Frey Danuta – Hotel „Kormoran” – Pierwsza seta 27

  • Autor: Frey Danuta
  • Tytuł: Hotel „Kormoran”
  • Wydawnictwo: Iskry
  • Seria: Ewa wzywa 07
  • Rok wydania: 1979
  • Recenzent: Grzegorz Cielecki
  • Broń tej serii: Pierwsza seta

I wtedy wypłynęła sprawa cepeliowskich koców w kolorze niebieskim

Małomiasteczkowe tajemnice, kliki na każdym kroku, przestrzeganie przed pochopnymi zachowaniami na polu intymno-osobistym i wiele innych problemów porusza w 106 zeszycie „Ewy” Danuta Frey. Hotel „Kormoran” to bowiem tylko z pozoru kryminał.

Mamy wprawdzie trupa dziewczyny wyłowionego z jeziora Buchwałd pod Ujsołtami, ale okazuje się, że milicja nie szukała wcale trupa dziewczyny, owiniętego zresztą w niebieski koc z Cepelii, tylko trupa obywatela Skoczka. Nie, żeby obywatel Skoczek skoczył do jeziora samobójczo. Obywatel Skoczek po prostu zniknął. A wiadomo, co może oznaczać zniknięcie recepcjonisty z pensjonatu „Kormoran” w Ujsołtach. Musi oznaczać początek wielkiej afery z kocami w tle.

Tu jednak nie dajmy się zwieść pozorom fabuły. Skoro pozorem jest trup Skoczka, mamy wyraźną sugestię, by nie odczytywać powiastki takiej, jaka się nam jawi.

Danuta Frey chce nam bowiem przekazać o wiele więcej niż kryminalną opowiastkę. A mianowicie:

1. Tam, gdzie jest dostęp do cepeliowskich koców, muszą być także nadużycia, czyli opylanie tychże na lewo. Co zresztą zgubiło sprawców morderstwa. Jak możemy domniemywać, ofiara została uduszona, ale nie kocem, jak by mógł to fałszywie sugerować główny trop, lecz ręcznikiem. Koloru, niestety, nie poznajemy.

2. Dlaczego w ogóle doszło do zabójstwa? Ano dlatego, że ofiara w postaci powabnej osiemnastolatki w sposób łatwowierny godziła się na towarzystwo przygodnych mężczyzn (taksówka, chęć nocowania w „Kormoranie”). A wiadomo przecież, że jak facet zobaczy powabną osiemnastolatkę, to od razu brałby się do gwałcenia i mordowania albo odwrotnie. Tu właśnie mamy pouczający morał i widoczne podejście pedagogiczne. Ostrzeżenie przed obcymi. Mężczyznami w szczególności. Oczywiście na głębszym poziomie, poziomie eschatologicznym, mamy ideę ogólną: w każdym z nas drzemie bestia i nie znamy dnia ni godziny, kiedy się ona w nas obudzi.

3. Prawda o życiu w pigułce. Tu wkraczamy w relację tyczącą spraw damsko-męskich. Posłużę się cytatem opisującym istotny fragment życia Edyty Zaręby, z zawodu bufetowej z lokalu „Małgosia” w Warszawie: – Dawno pani zna Skoczka? – Będzie chyba ze dwa lata. Poznałam go w kawiarni jeszcze jako kelnerka. Mówił, że pracuje w jakimś przedsiębiorstwie turystycznym (…) Po pewnym czasie zaczął wspominać o małżeństwie. Zgodziłam się. Co tu ukrywać – podobał mi się jak nikt.

W cały ten galimatias wkracza z właściwym sobie drobiazgowym podejściem porucznik Andrzej Hołubiec. Od razu wiemy, że opanuje całą sytuację. A skąd wiemy? No bo, jak nikt potrafi wtopić się w tłum i znakomicie porusza się w gąszczu ludzkich namiętności. A taki jest niepozorny: Był stosunkowo młody, chyba niewiele po trzydziestce, mężczyzna o ciemnoblond, przylizanych włosach i podobnym w kolorze wąsiku na drobną górną warga. Aha,  nie muszę chyba dodawać, że Hołubiec był posiadaczem kościstej grdyki.