Niesiołowski Stefan – Wysoki brzeg 160/2009

  • Autor: Niesiołowski Stefan
  • Tytuł: Wysoki brzeg
  • Wydawnictwo: W drodze
  • Seria:
  • Rok wydania:  1999
  • Nakład:
  • Recenzent: Iza Desperak

Apel, kostka, wystawka, kima

Czy wiecie, że młodzieżowy zwrot „kopsnij szluga” pochodzi z grypsery, i przeniknął do szkolnych toalet na skutek pewnej amnestii? A punkowskie „glany” to w grypserze po porostu buty?

A komu z palaczy młodszego przynajmniej pokolenia przyszłoby do głowy że  „jarać” to także więzienne wyrażenie? Wszystko to wiem, bo przeczytałam Wysoki brzeg Stefana Niesiołowskiego, polityka i profesora entomologii. Niesiołowski spędził jako więzień polityczny kilka lat w aresztach, więzieniach i w internowaniu. Efektem jest niepozorna książeczka, więzienne wspomnienia, ale także doskonały przewodnik po świecie i języku grypsery, opatrzony kilkustronicowym słownikiem. Niesiołowski opisuje reguły więziennego życia z własnej perspektywy nowicjusza, po odkryciu podziału na grypsujących git – ludzi i niegrypsujących musi wybrać, którą z tych grup wybrać. Nie grypsuje, ale siedząc z grypsującymi uczy się języka i zasad tej więziennej subkultury akceptowanej przez klawiszy. Opisuje też grupę festów, która, jak wskazują niektórzy, miała być alternatywą dla grypsery inspirowaną przez więzienne władze. Niesiołowski choć sam nie grypsował, używa więziennych wyrażeń w narracji, pisze, że ktoś miał dużą pajdę (wyrok) albo że ktoś pakował manżurek (tobołek z rzeczami), i nie próbuje sugerować czytelnikowi, że sam nie brał udziału w piciu czaju. Dialogi grypsujących są pisane wyłącznie grypserą – bez słowniczka na końcu książki trudno byłoby je zrozumieć. Choć czytelnicy powieści milicyjnych z niektórymi z tych wyrażeń są już obeznani:
„Ja tam miałem git wspólnika – odezwał się zgredzio Cezary. – Siedzę tylko przez gołdę, gdyby nie gołda, nie garowałbym do tej pory. Przez gołdę siedzę, bo trzeba było przybastować” żali się jeden z więźniów (strona 47).
Autor opisuje też dokładnie więziennych pariasów – cweli – choć nie wnika w istotę przecwelenia, i własny strach przed upadkiem na dno hierachii. Nie pomija we wspomnieniach więziennych gwałtów, nie sili się na oddzielenie własnego doświadczenia od więziennej przeciętności, nie wynosi się nad współtowarzyszy niedoli, unika nawet profesorskiego szkiełka i oka, która bywa obciążeniem w przypadku etnografizujących czy sformułowanych w paradygmacie resocjalizacji analiz. . Ze wspomnień wyłania się obraz autora, pogodzonego z losem i cierpieniem, empatycznego, współczującemu nawet mordercom i gwałcicielom. Być może dlatego książkę wydało wydawnictwo dominikańskie, a na okładce napisano że do takiego właśnie odwołującego się do humanitaryzmu spojrzenia zobowiązuje tradycja chrześcijańska. Jak pamiętamy, polityczne oblicze Niesiołowskiego daleko odbiega od praktyki miłości bliźniego, okazuje się, że łatwiej mu o humanitaryzm w stosunku do współwięźniów niż kolegów z senackiej ławy.
Na fali rocznicowych wspomnień prasa publikowała niedawno zapiski więzienne Bronisława Geremka, a także wywiad z Władysławem Frasyniukiem. Okazuje się, że uwięzienie było dla nich także życiowym doświadczeniem z dziedziny poznawania Innego. Jak twierdzą niektórzy fachowcy, grypsera znika. Być może pozostaną po niej tylko takie opisy.