Szczerba Ryszard – Ślad prowadzi w przeszłość 158/2011

  • Autor: Szczerba Ryszard
  • Tytuł: Ślad prowadzi w przeszłość
  • Wydawnictwo: Iskry
  • Seria: Ewa wzywa 07
  • Zeszyt nr 20
  • Rok wydania: 1970
  • Nakład: 100000
  • Recenzent: Mirosław Kłusek

Szkielet na Czerniakowskiej

Ryszarda Szczerbę znam jako autora interesujących Szakali. Zostały mi w pamięci niesamowite obrazy dewastowanych cmentarzy, samotnego dwurodzinnego domu, który krył w sobie mroczną tajemnicę i opis typowej dla lat pięćdziesiątych poczekalni dworcowej w jednym z miast na Ziemiach Odzyskanych. Przepisuję fragment: „Mimo różnego stylu budownictwa, wielkości i czystości miała wspólne cechy dla wszystkich dworców tamtych lat. Można w niej było znaleźć nad ranem wielu pijanych i licznie reprezentowany światek włóczęgów i prostytutek”.

Jako że sam urodziłem się i wychowałem na owych Ziemiach Odzyskanych, chętnie czytam wszystkie takie rzeczy. A gdy już przewracałem kartki Adresata nieznanego Barbary Gordon, to nie mogłem wręcz pozbyć się wrażenia, że Lipowo to moje rodzinne miasteczko. Moja kraina łagodności pośród nadodrzańskich lasów.

Wystarczy tylko spojrzeć na okładkę tego zeszytu z serii Ewa wzywa 07, aby nie mieć już żadnych wątpliwości, w jaką to przeszłość zaprowadzi nas tytułowy ślad. Szkło powiększające i jakieś strzępy wypełnione gotycką czcionką oraz resztka zaświadczenia z nazwiskiem Alfred Kurzbach. Warstwa ideologiczna opowieści Szczerby jest rozszyfrowana: doświadczenie drugiej wojny światowej i przestrogi przed niebezpieczeństwem niemieckim.

Trop przywodzi prowadzącego śledztwo majora Józefiaka do Bydgoszczy. Tam spotyka swego dawnego kolegę, który opowiada mu o tym wszystkim, co działo się między Polakami i  Niemcami po dojściu Hitlera do władzy. A nie działo się dobrze ani w samej Bydgoszczy, ani w ogóle na Pomorzu. Może warto tu przypomnieć Sąsiadów Aleksandra Ścibora-Rylskiego z Jerzym Matałowskim i Evelyn Opoczynski. W filmie też mamy Bydgoszcz, wybuch wojny i miłość Polaka Piotra i Niemki Anny-Marii. To tyle o warstwie ideologicznej książki Ryszarda Szczerby.

Punkt drugi: obraz społeczeństwa. Obraz to może nazbyt wiele powiedziane, ale w każdym bądź razie szereg ciekawych migawek obrazujących ówczesne status quo, choćby te lipcowe upały anno domini 1968 (?). Lato stulecia!

W czasie rozkopywania fundamentów starego domu na Czerniakowskiej znaleziono ludzki szkielet. Budynek spłonął jeszcze podczas powstania warszawskiego, ale ów człowiek nie zginał pod palącymi się gruzami, lecz później. Jedno wiadomo na pewno: szczątki przeleżały w ukryciu ponad dwadzieścia lat, a wraz z nimi skorodowany już mocno niemiecki pistolet, parabellum wzór 08, kaliber 9 mm.

Z ulicy Czerniakowskiej z końca lat sześćdziesiątych przenosimy się zaraz do Szczecina z lat 1945 — 1946. Przywołano atmosferę stacji Dąbie z przejeżdżającymi transportami wojskowymi, całą tą wędrówką ludów z tamtych lat, a więc pociągami wiozącymi wysiedlanych Niemców i przywożącymi polskich osadników. To pomieszanie i poplątanie współczesności z dawno minioną przeszłością wydaje mi się dużym atutem opowieści Ryszarda Szczerby.

I tak przyjaciel Józefiaka, major Nowakowski, udzielając swoich rad, snuje takie oto wspomnienia: „Po wyzwoleniu ludzie mieszkali często w gruzach. Rozumiesz, o co mi chodzi? Przypomnij sobie „wampira warszawskiego”. Pamiętasz, jak go ujęto? Powiedział on do jednej ze swych niedoszłych ofiar: „Zabiję cię w miejscu, w którym mieszkałem” lub coś podobnego. I to go przecież zgubiło. Kobiecie udało się uciec. Potem wskazała miejsce, w którym ją napadnięto. Były to jakieś stare gruzy porosłe chwastami. I wtedy ustalono, że przede wojną stały tam drewniane baraki, które we wrześniu spłonęły. Następnie stwierdzono, kto w barakach tych mieszkał i … zbrodniarza ujęto”.

Jest to autentyczna historia z początku lat pięćdziesiątych. Tadeusz Ołdak, ów „wampir Warszawy” został skazany na śmierć 31 stycznia 1951 roku. Chyba najciekawszy opis tej sprawy znalazłem w zbiorze Współczesny pitaval polski Kazimierza Larskiego („Czytelnik” 1962 rok).

Po omówieniu punktu pierwszego: warstwa ideologiczna, drugiego: obraz społeczeństwa, pozostaje punkt trzeci: strona formalna, anatomia tego kryminału. Ślad prowadzi w przeszłość to wzorcowy przykład polskiej powieści milicyjnej. Hybrydyczność, wbrew twierdzeniom Barańczaka, jest mocną stroną polskich książek kryminalnych, które powstały po wojnie. Zresztą zarzut nierozwiązywalnej sprzeczności (funkcje perswazyjne rozsadzające spójność struktury literackiej) można z równym powodzeniem postawić także kryminałom pisanym na Zachodzie. Jeśli ktoś z góry zakłada sobie końcową konkluzję, to tak zbiera i interpretuje materiał, aby „wyszło na jego”.

Zdradzę jedynie, że tajemnica szkieletu z ulicy Czerniakowskiej znajdzie swoje rozwiązanie w małej nadmorskiej miejscowości. Książkę Szczerby czyta się świetnie, ale jeśli mam być szczery, to jeszcze bardziej niż perypetie śledcze wciągają mnie opisy kawiarni, plaży, miejscowości letniskowej przed i po sezonie. Przestępca został zdemaskowany, a tego się oczywiście spodziewałem. Natomiast wynajmujący pokój we wrześniu w nadbałtyckim miasteczku płacił czterdzieści złotych za dobę, a o tym nie miałem pojęcia.