- Autor: Grodziński Juliusz
- Tytuł: Tajemniczy łowca szczurów
- Wydawnictwo: Pojezierze – Olsztyn
- Rok wydania: 1978
- Nakład: 90000
- Recenzent: Marzena Pustułka
Tańczące szczury czyli zbrodnia na Atlantyku.
Trafiają mi się ostatnio interesujące kryminały , których treść oparta jest na „motywie wyspy”, co mnie osobiście bardzo odpowiada jako konstrukcja powieści kryminalnej. Juliusz Grodziński bardzo intrygująco umieścił akcję swojej książki dosłownie na środku Atlantyku – i nie jest to bynajmniej wyspa.
Rzecz dzieje się na wraku ogromnego, pasażerskiego liniowca , holowanego z Nowego Jorku do Kadyksu przez polski holownik „Trygław”. Na wraku pracują tylko niezbędne szczątki dawnej załogi, dokooptowany do niej nowy drugi oficer oraz , również nowy , elektryk. Dowodzi nimi polski oficer łącznikowy, niejaki Krzysztof Napora, stary wilk morski. Sytuacja jest trudna już na samym wstępie, ponieważ na wraku „Star of Sea” umiera pasażer – dawny pierwszy oficer , obecnie emeryt, który wraz z żoną popłynął w ten ostatni rejs, z powodów nie tylko sentymentalnych – małżeństwo zamierza osiąść na Wyspach Kanaryjskich. Stary Gerhard von Modrov, z pochodzenia Prusak, umiera po krótkiej chorobie ( grypa? zatrucie pokarmowe? nieżyt żołądka?) . Sytuacja jest na tyle niejasna, że polski lekarz , który niestety kontaktował się chorym na wraku tylko telegraficznie, zakazuje tradycyjnego pogrzebu na morzu , chce w Hiszpanii zrobić sekcję zwłok. Ale to nie koniec tragedii. Zostaje zamordowany elektryk, i tu nie ma już żadnych wątpliwości – starzał w głowę. Wszyscy wiedzą że młody Paul Reese pasjonował się kryminalistyką, czytał ogromne ilości powieści kryminalnych, to było jego hobby ( skąd my to znamy?) . Zamordowany miał na statku przyjaciela, właśnie drugiego oficera, który razem z nim zamustrował na wrak. I tenże drugi oficer jest naszym głównym bohaterem – postanawia wyjaśnić zagadkę śmierci Paula. Szybko dochodzi do wniosku, że jedynym powodem zlikwidowania elektryka może być jego wiedza – Paul musiał coś wiedzieć, czegoś się domyślać. Założenie, że jego śmierć może łączyć się z zagadkowym zgonem starego Prusaka wydaje się oczywiste. Tylko jaki mógł być powód zamordowania Gerharda von Modrova, jeżeli to faktycznie było morderstwo? Detektyw – amator błądzi we mgle. Szybko dochodzi do wniosku , że sam nie jest w stanie rozwiązać zagadki, uruchamia więc nieczynną radiostację w zamkniętej, pasażerskie części statku i łączy się ze starym przyjacielem, dziennikarzem, obiecując mu rewelacyjne materiały w zamian za zebranie informacji o aktualnych pasażerach wraka i ich możliwych powiązaniach. Przełożeni Francisa Dixona kupują temat i w ten sposób czytelnicy dostają swoją codzienną porcję emocji w postaci sprawozdania z prowadzonego na wraku śledztwa, a nasz bohater ma nareszcie informację, które pomogą mu w wyjaśnieniu zagadki. Trzeba przyznać, że pomysł rewelacyjny. Gdyby taka rzecz wydarzyła się w :Polsce ( ja już nie wymagam Atlantyku, ale mógłby to na przykład być wrak jakiegoś polskiego promu , holowany przez Bałtyk ) to sama codziennie stała bym w kolejce po gazetę. Nic dziwnego, że w Stanach podniesiono nakład gazety o 200 tysięcy!! Sprawa rusza z kopyta , chociaż możliwych motywów i powiązań jest chyba więcej niż ludzi na wraku, bo stary Modrov to zły człowiek był. A przecież wiadomo, że „morderca jest wśród nas”. Niebagatelną rolę w tej historii odegrają dziwnie się zachowujące, po prostu tańczące szczury. Napiętą atmosferę potęguje jeszcze sytuacja meteorologiczna na Atlantyku – zaczyna się sztorm, puszcza hol łączący wrak liniowca z polskim holownikiem, jesteśmy świadkami dramatycznej walki załogi z przeważającymi siłami natury. Mrozi krew w żyłach, naprawdę ekstra, przynamniej dla ludzi z wyobraźnią, potrafiących wczuć się w sytuację. Ja potrafię. Do tego ciekawe , chociaż w gruncie rzeczy banalne, rozwiązanie. Za to intrygujący, wręcz smakowity sposób na morderstwo prawie doskonałe.
Z pewnością pozycja warta przeczytania, szczególnie dla miłośników nurtu marynistycznego w kryminałach. Polecam.