Bidrza Wincenty – Karkołomna hipoteza 173/2011

  • Autor: Bidrza Wincenty
  • Tytuł: Karkołomna hipoteza
  • Wydawnictwo: Czytelnik
  • Seria: Z jamnikiem
  • Rok wydania: 1990
  • Recenzent: Marzena Pustułka

O tym, jak czasami warto zaryzykować i postawić na nic nie znaczący drobiazg

Kapitana Dańskiego prowadzącego śledztwo w Karkołomnej hipotezie Wincentego Bidrzy poznajemy w sytuacji dość nietypowej, bo nie w czasie działań operacyjnych czy innego śledztwa, ale podczas ….wędkowania.

Kapitan był zapalonym wędkarzem, i właśnie w momencie, gdy walczy z ogromnym  leszczem ( całonocne czuwanie dopiero nad ranem zostało uwieńczone sukcesem ) nastoletni syn przywozi mu wiadomość, że dzwonili z Komendy Głównej i proszą o szybki kontakt. I w ten sposób kapitan dowiaduje się, że nie żyje jego wieloletni przyjaciel i mentor Bilski ( nie mogę sobie przypomnieć, czy gdzieś w tekście użyte  jest imię, chyba nie ).  Bilski był właściwe bliskim przyjacielem ojca kapitana, a po śmierci jego rodziców opiekował się młodym człowiekiem, służąc mu zawsze radą i pomocą.  Teraz nie żyje, nad ranem znaleziono jego zwłoki we własnym gabinecie, stwierdzono obecność trucizny. Dański nie może jednak uwierzyć w samobójczą śmierć przyjaciela. Był zdrowy, pracował, miał wiele planów na przyszłość. W jego domu znaleziono kilka filiżanek po kawie, herbacie, jedne umyte, inne tylko przepłukane, na biurku przygotowane papiery, które miał zabrać ze sobą , wyjeżdżając służbowo na konferencję. Możemy się domyślić, że ze względu na przyjacielskie stosunki łączące kapitana z denatem , ma on do sprawy stosunek nie tylko służbowy, ale przede wszystkim osobisty, emocjonalny. Za wszelką cenę postanawia odnaleźć mordercę, nie wątpi bowiem , że przyjaciel został zamordowany. Podejrzanych jest paru. Na pierwszy plan wysuwa się były zięć, mąż jego córki Karoliny, znanej aktorki. Odnaleziony kombinuje, kłamie, mataczy, w końcu jednak okazuje się , że odwiedzał byłego teścia krytycznego wieczoru, pokłócił się z nim  i nie ma właściwie alibi.  Ale to nie wszystko. Dański odkrywa, że profesor Bilski uczestniczył w niegroźnym wypadku samochodowym ( potrącili psa , czy coś takiego). Pechowo jednak się złożyło, bo w tym samym czasie ktoś, podobnym samochodem   potrącił pieszego, który w wyniku tego zmarł, więc znajomy Bilskiego prowadzący samochód feralnego dnia jest podejrzany o spowodowanie śmiertelnego wypadku. Dzięki zeznaniom profesora sprawa szybko się wyjaśnia, jednak smrodek pozostaje. Na dodatek Walczak ( to ten prowadzący ) na dzień przed śmiercią Bilskiego został napadnięty w bramie swojego mieszkania i do tej pory nie odzyskał przytomności. Przypadek  czy zaplanowane działanie mające na celu zemstę za śmierć młodego człowieka pod kołami? Na razie nic nie wiadomo. Kapitan  Dański prowadzi też śledztwo w Instytucie Elektroniki, gdzie Bilski był dyrektorem i gdzie pracował nad nowym jakimś rewelacyjnym urządzeniem. Może więc szpiegostwo przemysłowe? Ciekawe, że w tamtych latach mieliśmy takie osiągnięcia naukowe i techniczne, tak rewelacyjną i nowoczesną myśl techniczną i rozwiązania wszystkich problemów wojskowych i przemysłowych (które chcieli nam wykraść wszyscy szpiedzy na świecie ), że powinniśmy żyć i tyć jak pączki w maśle, zarabiając na licencjach,  a faktycznie było wręcz odwrotnie. No i tak się to śledztwo w koło toczy, podejrzanych przybywa, w końcu kapitan Dański zwraca uwagę na pewien drobiazg,  myśli , myśli i w końcu wymyśla tytułową karkołomną hipotezę, która oczywiście sprawdza się co do joty. Przydają się tu także wędkarskie zamiłowania kapitana, ale nic więcej nie napisze, bo i tak podałam już za dużo szczegółów,  ale w końcu oprócz treści nie bardzo jest co pisać o tej książce.  Nietrudno też odgadnąć , kto jest mordercą. Zupełnie przeciętny, na dość przyzwoitym poziomie napisany kryminał, ale bez jakiejś specjalnej ikry, czegoś, co pozwoliłoby zatrzymać go na dłużej w pamięci. Ja z pewnością za jakieś pół roku zupełnie zapomnę, że taką książkę czytałam.