- Autor: Chmielewska Joanna
- Tytuł: [Nie]boszczyk mąż
- Wydawnictwo: Kobra Media Sp. Z o.o.
- Rok wydania: 2002
- Recenzent: Iwona Mejza
Typowa Chmielewska w dobrym tego słowa znaczeniu.
Książki pani Joanny Chmielewskiej pod względem kulinarnym dzielą się moim zdaniem na trzy grupy . Pierwsza to te , w których główną bohaterką jest sama pani Joanna i kulinaria ograniczają się do sera żółtego, paluszków, suchego chleba , resztek pasztetowej etc. oraz umiarkowanych ilości piwa.
Następna grupa to skandynawska powściągliwość i nieustanne picie kawy przez Alicję oraz w ramach rekompensaty smażenie ukochanych rybek przez Joannę, natomiast trzecia grupa zdecydowanie wyróżnia się smakiem , węchem oraz szeroko pojętymi zdolnościami kulinarnymi / w zakres wchodzi smażenie, pieczenie, duszenie i udowadnianie, że ze starej kapusty można wyczarować młodą i nikt się nawet nie zorientuje. Oczywiście można tworzyć dowolną ilość podgrup , każdy dla siebie. Do tej trzeciej grupy zdecydowanie najsmaczniejszej , zaliczam „[Nie]boszczyka męża” Książka w sposób zabawny i zdecydowanie smaczny opisuje perypetie jakie towarzyszą uśmiercaniu męża przez Malwinę Wolską– żonę. Każdy mężczyzna rzucający przy stole słowo : rozwód , powinien najpierw tę książkę przeczytać i zastanowić się nad konsekwencjami pochopnie rzucanej grożby.
Ale dlaczego w ogóle zaliczyłam tę książkę do grupy kryminałów i to wartych przeczytania i zrecenzowania? Nie ma tu policjanta żadnego/ czasy dzisiejsze/ ale dla urozmaicenia poznajemy miłych pracowników firmy detektywistycznej , którzy w sposób rzetelny i z godnym uwagi poświęceniem pracują dla pani Malwiny .Pracują całe dwadzieścia cztery godziny na dobę. Czasy się zmieniły i teraz niejednokrotnie agencje detektywistyczne prowadzą śledztwa godne śledztw policyjnych, oczywiście nie za darmo i w ramach etatu tylko za całkiem spore pieniądze ale jednak…
Zaczynając od początku, jak zawsze gdy nie wiadomo o co chodzi to chodzi o pieniądze , w tym wypadku nawet bardzo duże pieniądze. Było sobie małżeństwo jakich wiele tylko może trochę bogatsze i trochę grubsze niż średnia krajowa. Dzieci nie mieli , egoiści oboje nie chcieli by ktoś zawracał im dodatkowo głowę, ale za to mieli na wychowaniu siostrzenicę Malwiny i dwa koty oraz dochodzącą gosposię, w związku z tym uważam , że tak całkiem aspołeczni to oni nie byli a kot zawsze potrafi sobie człowieka wychować. Mieszkali sobie spokojnie, pan domu zarabiał bo lubił a pani domu gotowała bo tez lubiła, chociaż z czasem jakby mniej i mniej. Dobijała ją niepewność o której mąż wróci i natychmiastowa jedzeniowa gotowość gdy już wrócił. Trochę się buntowała, trochę robiła na złość , aż przesadziła i padło nienawistne słowo rozwód. Karol Wolski nie wiedział , że jednym słowem zdetonował ładunek i uruchomił w głowie Malwiny ciąg myślowy typu: jak zabić męża zanim się rozwiedzie, bo jak się rozwiedzie to ona zostanie z niczym. A potem to już poszło. Malwina aby nikt jej nie posądzał o niecne zamiary wobec męża zaczęła symulować wielką miłość a żeby mieć kontrole nad jego poczynaniami wynajęła wspomnianą powyżej agencję detektywistyczną. Ponieważ książka z humorem i lekkim przymrużeniem oka traktuje operację: zabić męża to i finał jest zaskakujący . Po drodze mamy wielką miłość z tajemnicą w tle, miłość na rozum , której obiektem jest Karol Wolski , kasyna warszawskie , oraz środowisko nowobogacko- biznesowe. Smaczku dodaje także akcja odchudzanie , którą stosuje Malwina z pomocą jakże wydatną siostrzenicy i gosposi Helenki, a wiadomo, że jak się odchudzamy to ekler na eklerze spogląda na nas i mruga okiem zachęcająco. Hart ducha i silna wola potrzebne od zaraz.
Książka jest warta przeczytania w ramach rozrywki ale nie tylko. Może nasza wiedza nie wzbogaci się o kolejne nazwy trucizn, i nie będziemy przeżywali poszukiwań następnej części ciała przy rozkawałkowanych zwłokach ,ale jednak dowiedzieć się co może być pozytywną konsekwencją chęci a nawet czynów /prób/ zamordowania własnego męża to całkiem przyjemna perspektywa na sobotnio- niedzielne popołudnie. Poza tym na okładce mojego wydania pyszni się piękny kot Pucuś miętoszący kawałek papieru tak jak on to lubi a ja mam nieodparte wrażenie , że to one, bo jest jeszcze Pufcia rządzą apodyktycznym panem domu , który myśli , ze mu wszystko wolno. Do czasu.