- Autor: Szmagier Krzysztof
- Tytuł: Komisarz Borewicz
- Wydawnictwo: Fontanna
- Rok wydania: 2009
- Recenzent: Anna Lewandowska
„Miśki suszą na dwie strony” czyli podwójny remake
Nikogo nie muszę przekonywać, że „07 zgłoś się” to najlepszy polski serial kryminalny. Krzysztof Szmagier wykorzystał utwory najlepszych pisarzy „milicyjniaków”, uzupełnił własną inwencją, wyjątkowo trafnie obsadził – i powstały filmy, którym, zdaje się, nie dorównają już żadne. I nawet ci, którzy się podśmiewają z niektórych dość naiwnych chwytów, oglądają te filmy z dużą przyjemnością.
Zastanawiałam się, co sprawiło, że serial ten został obwołany „kultowym”. Może znakomita gra aktorów? Właściwie to oni nie grali, tylko wcielali się w odtwarzane postaci. Byli tak przekonujący, że po latach, mimo iż zagrali wiele innych ról, kojarzą nam się niemal wyłącznie z tym serialem.
Ale nie tylko gra aktorska jest godna podziwu – także scenariusze napisane przez Krzysztofa Szmagiera nadal przyciągają rzesze widzów. Znakomity ten reżyser i scenarzysta z filmowanych powieści wybierał najczęściej tylko główny wątek, a resztę „przerabiał” po swojemu. Trochę zmieniał realia, dopisywał dowcipne dialogi, wprowadzał porucznika Borewicza (znakomity Bronisław Cieślak), porucznika Zubka (nie mniej znakomity Zdzisław Kozień), ich szefa majora Wołczyka (Zdzisław Tobiasz zrobił z tej roli prawdziwą perełkę) i jeszcze kilka postaci łączących odcinki – i grało.
Ostatni odcinek z tej serii powstał dwadzieścia dwa lata temu i nic nie wskazywało na to, by miały powstać kolejne – na szczęście okazało się, że Krzysztof Szmagier nie odpoczywa na zasłużonej emeryturze, ale ciągle pracuje, napisał nowy scenariusz i ma zamiar nakręcić film.
Oczywiście pracował sprawdzoną metodą: cudza książka i własne pomysły. Tym razem wziął „na warsztat” „Strach” Zbigniewa Safjana. Książka ta została już wprawdzie sfilmowana przez Antoniego Krauze w 1975 roku (znakomita rola Grzegorza Warchoła), ale w peerelowskich realiach, czyli zgodnych z książką. A Krzysztof Szmagier w swoim scenariuszu przenosi akcję we współczesność. Zmienił wszystkie realia (nawet personalia głównego bohatera), a zostawił tylko główny wątek: małe miasteczko, w którym pod pozorem sielskości i spokoju dzieją się sprawy złe.
Zamiast milicji jest policja, zamiast naczelnika Waty jest Wata – dyrektor oddziału banku, Kujawski to nie tylko inżynier, ale wręcz dyrektor, który zostaje zamordowany, a podejrzaną (jak poprzednio) jest Agnieszka, jego sekretarka i kochanka. Inny jest powód zabójstwa, podobnie jak zmieniona jest częściowo akcja, ale Krzemek i Bogutek są, tak jak wiele innych postaci z książki Safjana.
Jest też komisarz Borewicz. Zesłany do Dębnik z Warszawy na „gorzki kawałek chleba”. Znacznie starszy, posiwiały, ale jeszcze w formie, i bandziorom, którzy biorą go za godnego łomotu emeryta, spuszcza porządne lanie.
Język jest również uwspółcześniony, sowicie okraszony wulgaryzmami, co jest cechą naszych czasów – dwadzieścia parę lat temu ludzie jednak wyrażali się nieco oględniej.
No i jest typowe dla Szmagiera poczucie humoru. Z pewnością długo będziemy pamiętać takie cytaty jak: „bidule nie wiedzą, że uprawianie z tobą seksu to jak granie w bierki ugotowanym makaronem” (s. 58) czy „… ten pana szef jak sobie powącha, to każda dobra. Nogi w procę i posuwa centralnie.” (s. 86).
Jednym słowem – pozostaje tylko trzymać kciuki za Krzysztofa Szmagiera, żeby zorganizował kasę i przystąpił wreszcie do kręcenia filmu. Będzie to niejako podwójny remake – książka została napisana po raz drugi, i po raz drugi zostanie na jej podstawie nakręcony film.
A tytułowe „miśki” to policjanci z drogówki, którzy używają radarów do złudzenia przypominających suszarki do włosów.