- Autor: Minkowski Aleksander
- Tytuł: Błękitni z Latającego Talerza
- Wydawnictwo: Nasza Księgarnia
- Seria: Klub Siedmiu Przygód
- Rok wydania: 1974
- Nakład: 30000
- Recenzent: Waldemar Szatanek
Aleksander Minkowski wielkim pisarzem jest
Czy myśleliście kiedyś tak, że czytacie książkę jakiegoś autora i zastanawiacie się dlaczego nie zrobił on kariery ? Niby wszystko gra, sprawnie poprowadzona historia, ciekawe dialogi, fajni bohaterowie – słowem książka się dobrze czyta. Więc o co chodzi ? Spisek jakiś czy co ?
I potem bierzecie inną książkę, autora o ugruntowanej pozycji i już po paru stronach przychodzi objawienie. O sukcesie bowiem decyduje to coś nieuchwytnego i nie wystarczy być poprawnym i odrobić lekcje by powieść stała się hitem. Oczywiście czasem nawet dobre nazwisko i talent nie z każdej książki potrafią zrobić hit . Częściej zaś ci bez talentu, nawet lekcji nie odrabiają i to co tworzą nie jest nawet dobrą robotą rzemieślniczą.
I to tyle tytułem przydługiego wstępu.
A naszedł mnie on już w trakcie lektury jednej z powieści niezapomnianego choć być może najbardziej niedocenionego z wielkich pisarzy literatury młodzieżowej, jakich Polska miała w czasie PRL. Mówię w tym przypadku oczywiście o Aleksandrze Minkowskim, znanym głównie ze sfilmowanego „Grubego”. Tego, że Minkowski autorem był płodnym, nie wiedziałem i dopiero w ostatnich dniach wpadło mi w ręce kilka jego dzieł, które będę Wam powoli recenzował.
W „Błękitnych ..” poznajemy nastoletniego Jaremę mieszkającego u dziadków na Mazurach. Ojciec chłopaka jest marynarzem a matka zmarła na raka. Z ojcem choć się obaj szanują i kochają, nie potrafią znaleźć wspólnego języka. Ojciec choć nie skąpi kasy i egzotycznych prezentów, to właśnie znalazł nową żonę i chce zabrać chłopaka od dziadków do Gdyni.
Dziadkowie prowadzą letnisko i dorabiają sobie produkcją dla Cepelii. A że właśnie jest lato to na wczasach u dziadków mieszka niejaka Wilga — nastolatka z Warszawy w której podkochuje się Jarema. Ona zaś się głownie z nim drażni, prowadząc ciekawą grę z Cześkiem, bogatym kolega z Warszawy . Rodzącej się miłości oraz przygód z kolegami opisywał nie będę gdyż nie to głównie interesuje członków MORD-u. Na szczęście tego co nas MORD-owców interesuje jest sporo. Otóż bowiem mamy miejscową bandę chuliganów, którzy terroryzują okolicę (posuwają się nawet do porwania jednego z kolegów Jaremy). Chłopcy próbują walczyć z gitowcami, ale ponieważ z reguły w walce wręcz dostają lanie , muszą więc zastosować spryt i technikę. Z bandą zresztą nawet miejscowa Milicja sobie nie daje rady. Trzonem kryminalnej części powieści jest jednak dziwna kradzież z miejscowego sklepu „Jubiler” . Ginie 10 złotych zegarków (radzieckich) i co ciekawe znikają one z zamkniętego sklepu, a sprzedawczyni sama zgłasza się z tym faktem na milicję. Milicja obserwuje, próbuje łamać sprzedawczynię. Ona zaś twardo twierdzi że nie wie jak mogły zegarki zniknąć, zarzeka się oczywiście że to nie ona. Wszystkie jednak dowody na nią wskazują ( jej zmienniczka była w tym czasie w szpitalu). Milicja już ma ją aresztować. ( I trafiła by pewnie nieboga do więzienia, gdyby nie śledztwo Jaremy i jego kolegów.) Śledztwo chłopaków i sam pomysł kradzieży jest bardzo pomysłowy i ciekawie poprowadzony. Nie będę zdradzał szczegółów, powiem tylko że szajka złodziejska chce zgładzić Jaremę, pojawiają się również dewizowcy oraz kosmici…
Wszystko zaś smacznie i bez patosu podane. Bardzo ciekawie pokazana jest obyczajowość Polski lat 70-tych oraz zderzenie z mentalnością „made in USA”, w postaci grupy młodzieży polskiego pochodzenia spędzającej wakacje na Mazurach.
Tytuł i okładka mogą trochę zmylić ale książka nie ma nic z SF wspólnego. Ma za to sporo z kryminału mocno podlanego młodzieżowo-obyczajowym sosem.
Polecam wszystkim, którzy chcą zobaczyć jak się powinno pisać dla młodzieży. Warto też popatrzeć, jak bardzo się Polska przez te trzydzieści parę lat zmieniła (i niestety jak bardzo się nie zmieniła). Czekam też na odpowiedź, dlaczego Minkowski takiej sławy jak Bahdaj czy Niziurski nie osiągnął.
Na zakończenie powiem o jeszcze jednej ciekawostce. Wspomniany egzemplarz „Błękitnych z latającego talerza” znalazłem na Cmentarzysku Zapomnianych Książek, zaś na stronie tytułowej autograf autora. Co samo w sobie może nie jest jakimś super wydarzeniem, ale mnie dało jakiegoś dodatkowego ciepła na sercu.