Krupiński Władysław – Zachłanność mordercy 170/2009

  • Autor: Krupiński Władysław
  • Tytuł: Zachłanność mordercy
  • Wydawnictwo: KAW
  • Seria: seria Czerwona Okładka
  • Rok wydania: 1976, 1978
  • Nakład: 100260
  • Recenzent: Jan Bielicki

LINK Recenzja Grzegorza Cieleckiego
LINK Recenzja Iwony Mejzy

Student badylarzem, czyli niezwykłe losy absolwenta 

Akcja powieści „Zachłanność mordercy” Władysława Krupińskiego rozgrywa się w Radomiu. Autor oszczędnie dawkuje szczegóły topograficzne. Z nazwy wymienia dwie ulice: Topolową i znajdującą się niedaleko, ale za torami (tak wynika z lektury planu miasta – w powieści ta informacja się nie pojawia, z resztą nie miałaby żadnego znaczenia) Leśną.

Od dłuższego czasu przy tej ostatniej nie ma już jednak lasu, w którym znaleziono denatkę. Ponadto istotną rolę odgrywa kawiarnia „Ulubiona”. Niestety, Krupiński nie podał nazwy pośledniej knajpy, w której tytułowy morderca wypił dwie setki czystej i nieco koniaku a także był nagabywany przez kobietę specyficznych obyczajów. Intryga jest zaś prosta jak konstrukcja cepa: dosłownie, jest tu bowiem tylko jeden, symboliczny zwrot akcji; morderca kradnie trabanta, własność statecznego obywatela, i, dokonawszy zabójstwa, odstawia rano samochód na miejsce. Właściciel, pracownik Centrali Handlu Zagranicznego „Intermex”, nie waha się zrezygnować z alibi, byle nie wplątać w aferę przyjaciółki, której mąż był akurat w delegacji… Dalej wszystko jest już coraz bardziej wyraziste.

Największym smaczkiem jest oczywiście fakt, że ogrodnik, u którego posiadacz samochodu kupił niebieskie goździki był absolwentem Politechniki Warszawskiej. Nie stanowiło w peerelu tajemnicy, że „badylarstwo” przynosi dochody wielokrotnie większe od pracy inżyniera w państwowym instytucie. Powieść, a właściwie nowela Krupińskiego jest lekka i, niestety, jakby niedopracowana. Nadaje się jednak idealnie do czytania w czasie jazdy pociągiem z Warszawy do Radomia. Gdyby jednak podróż okazała się za krótka, lepiej przerwać lekturę wjeżdżając do tego miasta by podziwiać widok za oknem. Kto raz spróbował, ten zrozumie…

ANEKS:
wzmianka o automatach telefonicznych ze słuchawką wieszaną za ucho:
– A twój mąż?
-Wróci za kilka dni. Nie bój się, przychodź. Skąd dzwonisz, z biura?
-Nie, z automatu.
-Czekam na ciebie. Pa, kochanie.
Porębski powiesił słuchawkę.

o mistrzostwach świata w piłce nożnej (RFN, 1974): Po chwili siedzieli już w taksówce i rozmawiali o zbliżającym się ciekawym meczu piłkarskim między przodującymi drużynami świata.

o luksusowych używkach: -Nie znoszę fajki. Mogę poczęstować cię zagranicznym papierosem.
Wyjęła z torby drugie pudełko.