- Autor: Umberto Pesco
- Tytuł: Ryba płynie za mordercą
- Wydawnictwo: Iskry, Świat Książki
- Seria: Klub Srebrnego Klucza
- Rok wydania: 1959, 2008
- Recenzent: Rafał Figiel
ed. 2008
Anty-Marlowe czyli polska ryba w sosie włoskim.
W środę 11 grudnia 1985 r. „Rzeczpospolita” zamieściła na piątej stronie krótką informację: „9 bm. zmarł w Warszawie w wieku 46 lat Ireneusz Iredyński, poeta, prozaik, dramaturg.
Debiutował w 1956 roku jako poeta na łamach prasy literackiej. Z jego dorobku obejmującego tomy wierszy, powieści i zbiory opowiadań największy rozgłos zdobyły sobie sztuki sceniczne.” Naprawdę nazywał się Ireneusz Kapusto a miłośnicy powieści sensacyjnych znają go jako Umberto Pesco. Pod tym właśnie pseudonimem napisał bowiem jedyną swą (niestety!) powieść kryminalną: „Ryba płynie za mordercą”. Podobno stworzył ją „od ręki” – po prostu pewnego dnia usiadł przy maszynie i w niedługim czasie wystukał całą treść (nie na darmo sam „Kisiel” pisał o nim – ”to niesłychanie zdolny chłopak”).
Trudno „Rybę” zaklasyfikować. Na pierwszy rzut oka to klasyczny czarny kryminał, ale to raczej błyskotliwy pastisz tego gatunku. Osobiście nazywam go „jasnym kryminałem”, bo wszystko w nim stanowi przeciwieństwo mrocznego Los Angeles Chandlera. Akcja toczy się w słonecznym Rzymie, a bohaterem jest włoski detektyw prywatny Umberto Pesco. Wielu fanom kryminałów skojarzy się to zapewne od razu z Joe Alexem czy Jackiem Joachimem, u których detektyw również nosił nazwisko a raczej pseudonim autora. Pesco jest sympatycznym twardzielem, pogodnie nastawionym do życia, pracującym z punktualnością zegarka (w pierwszym rozdziale wszystkie opisane czynności wykonuje o pełnej godzinie), schludnym, przystojnym, nie nadużywającym alkoholu i pozostającym w przyjaznych stosunkach z miejscową policją. Co do alkoholu – Pesco tak bardzo nie chce uchodzić za Marlowe’a, że odczuwa wstręt do whisky, popijając głównie wermut lub colę. Detektyw prowadzi śledztwo w sprawie zamordowania potentata filmowego Carlo Barenzo, który zginął ugodzony nożem w tanim hoteliku na przedmieściach Rzymu. Dalej jest to, co powinno być w tego typu książkach – szybkie samochody, piękne kobiety, gangsterzy, kolejne trupy, pościgi i strzelaniny, wszystko jednak z delikatnym przymrużeniem oka, tak że całość czyta się naprawdę lekko i przyjemnie.
Garść cytatów na deser:
„Jedną z nielicznych rzeczy, które bardzo lubię, są wieczory rzymskie. Kobiety nabierają wdzięku niedostępnego dla nich w świetle dziennym. Mężczyźni stają się zręczniejsi i ładniej się poruszają. Wiedzą, że nadchodzi czas rozrywek.” (s.79 pierwszego wydania) „Przechodząc obok Fiata kopnęli, od tak od niechcenia, koła. I splunęli. Siedzący za kierownicą mężczyzna nie podniósł głowy. Faceci obejrzeli się i nie widząc spodziewanej reakcji, zgodnym chórem powiedzieli: – świnia – i poszli dalej.” (s.99) „Nóż zawsze wchodzi bardzo wolno w ciała grzeszników, gdyż Bóg jest mądry w swej dobroci i pozwala tym nicponiom na wzbudzenie żalu doskonałego” (s. 132)