- Autor: Niziurski Edmund
- Tytuł: Klub włóczykijów czyli trzynaście przygód stryja Dionizego i jego ekipy
- Wydawnictwo: Śląsk
- Rok wydania: 1970
- Recenzent: Iwona Mejza
Wieńczysław Nieszczególny jako swojski James Bond
W czasie opisu przygotowań do akcji specjalnej , szykowanej przez Wieńczysława Nieszczególnego natrafiłam na charakterystykę stroju przestępcy, że zacytuję : ….jest to specjalna koszulka gangsterska , niezwykle wytrzymała, odporna na rozdarcie oraz śliska … ponadto posiada specjalne kieszenie napełniające się automatycznie gazem , przy zanurzeniu w wodę .
Dzięki tym kieszeniom Nieszczególny nie może w ogóle utonąć . Poza tym przy naciśnięciu któregokolwiek guzika przy koszulce , otwierają się zawory w kieszeniach i wydobywa się z nich gwałtowny strumień gazu , zdolny obezwładnić każdego przeciwnika.”… i to się nazywa podstawowe wyposażenie przestępcy z wyższych sfer. Tak przygotowany do zadań specjalnych Wieńczysław Nieszczególny , napojony walerianą , w towarzystwie nieodłącznego doktora Bogumiła Kadrylla , fana jaśminu, pojawił się na kartach „Klubu włóczykijów”., czyli trzynastu przygód stryja Dionizego i jego ekipy.
Książka o tak niewinnym tytule i sporej dawce wiedzy geograficznej wciągnęła mnie bez reszty i potwierdziła , że poczucie humoru, sprawnie poprowadzona intryga, wszak człowiek chce się w końcu dowiedzieć co Hieronim ukrył przed wzrokiem niepowołanym, duża dawka wiedzy podanej lekko i bez zadęcia oraz charakterystyczne, nietuzinkowe postaci , to dobry przepis na książkę, która mimo upływu lat nie zestarzała się .Może właśnie w tym tkwi przyczyna większej rozpoznawalności książek Edmunda Niziurskiego niż Aleksandra Minkowskiego, że spróbuję odpowiedzieć na trafne pytanie zawarte w recenzji Waldemara Szatanka „Błękitnych z latającego talerza”. Chociaż czytałam większość książek Aleksandra Minkowskiego i były to książki ciekawe , wciągające i pouczające to dzisiaj nie potrafię przypomnieć sobie imion bohaterów , a z Niziurskiego potrafię, tkwią mi w pamięci nawet fragmenty niezatapialne jak … słońce zachodzi nad wędzarnią krwawo , słychać krzyk drobiu Więckowskiej nieświeży… / Sposób na Alcybiadesa/ cytuję z pamięci. Oczywiście w książkach Niziurskiego mamy do czynienia ze sferą obyczajów, szkoła, klasa , miłość i to czasem jaka ,,,, / Adelo zrozum mnie! / ale jednak przeważa w nich wątek sensacyjny , na miarę klasy , na miarę szkoły na miarę miasteczka , ale jednak….
Wracając do klubu włóczykijów , jest lato , jest gorąco , w kranach nie ma wody, Wisła wysycha a Kornel wkuwa pilnowany przez Zieloną Niedojrzałą bo niestety musi zdać poprawkę. Wkuwa geografię i ma serdecznie dość. Gdy odbiera telefon i pędzi na umówione spotkanie ze stryjem Dionizym Kiwajłło nie przypuszcza, że pędzi na spotkanie przygody i lekcji geografii w terenie co każdemu polecam. Nie ma to jak zobaczyć na własne oczy .Po licznych perturbacjach i pokonaniu uprzedzeń ciotki Pelagii , stryj Dionizy, Kornel , Pirydion / ten z drużyny Teodora, /Pirydiopolit oraz Zielona Niedojrzała/ Joanna/ ruszają na spotkanie przygody . Najpierw do Pułtuska potem na Mazury i w końcu na dłużej tam gdzie rozegra się finał przygody w Góry Świętokrzyskie , na gołoborza .Z nimi , przed nimi i za nimi podążają także dwie grupy chętnych do zbadania dna kufra a potem dna całkiem czego innego.
Książka warta przeczytania nie tylko ze względu na charakterystyczny dla Niziurskiego humor sytuacyjny ale także ze względu na opisy geograficzne. Przede wszystkim Góry Świętokrzyskie, szczególnie dla Niziurskiego bliskie, urodził się i mieszkał w Kielcach , uczył się w gimnazjum imienia Jędrzeja Śniadeckiego , potem mieszkał w Ostrowcu Świętokrzyskim. Właśnie w „Klubie włóczykijów” widać jaką miłością darzy kraj swojego dzieciństwa , jaki ma sentyment do tamtych stron i jaką wiedzę na ich temat. Wiedzę , którą przyswoiłam nie wiedząc kiedy ,jak Kornel uczący się w trasie. Było mi może łatwiej trochę niż osobom , które nigdy nie widziały Gór Świętokrzyskich , miałam szczęście spędzić na tamtych terenach trochę czasu i dobrze pamiętam szum lasów jodłowych , który opisywał Żeromski .
Według mojej oceny czas poświęcony na przeczytanie” Klubu włóczykijów” nie jest czasem straconym a co się człowiek nauczy to jego.