Ostaszewski Tadeusz – Kuźnia szatana 152/2010

  • Autor: Ostaszewski Tadeusz
  • Tytuł: Kuźnia szatana
  • Wydawnictwo: Wydawnictwo Pojezierze
  • Rok wydania: 1972
  • Recenzent: Marzena Pustułka

Początki kariery, czyli trup w studni

„Kuźnia szatana” to z pewnością jedna z pierwszych pozycji w karierze pisarskiej Tadeusza Ostaszewskiego,  prawdopodobnie nawet pierwsza ( nie udało mi się stwierdzić  tego z całą pewnością).

Wskazuje na to kilka przesłanek. Po pierwsze, znany nam z innych książek porucznik Rajski jest dopiero początkującym oficerem w Komendzie Powiatowej, z całą pewnością dopiero rozpoczyna milicyjną karierę.  Właśnie w tej książce awansuje do pracy w Komendzie Wojewódzkiej, a przecież my znamy go już jako przedstawiciela Komendy Głównej. Po drugie,  na początki pisarskiej działalności autora wskazuje styl  rozwinięcia intrygi , bardziej przypominający naszpikowany datami reportaż sądowy niż powieść kryminalną. Momentami  styl jest nieudolny, drętwy,  wręcz toporny. Całość napisana bez polotu i dbałości o szczegóły. Pojawia się wiele nielogiczności, może nie tak bardzo istotnych dla śledztwa, ale jednak dobry, doświadczony autor dba o takie detale. Jeden z przykładów : „Rudnicki zaczął opowiadać — Mieszkam tu od czterech lat” ( str. 6). A dalej — „Okolica ładna (…) owszem. Szósty rok człowiek siedział jak u Boga za piecem, a tu nagle  – trup! I to gdzie? W studni!” (str. 14 ).  No to w końcu ile lat leśniczy Rudnicki mieszkał w Tomaszkowie , cztery czy sześć? Opisane wydarzenia rozgrywają się gdzieś pod koniec lat pięćdziesiątych ubiegłego wieku. Wspomniany trup, a właściwe, szkielet znaleziony w studni daje początek całej aferze. Nie wiadomo wcale, do kogo należał. Nikt w tej okolicy nie zaginął. Charakterystyczny szczegół — brak kości  kciuka lewej ręki — zamiast pomóc, jeszcze bardziej gmatwa sprawę. Porucznik Rajski, pod czujnym okiem porucznika Bodo rozpoczyna mozolne śledztwo. Popełnia przy tym wiele błędów,  działa bez dokładnego przemyślenia, bez zastanowienia, ale szybko składa stosowną samokrytykę — „Ej — zawyrokował- widzi mi się , że w dziewięćdziesięciu procentach jestem jeszcze nie upierzonym kurczakiem”. Jak możemy się domyślać , ślad prowadzi w przeszłość — w niespokojne lata czterdzieste, tuż po zakończeniu II Wojny Światowej, w lata bratobójczych walk, żywej działalności band i wszelkiego rozboju. Właściwie niewiele dobrego da się o tej książce napisać. Śledztwo się wlecze , postacie i dialogi sztuczne, wszystko razem ciągnie  jak „flaki z olejem”. Prawie od początku milicjanci wpadają na właściwy trop i cały dalszy ciąg to poszukiwania uciekiniera — tytułowego Szatana, herszta nieuchwytnej bandy Kowali, grasującej na Suwalszczyźnie i Mazurach po zakończeniu wojny. Nie mamy tutaj żadnych pobocznych wątków, mylących poszlak, większej ilości podejrzanych. Nie ma żadnego pola do popisu dla detektywa — amatora. Czytając książkę praktycznie nie trzeba myśleć , i to, moim zdaniem, całkowicie ją deklasuje jako kryminał. Jedynym promyczkiem w tej mgle jest intrygujący tytuł. Jego wyjaśnienie znajdujemy w mówce Szatana , skierowanej do młodego milicjanta — „Wiesz dlaczego Kowale? Gówno wiesz. Bo sami wykuwamy swój przyszły raj, kapujesz? Nie mamy  ochoty na wasze śledzie i kaszki! Chcemy żyć pełną gębą!” No proszę , kto by się spodziewał takiej filozofii po zwykłym bandziorze?
Książki  nie polecam, chyba tylko najbardziej zagorzałym zwolennikom prozy Tadeusza Ostaszewskiego. Ja  z trudem  przebrnęłam.
Acha, na zakończenie ciekawostka . Gdy młody porucznik przyjeżdża na miejsce zbrodni przedstawia się w ten sposób: „Porucznik Rajski. Tomasz Rajski — nie wiadomo dlaczego położył nacisk na swoim imieniu.” No, no, czyżby Tadeusz Ostaszewski  już wtedy czytywał o przygodach 007? A może to właśnie Ian Fleming zainspirował młodego polskiego pisarza do zajęcia się literatura kryminalną? Kto wie….