentu Julii”.

Zaryzykuje tezę, iż powieść ta powstałą w wyniku presji ekonomicznej. Wydawnictwo może upominało się o kolejny tekst (może nawet zaliczka była już wypłacona i wydana) a ZZZ posiadał jedynie kilka szkiców do pomysłów na powieści. Ale w końcu fachowiec zawsze sobie poradzi i potrafi stworzyć coś z niczego.

W „Sekrecie Julii” autor więc nieco eksperymentuje ze strukturą powieści. Najpierw przez 77 stron przedstawionych zostaje w odrębnych rozdziałach kilka zupełnie odrębnych wątków:

  • pierwszy wątek romantyczny: zakochany włoski milioner poszukuje za pośrednictwem pewnego geszefciarza dziewczyny z Polski o imieniu Julia, w której się zakochał platonicznie tylko na podstawie fotografii oraz korespondencji listownej. W zamian z pomoc obiecuje owemu Ryszardowi Bonerowi ściągnięcie go do Włoch i ułatwienie startu zawodowego w tamtejszej branży filmowej.
  • drugi wątek romantyczny: dojrzała mężatka zakochuje się w lektorze języka angielskiego, który jest wprost przerażająco brzydki (porównuje się go do Quasimodo wynurzającego się z mroków Notre Dame), ale jej i tak zazdrosny mąż zaczyna ją podejrzewać o zdradę i popadać niemalże w szaleństwo,
  • wątek obsesyjno-hobbystyczny: żądza jednego z kolekcjonerów do posiadania jednej z książek będących w posiadaniu warszawskiego bibliofila — lektora języka angielskiego,
  • wątek bandycko -marginesowy: kilku zdemoralizowanych młodych bandziorów z marginesu społecznego znajduje się w „sytuacji bezdewizowej”, a że potrzebuje pieniędzy na drugą ratę zapłaty za samochód, wiec postanawia okraść wuja jednego z nich słusznie podejrzewając u niego jakieś dolarowe oszczędności.

Dodatkowo fragment akcji rozgrywa się we Włoszech, co z jednej strony chyba oddaje sympatię pisarza do tego kraju (wątki włoskie są relatywnie częste w twórczości ZZZ), a drugiej nadawało wtedy powieści kryminalnej takiego bardziej międzynarodowego poloru, co ówcześni czytelnicy (w tym autor recenzji) bardzo sobie cenili.

Dopiero na stronie 78 (z 188) pojawia się niezastąpiony major Downar i to od razu trafia w ogień wydarzeń czyli na miejsce zbrodni. A zamordowany został Błażej Reiting, czy wyżej wskazany lektor z drugiego wątku romantycznego, bibliofil z wątku obsesyjno-hobbystycznego oraz wuj z wątku bandycko-kryminalnego. Aby jeszcze bardziej zagmatwać zagadkę okazuje się, że badania laboratoryjne wykazują większą liczbę prób zamordowania denata. Napięcie u czytelników zostaje jeszcze bardziej podkręcone poprzez fakt, że już w trakcie pierwszych przesłuchań dwie osoby zupełnie niezależnie przyznają się popełnienia morderstwa (str. 99 i 102). Najpóźniej od tego momentu wiadomo, że śledztwo będzie trudne i podoła
mu może wyłącznie taki wybitny specjalista jak major Downar.

Oczywiście, ZZZ wykazał jak zwykle pełen profesjonalizm, a więc mordercą okazuje się osoba spoza głównego nurtu wyżej wymienionych wątków, a motywem jest zwykła i banalna chciwość, chociaż bezwzględność postępowania mordercy dziwi nawet milicjantów.

Na swój sposób powieść ta poprzez skomplikowanie fabuły oraz pewną staroświeckość bohaterów przypomina nawet te najbardziej klasyczne europejskie powieści kryminalne z przełomu XIX i XX wieku: czytelnik czuje się trochę tak, jakby obcował z dziełem, które tworzyło kanon gatunku. Naprawdę szkoda, że ta powieść nie ukazała się nigdzie poza Polską. I pomimo faktu, że znacząca część „Sekretu Julii” ma charakter bardziej obyczajowo-romansowy, to jednak wielbiciele powieści kryminalnej niewątpliwie uznają to dzieło za „swoje”.

Smaczków obyczajowych dnia codziennego Peerelu czy topografii miast, jak zazwyczaj u ZZZ nie ma za wiele: ot, rzucone mimochodem wspomnienie gęsi kupionej w Hali Mirowskiej, kawiarnia „Nowy Świat” lub też mieszkanie Reitinga na ulicy Smolnej (akcja dzieje się w Warszawie).

A o tym, że kiedyś było może łatwiej prowadzić śledztwo świadczy także sposób prowadzenia poszukiwań pewnej ładnej dziewczyny w stolicy: funkcjonariusze od razu dochodzą do wniosku, że te ładne najpewniej pracują w następujących branżach: „teatr, film, telewizja, salony mód ….balet obsługa gości zagranicznych, LOT”. A że dysponowano zdjęciem poszukiwanej, to jej odnalezienie było tylko kwestią czasu i to dość krótkiego. Te czasy już miejmy nadzieję nie wrócą.