Chmielewska Joanna – Wszelki wypadek 90/2010

  • Autor: Chmielewska Joanna
  • Tytuł: Wszelki wypadek
  • Wydawnictwo: Alkazar
  • Rok wydania: 1993
  • Recenzent: Marzena Pustułka

Nadludzko mądry pies, volkswageny i ruska mafia.

Kilka dni temu wpadła mi w ręce książka Joanny Chmielewskiej „Wszelki wypadek”. W notce redakcyjnej przeczytałam, że bohaterami książki są dzieci  – Janeczka i Pawełek oraz ich „nadludzko” mądry pies Chaber.

Ponieważ znałam całą  trójkę z sympatycznych recenzji Klubowiczki  Ewy Adamczewskiej oraz Klubowiczki Marii Zimny (chodzi oczywiście o książkę „Nawiedzony dom”) , więc od razu pomyślałam, że będzie to świetna lektura na weekend. No i nie pomyliłam się. Książka jest bardzo przyjemna, zabawna, prawdziwie familijna. Przygody dzieci i ich super mądrego psa opisane w typowy dla Chmielewskiej, lekko ironiczny, ale dowcipny sposób. Zresztą cała rodzinka zamieszkująca duży dom na Mokotowie jest lekko zwariowana i przez to bardzo sympatyczna. Mają olbrzymią wyobraźnię, od razu widać , że nie można się z nimi nudzić, a ja bardzo lubię ludzi, którzy rzeczy niepoważne potrafią traktować  bardzo serio, natomiast na rzeczy uważane za poważne  patrzeć z przymrużeniem oka. Na tych samych falach nadaje również przedstawiciel policji podkomisarz Wierzbiński. Po krótkiej demonstracji całkowicie wierzy w nadprzyrodzone wprost możliwości psa, bardzo poważnie traktując przekazywane przez niego „wiadomości”. A wiadomości są niezwykle ważne, rzetelne i bardzo pomagają w rozwiązaniu zagadki i aresztowaniu przestępców na gorącym uczynku. Bo tym razem dzieci wraz z cudownym psem śledzą szajkę ( mafię? ) kradnącą prawie nowe samochody, przede wszystkim volkswageny golfy. Trudno jest złapać złodzieja  i udowodnić kradzież, bo przestępcy tłumaczą się sprytnie chęcią przejażdżki, że niby zaraz chcieli samochód oddać. Pod tym względem w polskim Kodeksie Karnym istnieją  już nie luki, ale ogromne, czarne dziury. Dlatego w ręce policji wpadają tylko płotki, szefowie są sprytnie ustawieni, nie można im nic udowodnić. Ale wszystko do czasu , sprytne dzieci i ich pies docierają  w końcu do samych bossów. Szajka nie tylko kradnie samochody w Polsce, wywożąc  je potem na wschód , ale trudni się tez przemytem aut skradzionych w Niemczech, które tranzytem przez Polskę jadą na tereny dawnego Związku Radzieckiego, w właściwie , jak mówi Janeczka, na tereny tego, co zostało ze Związku Radzieckiego. Janeczka pierwsza jest świadkiem kradzieży golfa, i obserwuje wszystko pilnie, właściwie tylko tak…. na wszelki wypadek. W ogóle większość działań operacyjnych dzieci podejmują na wszelki wypadek. Szybko okazuje się że ten „wszelki wypadek”  nastąpił i bez pomocy inteligentnej trójki i ich przyjaciół policja byłaby bezradna. Cudowne dzieci szybko dochodzą  do wniosku, że jeżeli nie można złodzieja złapać i ukarać , to należy koniecznie udaremnić próby kradzieży. W tym zakresie również popisują się wielka inicjatywą i pomysłowością, chociaż ich metody nie zawsze są legalne, ale za to skuteczne i prowadzą w konsekwencji do wielu mniej lub bardziej zabawnych sytuacji.
Chociaż  książka powstała w latach 90-tych ubiegłego wieku, nie można pozbyć się wrażenia, że opisane mechanizmy złodziejskich praktyk są aktualne do dzisiaj, i nic pod tym względem nie zmieniło się  na lepsze. Oto opis jednego z szefów złodziejskiej szajki: „podstępna postać, ważna figura, a równocześnie coś w rodzaju szarej eminencji, bo ma olbrzymie powiązania. Istnieją przypuszczenia…źle mówię, co tu owijać w bawełnę….Wiadomo, że jest opiekunem różnych mafii, każe się opłacać wszechstronnie i wywiera wpływ nawet na kwestie ustawodawstwa .Orientujesz się przecież, że Sejm to są ludzie , on wielu z tych ludzi trzyma w garści. Nic mu nie można udowodnić(…) Co do pracy,  nie robi nic, tylko zajmuje stanowisko.”
Albo: „ Dobrze, powiem prawdę. Seler jest posłem na Sejm. Opłacają go, żeby utrącał wszelkie propozycje zmian w przepisach prawnych. Znajduje się w odpowiedniej komisji i bruździ.” A oto przemyślenia nieletniej Janeczki na temat praworządności: „Janeczka poczuła się bezradna. Szajka, którą chcieli szybko i dokładnie zlikwidować  stanowczo przerastała ich siły. Praworządność  wyglądała jakoś dziwnie i sprzecznie ze zdrowym rozsądkiem. W żaden sposób nie mogli zyskać wpływu na obrady sejmowe i wszystko to razem prawie nie mieściło się w głowie.” No i co proszę państwa, skąd my to znamy?
Na zakończenie jeszcze coś specjalnie dla Prezesa –  w książce występuje bardzo dużo ulic. Jest ulica Willowa, Podchorążych, Bonifacego, Puławska, Olkuska, Parkowa i jeszcze wiele innych, a także podwarszawskie miejscowości – Powsin, Jelonki. Wszystkie te ulice naprawdę  istnieją w Warszawie, realia wydarzeń są więc zachowane do bólu. Można narysować mapkę tras, po jakich poruszali się bohaterowie.   Gdybyśmy chcieli kiedyś zorganizować  klubbing śladami Janeczki i Pawełka, to podejrzewam, że jednego dnia by nie wystarczyło.
Chociaż nie jest to typowy kryminał, a już na pewno nie milicyjny,  polecam lekturę, bo naprawdę  czyta się szybko i z przyjemnością ( pomimo nieco smutnych refleksji na temat praworządności).