Kaczorowska Zofia – Strzał na Mokotowskiej 45/2010

  • Autor: Kaczorowska Zofia
  • Tytuł: Strzał na Mokotowskiej
  • Wydawnictwo: Wydawnictwo Prawnicze
  • Seria: Smok
  • Rok wydania: 1988
  • Nakład: 100000
  • Recenzent: Marzena Pustułka

LINK Recenzja Roberta Żebrowskiego

Najlepsze są najprostsze rozwiązania , ale czy najciekawsze?
Książkę Zofii Kaczorowskiej „Strzał na Mokotowskiej” trudno właściwe potraktować jako poważny kryminał.

Dla mnie jest to  raczej opowiastka ( zarówno ze względu na format jak i zawartość ) i to o charakterze historyczno-romansowym z kryminałem w tle. Rozpoczyna się toto w latach trzydziestych ( o czym bardzo uprzejmie informuje nas autorka, aby przypadkiem nikt nie miał wątpliwości). Poznajemy zatem warszawski „wielki świat”, bogatych przemysłowców, bankierów, prawników, arystokratów czyli krótko mówiąc elitę. Elita ma wielkie pieniądze,  jeszcze więcej wydaje , bawi się, plotkuje i oczywiście romansuje. Klimaty doskonale znane nam z powieści chociażby Dołęgi-Mostowicza czy Magdaleny Samozwaniec, ale w wydaniu autorki omawianej opowiastki jest to charakterystyka płytka, powierzchowna, wręcz stereotypowa. Postacie są mdłe, bez głębi i bez „pazura”. Główną bohaterką jest niejaka Ada Kornicka, jedyna córka ( ma tylko dorosłego, samodzielnego już brata, bardzo zreszta ważnego w dalszej części opowieści  ) bogatego przemysłowca, oczywiście do cna rozpieszczona, wymagająca, pewna siebie. Jak przystało na rozpieszczonego bachora nie wybiera na męża żadnego z szanowanych i bogatych  a zainteresowanych nią panów, ale przystojnego hulakę, utracjusza, bawidamka ,  który właśnie zdążył na hazard i tancerki wydać rodowy majątek, i będąc na skraju bankructwa emabluje co posażniejsze panny.  Nie słuchając ojca i brata, który grozi zerwaniem z nią kontaktów Ada wychodzi za Wiktora Neniewskiego. Oczywiście , źle to się dla niej kończy, oj źle. Paskudny Wiko, poza własnym majątkiem, przehulał również jej posag, w czym zresztą dzielnie mu sekundowała.  Przychodzi jednak czas zapłaty, krótko mówiąc małżeństwo gwałtownie potrzebuje dużej gotówki, a wiadomo — jak trwoga , to do boga. Zdesperowana  Ada  ( bo ukochany mąż grozi rozwodem jak mu nie pomoże ) zostaje więc wysłana po szmal do wzbogaconego brata, który już zdążył się rozwieść. Brat nie jest taki głupi, by swoje ciężko zarobione, ukochane pieniążki „pożyczać ’ na hulanki, odmawia więc zdecydowanie, i wtedy ….. w końcu pada tytułowy strzał (rewolwerowy ) , a  Leon Kornicki pada…. trupem. Główną podejrzaną jest oczywiście Ada, ale autorka wyraźnie sugeruje nam , że podczas jej rozmowy ( kłótni? ) z bratem ktoś jeszcze w mieszkaniu był….Hmm….
Dalej jest normalnie — śledztwo, proces, wyrok . Niestety, nie wiemy jaki i z tą niepewnością przenosimy się w lata sześćdziesiąte, najpierw do Paryża , potem do Warszawy. Poznajemy losy starych bohaterów  oraz ich potomków. Aby wszystko połączyć w jedną kupę  autorka stosuje stary, wypróbowany zabieg operacyjny , czyli cudowny zbieg okoliczności ( dlaczego nas to nie dziwi?) doprowadzający do spotkania syna byłej żony Leona ( zdążyła szybko wyjść drugi raz za mąż) z córką Ady. A tak , dowiadujemy się ze Ada, aby uniknąć kary śmierci szybko w więzieniu zaszła  w ciążę i urodziła  córkę. Niestety , autorka nie zdradza żadnych technicznych szczegółów tego zajścia, a szkoda , bo to ciekawe mogłoby być. W każdym razie akcja nabiera tempa, zakochany młodzieniec prowadzi  śledztwo, skutecznie wszystko gmatwa, a rozwiązanie i tak przychodzi z innej strony, można powiedzieć, że po prostu „spada z nieba”. Irytujące to wszystko cholernie, człowiek się przez dwie godziny głowi, kombinuje jak koń pod górę, a w końcu …..Ale stop, ani słowa więcej. Przeczytajcie sami , może was to bardziej rozbawi niż mnie. Moje odczucia są co najwyżej  mieszane — nie wstrząśnięte. Do Jamesa Bonda tej pozycji daleko.