Brutter Robert – Spadek na życzenie 12/2011

  • Autor: Brutter Robert
  • Tytuł: Spadek na życzenie
  • Wydawnictwo: Iskry
  • Seria: Klub Srebrnego Klucza
  • Rok wydania: 1988
  • Recenzent: Norbert Jeziolowicz

Wariacja na temat Agathy Christie

Mieliśmy w historii naszej powieści milicyjnej także relatywnie silny nurt kryminału presudoanglosaskiego.  Powiem szczerze,  młodzi czytelnicy wtedy pewnie nawet chętnie sięgali po właśnie takie powieści, ponieważ dawały one złudzenie obcowania z produktem zachodnim, który był ceniony siłą rzeczy bardziej. Ja także przyznaję się do takich błędów młodości. Zresztą przecież w tych powieściach poza nazwiskami bohaterów oraz nazwami ulic czy miast nie było najczęściej  (prawie)  żadnych elementów realnego życia w Wielkiej Brytanii lub USA, jednak  już nawet taka powierzchowna stylizacja spotykała się z uznaniem szerokich rzesz czytelników.

„Spadek na życzenie” to jeden z przedstawicieli tego podgatunku powieści milicyjnej,  ale nawet w tym kontekście jest to pozycja szczególna. Nie jestem także przekonany czy jej autor — od kilkunastu laty jeden z najbardziej znanych polskich scenarzystów (np. serial telewizyjny „Rancho”) chętnie by się przyznawał  do jej autorstwa. Co nie oznacza, że jest to zła powieść kryminalna — nawet wręcz przeciwnie, jednak trudno uznać, że jest ona oparta na oryginalnym pomyśle.

Już bowiem na pierwszej stronie czytelnik dowiaduje się o istnieniu Biura usług spadkowych (Pimlico, Sutherland Street 37).  Na kolejnej stronie okazuje się, że usługi spadkowe polegają ułatwianiu dostępu do spadku rodzinie, która nie może się już doczekać śmierci nielubianej, aczkolwiek zamożnej babci, dziadka, cioci etc. Przy czym gwarantowany jest zgon z przyczyn naturalnych. Klubowiczki oraz Klubowicze, którzy lubią twórczość Agathy Christie  bez wielkiego trudu rozpoznają podstawowy motyw fabularny motyw „Tajemnicy Bladego Konia” tej pisarki. Nie jest to może najlepsza jej powieść, ale jednak dość znana  napisanych przez nią „standalones”. Sam widziałem chyba w ostatnich latach dwie jej ekranizacje telewizyjne, chociaż po raz pierwszy ukazała się na rynku brytyjskim dopiero na początku lat 60-tych. Przy czym autor nie posuwa się do plagiatu, tylko prowadzi coś w rodzaju wariacji na zadany temat.

A co do dalszego rozwoju perypetii bohaterów powieści: oczywistym jest, że taka metoda niejako sztucznego przyspieszania spadkobrania jest na tyle poufna,  że żaden z klientów Biura nie będzie ujawniał zlecania takiej usługi, a więc powinno ona być  bezpiecznym interesem.  Sprawa się dopiero komplikuje, gdy okazuje się, że to nie pogrążona w bólu i oczekiwaniu na dostęp do gotówki  rodzina jest uwzględniona w testamencie nagle zmarłej na serce pewnej starszej pani, ale młoda dziewczyna  o imieniu Pamela, która opiekowała się nią w ostatnich miesiącach przez śmiercią.

Ta nieoczekiwana niespodzianka zmusza rodzinę do podjęcia działań niestandardowych, które w końcu muszą wzbudzić podejrzenia samej Pameli, jej narzeczonego,  dziennikarza Jacka, a i w końcu Scotland Yard zacznie się interesować sprawą. Wiadomo, że taka ilość zwabionych osób i instytucji musi doprowadzić do wyjaśnienia całej sprawy.  Sam winowajca  ucieka co prawda przed karzącym ramieniem  sprawiedliwości, ponieważ  sam pada ofiarą własnej „broni”. Tę broń można nawet umieścić w modnym w latach 80-tych w Peerelu nurcie bioenergetycznym (leczenie poprzez przykładanie rąk, różdżkarstwo etc. — nasi współplemieńcy naprawdę się wtedy tym interesowali).

Akurat próba podbudowania naukowego takiego bioenergetycznego morderstwa wychodzi dość bełkotliwie i mało przekonująco, ale w końcu seria ze srebrnym kluczykiem nigdy nie aspirowała do poziomu skryptu uniwersyteckiego. Chociaż moim zdaniem autor przekroczył granicę śmieszności wskazując na  prototypowy przyrząd do mierzenia tego rodzaju energii wykonany przez specjalistę z tej dziedziny, u którego konsultuje się redaktor Jack Lemon.

Książka jest napisania niezwykle sprawnie (zdecydowanie powyżej przeciętnej  tamtych czasów),  akcja toczy się wartko, mamy też kolejne próby zabójstw. Nienajgorszej próby są także dialogi  zakochanych pomiędzy Pamelą a Jackiem, które  inspirowane są niezawodnie przekomarzaniem się Karoliny Bacon i Joe Alexa (wiadomo czyjego autorstwa).  Z drugiej jednak strony w antykwariatach z pewnością można znaleźć oryginał królowej powieści kryminalnej, więc wybór raczej będzie oczywisty…..

Gdybym jednak pisał tę recenzję w roku 1988 wskazałbym może na to, że wydawnictwo Iskry zaoszczędziło cennych dla kraju dewiz, a polski  czytelnik dostał  nieźle w sumie napisaną książkę kryminalną. Jak na warunki Peerelu to nie był wcale taki najgorszy wynik.