- Autor: Ster Marek
- Tytuł: Zabić Docenta
- Wydawnictwo: Wydawnictwo Morskie
- Seria: Konik Morski
- Rok wydania: 1980
- Nakład: 40000
- Recenzent: Adam Sykuła
LINK Recenzja Grzegorza Cieleckiego
LINK Recenzja Roberta Żebrowskiego
Zabić docenta czyli laminaty górą
Docent Pełka nie cieszy się sympatią na politechnice. Można powiedzieć że jest wręcz znienawidzony. Zarówno przez studentów jak i przez kolegów wykładowców.
Bowiem docent Pełka ma trudny charakter i uwielbia bezinteresownie podkładać bliźnim świnię. A to uniemożliwi koleżance z zespołu rozpoczęcie przewodu doktorskiego, a to w ramach zawiści zablokuje przyznanie wysokopłatnych prac zleconych komuś innemu. Docenta Pełki nie znosi nawet jego własna żona. Wszystko to schodzi jednak na bok, bowiem uczelnia organizuje międzynarodową konferencję poświęconą laminatom. Konferencja ma odbyć się w ośrodku wczasowym umiejscowionym w Szwajcarii Kaszubskiej. W przeddzień uroczystego otwarcia konferencji ktoś, nie zważając na zaproszonych gości z USA i RFN, popełnia wielkie faux pas i morduję docenta Pełkę. Szybko wychodzi na jaw że każdy z naukowców przebywających w ośrodku miał motyw i sposobność by wyekspediować docenta na tamten świat. Przystojny porucznik Kustoń, którego oddelegowano do prowadzenia tej sprawy nie ma łatwo. Nie dość że państwo docenci, profesorzy i magistrzy robią wszystko by zaciemnić obraz sytuacji (łącznie ze zjawiskowo piękną asystentką zespołu – Joanną) i na wyścigi składają fałszywe zeznania, to na dokładkę porucznik musi zmagać się z demonami własnej przeszłości. A śledztwo tkwi w martwym punkcie. Znikniecie doktora Kulczyckiego oraz odnalezienie ciekawych dokumentów u pewniej emerytowanej pani profesorowej niespodziewanie popycha postępowanie do przodu.
W książce oprócz wątku kryminalnego wyraźnie widać kpinę ze stosunków feudalno-lennych, panujących w środowisku akademickim. Widać również obraz Polski w schyłkowych latach siedemdziesiątych. Do tego autor zaludnia książkę wyrazistymi postaciami, trudnymi do zapomnienia, a oto przykład:
Starsza pani zwróciła się do niej.
– Ewa, ja ci zagadkę taką zadam. Powiedz ty mnie, czym ten pan jest z zawodu, a?
– Kosmonautą — rzekła dziewczyna
– Ot dowcipna jaka! Otóż ten pan jest milicjantem — oznajmiła triumfalnie.
– Też zawód –sentencjonalnie powiedziała Ewa.
Poza tym z książki można się dowiedzieć miedzy innymi dlaczego to psy jamniki są najlepszym przyjacielem człowieka, co trzeba zrobić, żeby zaparzyć naprawdę dobrą herbatę, do czego służy młot Harpy’ego, co można znaleźć na wierzchu gdańskiej szafy podczas przeprowadzki, oraz jak trudna jest praca milicyjnego wywiadowcy zwłaszcza kiedy narażony jest na liczne kontakty ze starszymi paniami.
Kryminał czyta się, szybko, łatwo i przyjemnie, nie ma w nim zaczadzenia ideologicznego. Książka momentami ociera się o styl Chmielewskiej. Na moje wyczucie autorem mogła być kobieta, niestety w internecie oraz w materiałach brak informacji, kto się ukrywa za tym męskim pseudonimem.
Należy zwrócić jeszcze uwagę na okładkę, która powala na kolana swoją dosłownością. Widać na niej głowę (prawdopodobnie tytułowego docenta) oddzieloną od reszty tułowia a w tle, coś jakby tafle jeziora chyba. (chyba, bo strasznie to rozmazane i nieostre – jakość polskiej poligrafii na początku lat osiemdziesiątych była bardziej niż fatalna).