Lembowicz Tadeusz – Złota czasza księcia Bogusława 142/2009

  • Autor: Lembowicz Tadeusz
  • Tytuł: Złota czasza księcia Bogusława
  • Wydawnictwo: Iskry
  • Seria: Klub Srebrnego Klucza
  • Rok wydania: 1973
  • Nakład: 100000
  • Recenzent: Anna Niklewska

Antycinkciarska odyseja

Głownym bohaterem tej opowiastki bo trudno to nazwać kryminałem, jest Tadeusz Lembowicz dziennikarz gazety „Dnia Szczecińskiego”.
Jak widać, bohater jest alter ego pisarza lub odwrotnie i od pierwszych stron wiadomo dlaczego. Taka nadętemu, zadufanemu i zapatrzonemu w sobie osobnikowi trudno by było zdzierżyć jakąkolwiek konkurencję.

Nawet jego przyjaciel dość bezbarwny porucznik Zenek Misztal robi tu tło i mało się o nim dowiadujemy, no może poza tym, że jest „wzorowym porucznikiem” (str 14). Pierwszym wątkiem jest morderstwo, przy torach kolejowych, pomiędzy Szczecinem a Goleniowem znalezione zostały zwłoki starszego mężczyzny, początkowo nie wiadamo kto jest ofiarą, po wydrukowaniu ogłoszenia w prasie zgłaszają się dwaj synowie Edwarda Eleckiego, byłego mieszkańca Parkan.
Drugim wątkiem tej powieści jest tytułowa czasza księcia Bogusława o której dowiadujemy się, że;” to rodzaj płaskiego, bogato zdobionego naczynia zrobionego ze złota dla któregoś z polskich królów, czasza ta została wywieziona przez hitlerowców podczas II wojny. Na szczęście niejaki prof. Lehrer były mieszkaniec ziem zachodnich posiada kopie i zgadza się ją udostępnić w celu wykonania odlewu. Prof.Lehrer w czasie wolnym od pilnowania kopii, przyjmuje propozycję dyrektorki muzeum by spędzić część urlopu a jakże by gdzie jak nie w Parkanach zwanych dawniej Zäune o czym nie omieszka poinformować profesora nasz wszystkowiedzący redaktor.
Trochę mu zadufanie wklęśnie jak się dowiaduje, że ojciec profesora właśnie tam mieszkał przed wojną.
Oczywiscie przez to robi się niejako przez automat osobą podejrzaną o wszystko, bo wiadomo każdy Niemiec to szuja a każda szuja to Niemiec parafrazując słowa ze słynnego filmu.
Cała książka jest przesycona obsesją autora na jeden temat: cinkciarzy i mając to na względzie można bez trudu odgadnąć kto zabił i dlaczego, wystarczy zwracać uwagę na imiona bohaterów.
Co kilka stron mamy tyrady na temat cinkciarzy:” Czasami ogarniała mnie złość, nieraz nie do opanowania na moją bezsiłę wobec bogacących się bezczelnie, głupich drani, których jedynym atutem było, to, że nie bali się handlować szwedzkim koronami” (str.7), „Pojawiły się jak żarłoczne robaki, gromady chciwych łatwego  zarobku handlarzy walut, cinkciarzy”. (str150). I tak regularnie przez całą ksiażkę.
Jako ciekawostkę tamtych czasów uznać można tryb życia redaktora który ponownie cytując tym razem słowa piosenki ” o cysorzu co miał klawe życie”:”chciało mi się spojrzeć na świat o tak wczesnej porze, w chwili gdy budzi się do życia: była dopiero dziewiąta rano” (str.32), I gdzie kieruje swoje kroki kolega redaktor o tak wczesnej porze? Nie do pracy przecież bo „cała moja osobowość zbuntowała się przeciwko pójściu do pracy” (str.33). Za to nasz  bohater udaje się do kawiarni „Zamkowej” ugasić pragnienie zimnym piwem.
I jak pięknie można zacząć dzień nieprawdaż?