Robert D. Bart – Śmierć w południe 146/2010

  • Autor: Robert D. Bart 
  • Tytuł: Śmierć w południe
  • Wydawnictwo: Wydawnictwo Poznańskie
  • Rok wydania: 1988
  • Recenzent: Grażyna Głogowska

Policja jak chorągiew husarska

Tak jak  w poprzednich książkach z serii o archeologu-detektywie policja niemal na kolanach błaga Barta o pomoc.

Tym razem jest to policja meksykańska. Autor nie wysilił się i i niebanalny Meksyk, jego koloryt, egzotykę, historię i sztukę ograniczył do kilku wyświechtanych haseł: Metys, Azteka, Indianin, Majowie itp.
Na poprawę humoru możemy się poczęstować szkocką, nieodłączną towarzyszką wszystkich eskapad archeologa. Pod koniec powieści złe draby kradną mu resztki zacnego trunku wraz z piersiówką. Miejmy nadzieje ze docenią wyborny smak rocznika 1886, oczywiście pędzonego na  torfie.Jak powszechnie wiadomo, użycie węgla czy gazu psuje wyrafinowany smak whisky. Nasz bohater bezbłędnie rozpoznaje tę skazę.

Nie bez żalu Bart porzuca piękną plaże i stanowisko, gdzie na pewno są skarby Majów. Wyrusza w podróż kierując się  intuicją, którą jak na mężczyznę ma niezwykle rozwiniętą. Pewnie to skutek feminizmu.”Jestem feministą” deklaruje dając kolejny przykład niebalności w postępowaniu i nowoczesnych poglądów. Niewiele dzisiejszych kobiet stać na takie wyznanie.
Feminizm nie przeszkadza mu przejawiać tradycyjnej, szarmanckiej postawy wobec dam: „Wziąłem w obie ręce małą,brązową łapkę Indianki i złożyłem na niej pocałunek.”
Domyślacie się, skąd pochodzi bohater? Podpowiedź: któż inny na świecie najpierw prawi komplementy, składa obietnice typu:”rzucę do twoich stóp wszystkie goździki, róże, bzy i lawendy” potem całuje w dłoń a następnie ucieka jakby go gonili. Po karkołomnej jeździe zawieszonymi nad urwiskiem serpentynami  z uśmiechem na ustach rzuca od niechcenia ze czuję się jak „Chorągiew husarska, która przejechała się po garbatym Turku.Żadnych wstrząsów, nawet nie zauważono przeciwnika.”
Dla tych, co mają jeszcze wątpliwości – być może zbyt silnie zasugerowali się brzmieniem nazwiska -autor podrzuca zdjęcia, które jak relikwie nosi Bart w portfelu. Na jednym z nich jest ojciec – lotnik w dywizjonie polskim w Anglii. „Na drugim zdjęciu jest fragment dworu z czterema kolumnami przy wejściu, oplecionymi bluszczem.Tuż przy schodach stoi fotel, w fotelu siedzi starsza pani, na nosie ma prince-nez, a u szyi i rękawów ciemnej sukni jasne koronki.Obok stoi młoda kobieta w jasnej sukience.Starsza pani to moja babka, a młoda kobieta to moja matka, obie spoglądają na leżące w dolinie(…)miasto.(…)

Krzemieniec 1937.”
Odziedziczona po przodkach szlachetność charakteru ujawniała się do nie tylko w stosunku do płci pięknej ale solidarnością z kolegami po fachu.Rannemu ciężko policjantowi oddaje połowę honorarium -sumę niebanalną – 25 tysięcy dolarów amerykańskich.Uprawiany zawód nie zawęża jego zainteresowań do wiekowych skorup. Doskonale zna się na osiągnięciach nowoczesnej techniki. Stąd wie, że :” Firma Hewlett- Packard nie produkuje zabawek dla amerykańskich przedszkolaków trenujące gry wojenne”.To odkrycie dedykuje wszystkim planującym zakup urządzenia tej firmy.