- Autor: Ziemski Krystyn
- Tytuł: Na gorącym uczynku
- Wydawnictwo: Iskry
- Seria: Klub Srebrnego Klucza
- Rok wydania: 1976
- Nakład: 100275
- Recenzent: Michał Lorek
- Broń tej serii: Pierwsza seta
LINK Recenzja Mariusza Młyńskiego
Brudne sprawy inżyniera Jankowiaka
„Oskarżam Adama Jankowiaka o to, że w nocy z pierwszego na drugi marca br. w Warszawie, działając w zamiarze pozbawienia życia Stanisława Krupskiego, zadał mu cios sztyletem w dolną część szyi nad obojczykiem, powodując przebicie od góry części lewego płuca i worka sercowego, a w następstwie zejście śmiertelne…”.
Sala sądowa jest wypełniona po brzegi, morderstwo dziennikarza wywołało sporo sensacji w stolicy. Głośny proces obserwuje także kapitan Andrzej Korcz, to w końcu on doprowadził przed sąd mordercę(„…chyba padnie orzeczenie – kara śmierci – myśli. – Wina jest oczywista, dowody bezsporne.”). Milicjant wraca myślami do zakończonego śledztwa. Inżyniera Jankowiaka i Stanisława Krupskiego łączyła przyjaźń. Jednak od czasu, kiedy dziennikarz zaczął prowadzić śledztwo w sprawie nadużyć w zakładach Jankowiaka oraz flirtować z żoną inżyniera stosunki pomiędzy przyjaciółmi zaczęły się psuć. W końcu doszło do tragedii, pijany Jankowiak morduje Krupskiego, a zauważony przez świadka wpada w ręce milicji. Czy jednak nawet w obliczu niezbitych dowodów jest on winny zarzucanego mu czynu? W niewinność oskarżonego wierzy jego żona Ewa, a z czasem wątpliwości obudzą się w kapitanie Korczu. Milicjant ponownie powróci do zakończonej sprawy, a nowych poszlak dostarczać mu będzie prowadząca na własną rękę śledztwo Ewa Jankowiak.
Jak zapewne zdołaliście się już zorientować fabuła powieści milicyjnej Krystyna Ziemskiego „Na gorącym uczynku” do zbyt oryginalnych nie należy. Co jednak gorsze do złudzenia przypomina kryminał Zborowskiego „Akcja Rudolf” wydany w 1963 przez Iskry. Ten sam motyw: niesłusznie skazany ukochany oraz szukająca dowodów niewinności ukochana. Kapitana Downara zastąpił kapitan Korcz. Z kolei podejrzanym okazał się nie inżynier Nehay, lecz noszący również obce nazwisko inżynier Krauze. Nawet zakończenie jest podobne. Oczywiście są pewne różnice dzielące obie książki, lecz znaczne podobieństwo jest tak uderzające, że będzie towarzyszyć nam do końca lektury.
Jakie nieprawdopodobne zbiegi okoliczności mogą spotykać bohaterów Ziemskiego mogliśmy się przekonać na podstawie „Tropami cieni”. Niestety w opisywanej przeze mnie powieści autor również zdecydował się brak oryginalnych pomysłów zastąpić zrządzeniami losu. Zacznijmy od wzajemnych relacji między Krupskimi, a Jankowiakami. Okazuje się, że przyszła żona inżyniera była kochanką Stanisława Krupskiego. Kiedy jednak dziennikarz rozstał się z Ewą poznał jej szkolną koleżankę. Żeby jednak było ciekawiej, całkiem przypadkowo Krupscy wprowadzili się…do tej samej kamienicy, co Jankowiakowie! To jednak nie wszystko. Mniej więcej w połowie książki w wypadku zginie pracownik NIK-u badający sprawę nadużyć w Stołecznych Zakładach Metalowych, a wraz z nim protokół z kontroli. Co się mogło z nim stać? Logika podpowiada, że zabrał go morderca. Koniec końców okazuje się, iż jakimś dziwnym sposobem dokumenty wraz z zwłokami trafiły…do kostnicy! Na szczęście odnalazł je oficer Komendy obecny przy jakiejś sekcji. Natomiast prowadząca własne śledztwo Ewa Jankowiak będzie poszukiwać niejakiej Barbary Arden.
Trafiając do znajomych jej znajomych okaże się, iż są to przyjaciele…kapitana Korcza! Takich przykładów mógłbym podać jeszcze kilka, lecz ze swojej strony dodam tylko, iż kapitan Korcz powinien niezwłocznie zacząć grać w totolotka, gdyż znając fantazję Krystyna Ziemskiego milicjant z pewnością trafiłby szóstkę.
