- Autor: Minkowski Aleksander
- Tytuł: Zakładnik Szaleńca
- Wydawnictwo: Nasza Księgarnia
- Rok wydania: 1990
- Recenzent: Waldemar Szatanek
(Wyd. Siedmioróg)
„Ach te lata 80 –te …”
Aleksandra Minkowskiego znamy przede wszystkim z jego dwóch sfilmowanych książek tj. z „Szaleństw Majki Skowron” oraz „Grubego”. Dodatkowo popełnił ten autor kilka krótszych opowiadanek Np. z serii Portrety i muszę przyznać że literatura jego autorstwa przypadała mi jak do tej pory do gustu. Solidna, obyczajowa proza skierowana do młodzieży.
Niestety nie da się tego powiedzieć o „Zakładniku Szaleńca” choć za to jest on bardziej kryminalno-sensacyjny niż inne utwory Minkowskiego, przez co powinien bardziej pasować do profilu MOrdowego.
Sama intryga powieści nie jest zła. Znany , światowej klasy wydaje się że polski naukowiec Emanuel Prokop jest tuż przed wiekopomnym odkryciem genialnego – taniego źródła energii. Tym odkryciem zainteresowani są wszyscy. Inni uczeni, uczelnia a nawet rząd i armia. Prokop jest oczywiście typem literackiego naukowca, roztrzepany, pełen entuzjazmu, żyjący trochę w chmurach. W jakichkolwiek ryzach utrzymuje go tylko siostra Aniela, pełniąca role gospodyni i ukochany syn Filip , któremu poświęca oczywiście za mało czasu.
Genialne odkrycie Prokop chce przekazać całemu światu, ma ono rozwiązać wszelkie problemy. Przede wszystkim głodu i biedy na świecie. Ale tym nie jest zainteresowane otoczenie profesora , które chciałoby najpierw trochę zarobić. Dom naukowca odwiedzany jest wiec przez wszelkiej maści indywidua, docentów, ministrów, generałów. Prokop wprawdzie twierdzi że jeszcze nie skończył wynalazku ale i tak wiadomo że chce go ofiarować całemu światu. Pojawiają się wiec intrygi i groźby. W końcu znika jedyny i ukochany syn Prokopa.
Za jego porwaniem stoi jednak ktoś zupełnie inny niż się nam początkowo wydaje.
Kto ? Nie mogę zdradzić…
Powiem tylko że mimo iż typowo to jak na polską literaturę smacznie. Nie smacznie niestety jest w drugim tle, a to mianowicie w zafascynowaniu autora modnym na koniec lat 80 – tych światem komputerów i techniki . (Pamiętamy wszyscy co się stało z samochodem Pana Samochodzika w filmowej wersji jego przygód – Praskiej Tajemnicy nakręconej na przełomie 80-90 lat. Jako ilustracje mojej tezy polecam również firm Wirus z Pazurą i Młynarską)
Tu jest podobnie, autor chce uwspółcześnić na siłę akcje i pojawiają się wszechwładne komputery, lasery i iście bondowskie gadżety. W ogóle można by powiedzieć że autor mocno się zapatrzył w Bonda i Wellsa
Mimo tego książka warta przeczytania jako ciekawostka ale tylko i wyłącznie w tym celu bo całość jednak trochę infantylna i może nużyć. Ale jako obraz czasów …..
Tak na marginesie warto zastanowić się jak trudne to były czasy dla polskich autorów i wydawnictw typu Nasza Księgarnia . Zasłużeni, z tradycjami chcieli się odnaleźć w nowym systemie . Z reguły jednak polegli, bo wtedy potrzebowaliśmy jako społeczeństwo czegoś innego. Dlatego np. ukochane przez Mord serie Z Kluczykiem czy Jamnikiem zastąpione zostały przez Ludlumy, Macleany czy Follety które na początku lat 90-tych biły rekordy popularności.
Właściwie dopiero ostatnie lata przyniosły renesans mody na „sweet PRL”, czego dowodem jest odrodzenie wielu firm z perelowskim logiem np. Naszej Księgarni (oczywiście to uproszczenie gdyż dodatkowo te firmy zmieniły strukturę właścicielską czy zarządzania, nauczyły się nowych zasad itp.) Moda ta rozciągnęła się również na starszych , zapomnianych autorów czasu PRL. Wydawali się już na wieki uśpieni, a tu proszę ich książki znów schodzą z pras drukarskich. I nie mam tu oczywiście na myśli klubowych wydań w serii „ z Warszawą” a raczej to co robi LTW czy np. odrodzenie Heli Sekuły.
Ale komu jak komu ale nam ta moda chyba nie przeszkadza….