- Autor: Wojt Albert
- Tytuł: Pod Kulawym Belzebubem
- Wydawnictwo: MON
- Seria: Labirynt
- Rok wydania: 1984
- Nakład: 160000
- Recenzent: Iwona Mejza
LINK Recenzja Mariusza Młyńskiego
LINK Recenzja Grzegorza Cieleckiego
„Pod Kulawym Belzebubem” – jak to ładnie brzmi. Moim zdaniem tytuł to polowa sukcesu, potrafi przyciągnąć jak magnes.
Nie sposób nie sięgnąć po ten kryminał.
Międzyzdroje wczesne lata osiemdziesiąte. Wśród motelowych gości króluje tak zwana „prywatna inicjatywa” w postaci producenta torebek, właścicieli lodziarni w Warszawie producenta napojów gazowanych i innych osób robiących różne interesy. Czas gościom umilają dwie mieszkające w motelu mewki. Ponieważ są to czasy różnego rodzaju interesów i zakładania firm polonijnych na scenę wkraczają także goście zagraniczni : Szwed , Duńczyk i Niemiec .Właściciele motelu to starsze małżeństwo, mąż niestety zupełnie pod pantoflem żony. Ochronę zapewnia jednoosobowo niejaki Lulek Urbak.
Jest miło , napływają kolejni goście , sezon letni w pełni, motel cieszy się znakomitą opinią, tak dzięki usytuowaniu jak i znakomitemu, co nie jest do pogardzenia, jedzeniu. Prawie opalamy się z bohaterami i odpoczywamy psychicznie i fizycznie, pełny luz.
I nagle zaczyna się seria kradzieży i napadów z pobiciem, na scenę wkracza miejscowy półświatek w osobach Maćka Brydla , Staśka Docenta oraz braci Krysiaków. Mnożą się komplikacje
Przy którejś z kolei kradzieży poznajemy przesympatycznego obżartucha sierżanta Wapińskiego. Polubiłam go od pierwszego wejrzenia i tak już zostało do końca książki. Akcja nabiera tempa , rozróby , pobicia , prywatne śledztwa, wzajemne oskarżenia .Sierżant ma dużo roboty, nawet niedzielnej, upieczonej osobiście przez żonę pizzy nie może zjeść w spokoju bo już ma kolejne wezwanie i musi jechać, jakżeby inaczej, natychmiast. Pierwszy nieoczekiwany zgon , zaraz po nim następny, zaczyna się robić gorąco nie tylko w przenośni . Z pomocą sierżantowi Wapińskiemu przychodzą milicjanci z Komendy Głównej MO , na scenę wkracza kapitan Jodecki –Służba Bezpieczeństwa.
Czytam i czytam , nie ukrywam , że z przyjemnością ale czegoś mi trochę brakuje. Na sto pięćdziesiątej piątej stronie już wiem! W tym wszystkim chodzi o aferę szpiegowską, którą ma rozwikłać jeden z gości „Kulawego Belzebuba „
/ nie napiszę który/ . Wątki napadów i nagłych śmierci ładnie zazębiają się z polowaniem na szpiega. Kandydatów głównych pochodzenia zagranicznego mamy trzech. Każdy z nich nadaje się do tej roli równie dobrze. Każdy z nich szpanuje luksusowym samochodem i portfelem pełnym marek lub koron, każdy prowadzi jakieś interesy w Polsce i oficjalnie jest poza podejrzeniami.
Kapitan Jodecki zarzuca sieci i czeka. W międzyczasie oczywiście prowadzi obserwacje tego i tamtego podejrzanego. Góra się niecierpliwi, jak zawsze , pułkownik Kuglarz w świetnej formie. Nie wspomniałam, że w tle rozwija się w najlepsze ognisty romans , z którego może coś nawet wyniknie a okoliczności tego romansu dodają smaku całej sprawie . Cytuję „ –Kto ci powiedział , że zamierzam się żenić? Przecież to czysty absurd! – Oj Jędruś , Jędruś ! Zarzekała się żaba błota! „ Romantycznie , prawda?
Zakończenie jest naprawdę dużą niespodzianką , akurat nie tę osobę wytypowałam jako głównego / dla mnie / podejrzanego . Efektowna akcja zatrzymania i wyjaśnianie : co? Kto? Dlaczego i po co ?
Kryminał dobrze napisany, wciągający, według mojej oceny z gatunku :lekki , łatwy i przyjemny. Czyta się znakomicie , spotykamy postacie znane już z poprzednich kryminałów Alberta Wojta / pułkownik Kuglarz, kapitan Jodecki, Zanejko /a to daje nam miłe uczucie ciągłości . Ja prawdę mówiąc przywiązuję się do bohaterów i dużo lepiej czyta mi się książkę , w której występują znane mi z poprzednich książek osoby. Tak jest właśnie w tym przypadku. Poza tym wszystkie zdarzenia można sensownie wyjaśnić . Trzysta dwanaście stron ciekawej lektury i dla tych, którzy nie znają kryminałów Alberta Wojta zachęta by sięgnąć po następny. Tym , którzy jego kryminały znają jakaś szczególna rekomendacja nie jest potrzebna. Miłej lektury.