Kto zabił i dlaczego, jeśli Jankowiak jest niewinny? Nazwiska oczywiście nie podam, lecz mordercą okazała się postać wręcz epizodyczna. Autorowi udał się natomiast motyw. Ziemski zwodzi czytelnika, aż parokrotnie zanim poznamy prawdziwy powód, jakim kierował się zabójca. Na początku kryminału jest mowa o nowym prototypie pomp próżniowych. Czyżby, więc szpiegostwo, które jest częstym motywem książek Ziemskiego? Potem w grę wchodzą nadużycia w zakładach gdzie pracował Adam Jankowiak. Ostatecznie Stanisław Krupski zginął, gdyż wpadł na ślad szajki trudniącej się sprzedażą opuszczonych w czasie okupacji domów w Warszawie. Przestępcy zajmowali posiadłości, a następnie fałszowali księgi notarialne. W ten sposób sprzedali około trzydziestu domów za ponad 15 milionów!
Warta uwagi jest wspomniana przez mnie wyżej wizyta żony Jankowiaka u znajomych Korcza, w czasie, której wybucha dyskusja poświęcona stosunkom damsko – męskim: „Moi koledzy pożenili się ze ślicznymi, młodziutkimi dziewczynami. I mają kłopoty. Nie umieją sobie, tak jak ja, wychować żony.”. Z kolei Ewa w następujący sposób charakteryzuje kobietę drugiej połowy lat 70-tych: „Współczesne dziewczyny są raczej konsumentkami życia, jego przyjemności. Nie traktują małżeństwa jako sumy obowiązków, nie budują go na wzajemnym zrozumieniu, szacunku.” Następnie Janusz Waliński zaczyna flirtować z żoną Jankowiaka: „Poderwałbym panią z przyjemnością, ale tu jest Krystyna.”, Ewa(„wschodząca gwiazda polskiej pediatrii”) nie pozostaje dłużna – „Daję się poderwać tylko dzieciom.”. Adorator nie daje za wygraną: „Jestem gotów zdziecinnieć(…)Zaopiekuje się pani mną?”. Na szczęście ową „pikantną” wymianę zdań ucina żona Walińskiego – „Zanim zdziecinniejesz i zanim kupię ci pieluszki, powiedz pani doktor o Waldaku…”
Jak ciężka i ofiarna jest praca w milicji mogliśmy się przekonać na kartach wielu kryminałów. U Ziemskiego trud i poświęcenie pracowników aparatu śledczego ociera się niemal o ascezę. Dla kapitana Korcza Komenda stała się drugim domem, w którym sypia zaledwie trzy godziny na dobę. Zamiast obiadu musi wystarczyć mu zimna herbata, a na dodatek ten stres: „Pytania się mnożą, ujawniają coraz nowe luki.(…)Ponownie rozgrzebać sprawę. Zawiadomić szefa i Żmudę. To oznacza przekreślenie famy o sukcesie, szansy na urlopowy sierpniowy wyjazd.” Lecz nawet w stanie skrajnego przemęczenia kapitan zachowuje się jak prawdziwy romantyk recytując słowa okupacyjnego wiersza na widok budzącej się do życia Warszawy(„Gdy o ojczyźnie mojej myślę, myślę Aleje, Zjazd, Powiśle. Nie łąka, ruczaj, nie łan zboża, lecz Krzywe Koło, Wspólna, Hoża”) Od czasu do czasu Korczowi udaje się jednak wyjechać na urlop w Bieszczady. Z górami bohater Ziemskiego wiąże swą przyszłość: „Tu chciał się przenieść po otrzymaniu renty. Będę oprowadzał wycieczki…”, cóż trudno to sobie wyobrazić gdyż: „Korcz lubi życie na wysokich obrotach, choć niesie ono ze sobą stany bezgranicznego zmęczenia do pracy non stop.”.
„Na gorącym uczynku” dzieli się na trzy rozdziały: „Wyrok”, „Wątpliwości” oraz „Prawda”. Pierwszy rozdział stanowi relacje z rozprawy sądowej Jankowiaka. W świat procesu wprowadza nas drugoplanowa bohaterka powieści dziennikarka Anna Radwan. Czy umiejscowienie akcji pierwszych 90 stron książki na sali sądowej było dobrym posunięciem ze strony autora? Nie do końca, gdyż język, jakim operuje się w sądzie jest czysto urzędowy, a na dodatek zeznania kolejnych świadków są drętwe, po prostu nudne. Później inicjatywę przejmuje „… przeuroczy człowiek. Dowcipny, inteligentny, oczytany.” po prostu kapitan Korcz wraz z Ewą Jankowiak, którzy będą już towarzyszyć czytelnikowi aż do końca powieści. Milicjant często zastanawia się nad prowadzoną sprawą, stawiam różne hipotezy, snuje refleksje. Są to udane fragmenty powieści, które Krystyn Ziemski dodatkowo ubarwił szeregiem pytań retorycznych.
Niestety w przypadku „Na gorącym uczynku” trudno mówić o udanej powieści. Nieciekawa fabuła, w dodatku łudząco przypominająca tą z „Akcji Rudolf” – to mój główny zarzut. A nawet, jeśli ktoś nie czytał książki Zygmunta Zeydlera – Zborowskiego najpierw zmuszony będzie przebrnąć przez nudnawą relacje z procesu, a potem odnajdywać liczne luki w wymyślonej przez Krystyna Ziemskiego intrydze. Zdecydowanie nie jest to pozycja obowiązkowa.