Lassota Ryszard – Pościg 157/2011

  • Autor: Lassota Ryszard
  • Tytuł: Pościg
  • Wydawnictwo: MON
  • Rok wydania: 1975
  • Nakład: 20000
  • Recenzent: Waldemar Szatanek

Oj grubymi nićmi szyta ta intryga oj grubymi…

Wiecie, że mam problem z twórczością Ryszarda Lassoty. Z jednej strony ciągle go krytykuje, z drugiej strony nie dość że ciągle coś jego czytam to pewnie wręcz stałem się głównym w kraju jego znawcą. Jego książki nie są słabe, z reguły stoi za nimi jakiś pomysł.

Szczerze mówiąc to nawet nachalna propaganda mnie nie zraża – takie były czasy. Oczywiście jest kilka mega gniotów (np. „Hong Kong Expres”, w ogóle słabszy jest późny okres jego twórczości ), ale jest też kilka naprawdę niezłych pozycji np. „Straż przyboczna” – fajna przygodowa książka o rywalizacji miedzy farmerami na polskiej wsi. Najlepsza (i niewątpliwie inna od pozostałych) „Noc miłości” to wręcz gotowy scenariusz filmu o tym jak młody człowiek przez głupotę staję się przestępcą.
„Pościg” w tym zbiorze jest gdzieś po środku stawki. Mamy bójki, strzelaniny, pościgi, zwroty akcji, skomplikowane śledztwo. Właściwie przez długi czas nie wiemy co jest główną zbrodnią w książce. Dodatkowy plus za kolejne wtręty „uczłowieczające” głównych bohaterów całej twórczość Lassoty czyli porucznika SB Henryka Janczaka i jego mentora z wojska kapitana Wolińskiego. Fajnym zabiegiem jest też to, że opowieść dzieje się niejako równolegle do dwóch innych książek Lassoty, choć to pewnie widoczne jest tylko takim „fachurom” jak ja.
Minus za schematowość (znów młody gniewny ze wsi dzięki pracy, sportowi i wojsku rozwiązuje zagadkę kryminalną przy okazji ratując swoje miłosne życie). Przez długi czas (tak z 80 stron) czytając „Pościg” zastanawiałem się czy już tej książki nie czytałem…
Musicie przyznać że aż taka powtarzalność nie świadczy za dobrze o autorze. No i ta intryga…
W znanym nam już mieście (choć nigdy nie nazwanym) dochodzi do szeregu zbrodni. Ginie nastolatek na dyskotece, zostaje porwana młoda mężatka uwikłana w romans z głównym bohaterem. W sfingowanym wypadku samochodowym ginie wybitny naukowiec miejscowego instytutu, a w równie podejrzanych okolicznościach samobójstwo popełnia ojciec zaginionej. Jak się domyślacie Milicja nie może być w takiej sytuacji obojętna i rozpoczyna żmudne śledztwo. Pozornie tych spraw nic nie łączy i trudno wytypować podejrzanego szczególnie że przestępcą okaże się mało spodziewana postać.
Nie będę zdradzał kto konkretnie jest tym złym, ale powiem dlaczego to robił…
Otóż jak mawiał klasyk „mamy tu do czynienia z zakamuflowaną opcją niemiecką”. A dokładniej jakieś 30 lat po wojnie ukazują się wspomnienia wojenne wymienionego wcześniej inżyniera. W wyniku lektury tych wspomnień mieszkający w tym miasteczku były esesman boi się zdemaskowania i w sobie tylko znany sposób urządza mała bitwę z milicją, SB itd. Robi to efektownie, ma umiejętności i sprzęt. Pytam się tylko: Po co ? Skoro mieszkał sobie spokojnie, znał się z tymi ludźmi, w czasie wojny był młodym człowiekiem i przez 30 lat nikt go nie rozpoznał, to fakt wydania książki (nawet ze zdjęciami) rzeczywiście był takim zagrożeniem ?
Według mnie mocno naginane…