Bojarski Piotr – Kryptonim „Posen” 77/2011

  • Autor: Bojarski Piotr
  • Tytuł: Kryptonim „Posen”
  • Wydawnictwo: Media Rodzina
  • Rok wydania: 2011
  • Recenzent: Wiesław Kot

Poznań fiction

Znalazła się poznańska odpowiedź na wrocławskiego Eberharda Mocka. Choć jaskółki były już wcześniej.

Oto Ryszard Ćwirlej dał trzy powieści kryminalne umieszczone w latach osiemdziesiątych. Bardzo udane. Ale już świeżo Piotr Bojarski sprokurował kryminał retro, który odbywa się w pierwszych dniach sierpnia 1944 roku. Tyle, że te dni wyglądają zupełnie inaczej niż to pamiętamy z historii, bo autor miał pomysł z gatunku historical fiction. Założył mianowicie, że Polska latem 1939 roku porozumiała się z Niemcami – m.in. pozwoliła na budowę eksterytorialnego korytarza do Prus – i ruszyła na Rosję radziecką. Inwazja zakończyła się zwycięstwem i niemieckie tygrysy przystrojone flagami biało-czerwonymi dumnie wracają spod Kijowa. W Warszawie zamiast powstania – defilada zwycięstwa. W Poznaniu, jak zwykle, solenny spokój. No, może z małymi wyjątkami. Ktoś morduje w bramach kamienic agentów polskiej „dwójki”, czyli wywiadu wojskowego. Za rozwikłanie zagadki bierze się komisarz Zbigniew Kaczmarek, grubas i choleryk. Wiele ma wspólnego z Mockiem – lubi pojeść i wypić. Kolejna postać z pierwszej linii to kapitan Jak Krzepki, który świeżo wrócił z frontu i pomaga zakumplowanemu komisarzowi. Wszystko rozgrywa się w topografii oddanej co do jednej przecznicy, skrzyżowania, kamienicy. Tak, że poznaniak może sobie wraz z postaciami pospacerować po doskonale znanym pejzażu.
Autorowi wyraźnie spokoju nie dawała myśl, że ten sojusz polsko-hitlerowski to jednak teoria trochę nadmiernie naciągnięta, bo postanowił zasugerować, że Niemcy jednak będą knuli przeciw słowiańskim „podludziom”. I mamy tu między państwowy romans. Oto bowiem kapitan Krzepki adoruje dziewczynę o imieniu Wilhelmina, córkę niemieckiego szewca, który wzbrania Polakowi dziewczyny, ponieważ nasłuchał się teorii o wyższości rasowej Niemców. No i jeszcze jedna sprawa – jakoś cicho w książce o niemieckim antysemityzmie. Z historii wiemy, że doktor Goebbels zwoływał na poznańskim obecnym Placu Wolności mityngi pod hasłem „Żydzi są naszym nieszczęściem”, a na stadionie Warty powstał mały obóz koncentracyjny z szubienicą na centralnym miejscu. Trudno sobie też wyobrazić faszyzm bez haseł typu „Żydzi – wszy – tyfus”. Kiedy wieszano Żydów  na stadionie Warty, egzekucję wykonywali sami Żydzi, bo Niemcy obawiali się do skazańców zbliżać, tak silna była obawa przed chorobą.
Odnotowuję także fakt, iż powieści wysłuchałem w postaci audiobooka. Bardzo udatnie przeczytał ją Krzysztof Gosztyła: sama przyjemność słuchać. I szczególiki. Autorowi czasami się pióro omsknie, zdarza mu się powtórzyć wyrazy w niebezpiecznej odległości, a w pewnym miejscu dostrzegłem stylistyczna gafę. Oto komisarz Kaczmarek wreszcie trafił na ślad zabójcy i autor pisze, że ten „wreszcie złapał srokę za ogon”. Otóż mówi się nie o złapaniu jednej sroki, ale o łapaniu dwóch srok za ogon, czyli o rozpraszaniu się na kilka spraw, dekoncentracji, roztrzepaniu. W sumie drobiazg, ale uroczy.