- Autor: John Dickson Carr
- Tytuł: Czarne okulary
- Wydawnictwo: Wydawnictwo Litera
- Seria: Biblioteka Joe Alexa (Tom I)
- Rok wydania: 1990
- Tłumacz: Ewa Horodyska
- Recenzent: Iwona Mejza
-A co pan zrobił po dokonaniu zbrodni?
-Jak to ! Poszedłem spać, oczywiście.
-ARTHUR WARREN WAITE
New York 1915
„Zaczęło się to, jak zapamiętał pewien człowiek, w jednym z domów w Pompei. Nie zapomniał nigdy tego upalnego, cichego popołudnia; milczenia Ulicy Grobów zakłóconego głosami Anglików; czerwonych oleandrów w zniszczonym ogrodzie i tej dziewczyny w bieli, otoczonej grupką ludzi skrytych za słonecznymi okularami, jak gdyby byli w maskach……”.
Tak nastrojowo zaczyna się kryminał, który jest uważany za klasykę gatunku, napisane przez Johna Dicksona CARRA „ Czarne okulary – morderstwo dla psychologów”.
„Czarne okulary” zostały po raz pierwszy wydane w 1939 roku, gdy autor miał trzydzieści trzy lata i zyskiwał sobie sławę pisarza, który wyjaśnia niemożliwe. Zaskakują wręcz matematyczną precyzją a proces udowadniania, że to akurat ta osoba miała motyw, chęci i przede wszystkim możliwości jest jasny, zwięzły i na swój sposób fascynujący. Pada w nich z punktu widzenia śledztwa i wiarygodności świadków pytanie zasadnicze: czy wiemy co widzimy? Dowiadujemy się jak zwodnicze może okazać się przekonanie o własnej nieomylności.
W zasadzie nie ma nich przemocy czy tak modnej teraz brutalności, nie ma pościgów, jest spokojnie, aż za spokojnie a napięcie cały czas rośnie, co możemy, pochłonięci lekturą odczuć wręcz fizycznie. „Czarne okulary” to starcie intelektualne dwóch nietuzinkowych osobowości, mordercy i ofiary, która nie wie, że już nad jej głową krąży jastrząb, osobowości, nad którymi zapanuje osobowość trzecia a mianowicie legendarny doktor Gideon Feel, który doprowadzi nas do celu czyli odkrycia kto zamordował, dlaczego i najważniejsze pytanie: jak? Jest to w końcu, jak sam autor napisał morderstwo psychologiczne, czyli najważniejsze są motywy jakie kierują sprawcą i ten zbieg zdarzeń jakże nieszczęśliwy dla ofiary, który nie jest przypadkiem, ponieważ wszystko zostało z góry zaplanowane, ukartowane i pozostaje tylko wykonanie.
Cofnijmy się w czasie i zacytujmy: powinien pan wiedzieć co zdarzyło się w Sodbury Cross siedemnastego czerwca tego roku. Pewna kobieta o nazwisku Terry prowadzi sklep z tytoniem i słodyczami na Głównej ulicy. Dzieci zostały otrute dawką strychniny umieszczoną w nadziewanych czekoladkach sprzedawanych przez panią Terry. Sprzedawanie zatrutych czekoladek nie jest dla niej / jak pan się domyśla / rzeczą powszednią. Policja podejrzewała, że zastąpiono nieszkodliwe słodycze zatrutymi… w jakiś sposób.. zawahał się ….. Podejrzenie o otrucie pada na młodą damę, nie ma dowodów ale są plotki, są poszlaki, w końcu faktycznie to ona rękami małego chłopca mogła dosypać zatrute czekoladki do pudełka. Atmosfera w miasteczku gęstnieje, zwłaszcza, że Marjorie Wills należy do niezbyt lubianej rodziny Chesneyów, ludzi nietuzinkowych, pracowitych i bardzo bogatych, hodowców brzoskwiń, z których jak wiadomo można wypreparować cyjanek. Policja prowadzi śledztwo ale robi to raczej niemrawo. Chesneyowie wyjeżdżają na wakacje, właśnie do Włoch, zwiedzają Pompeje. Pompeje, ich zabudowania, zostały tak sugestywnie opisane, że sama, będąc tam jakiś czas temu nie myślałam o niczym innym jak o znalezieniu domu Aulusa Lepidusa – truciciela, osobnika, który zamordował pięciu członków swojej rodziny sosem z zatrutych grzybów, dopiero uprzytomniwszy sobie upływ czasu a Pompeje są przecież stale remontowane i nie można zobaczyć wszystkiego, odpuściłam i oddałam się przyjemności zwiedzania, zakłóconej niestety przez hordy Japończyków robiących wszędzie bezsensowne zdjęcia. O ile mniej zamieszania robili nobliwi Anglicy kilkadziesiąt lat temu.
„Czarne okulary” zostały wydane w serii Biblioteka Joe Alexa jako tom pierwszy serii i to powinno być dla nas najlepszą rekomendacją.
Polecam tą książkę wszystkim, którzy nie idą na łatwiznę ,lubią prawdziwe zagadki, nawet takie z myszką, bo podstawowe uczucia i odczucia miotające człowiekiem były, są i będą takie same teraz i siedemdziesiąt lat temu, gdy prawdziwa kryminalistyka stawiała pierwsze kroki i nikt nie brał pod uwagę czegoś tak banalnego jak DNA sprawcy.