- Autor: Edigey Jerzy
- Tytuł: Przy podniesionej kurtynie
- Wydawnictwo: Czytelnik
- Seria: Z jamnikiem
- Rok wydania: 1968
- Recenzent: Iza Desperak
- Broń tej serii: Druga seta
Życiowa rola inspicjenta
Jerzy Pawelski zastrzelił kochanka żony. I to jej rękami. Zrobił to nie tylko na oczach licznej widowni, przy podniesionej kurtynie. Zrobił to rękami żony. Strzeliła w pierś rywala i trafiła w samo serce.
Mimo pozornego braku zagadki – wiemy nie tylko kto zabił, ale jak i dlaczego – zagadki niezbędnej dla porządnego kryminału mamy w tym wypadku 238 stron. Większość akcji dzieje się w dodatku w więzieniu, w celi oskarżonego o zabójstwo Pawelskiego, mimo to akcja trzyma w napięciu. Josephine Tey udało się zarysować zapierającą dech akcję w szpitalnej sali, wokół łóżka pacjenta, a jej koledze po piórze Jerzemu Edigey’owi w celi izolowanego więźnia.
Pawelski siedzi w więzieniu, ale wciąż rozpamiętuje wydarzenia, które go do niego zaprowadziły. Podobno wszyscy pensjonariusze zakładu karnego twierdzą, że są niewinni, ale Pawelski wie, że to nie on załadował pistolet śmiercionośną kulą. Pawelski jest rekwizytorem, zabity Zaremba był aktorem, aktorką jest żona Pawelskiego, a strzał ślepym nabojem elementem przedstawienia. Ktoś jednak zamienił pistolet nabity ślepakiem na śmiercionośną broń. Zaremba pada martwy na scenie. A Pawelskiemu, który podał żonie nabity pistolet, nikt nie wierzy, miał bowiem doskonały motyw zabójstwa – Zaremba był kochankiem jego żony. Zresztą wszyscy słyszeli kłótnie małżonków i obietnice rozstania.
Pawelski siedzi, wszyscy się od niego odwrócili nikt nie wątpi w jego winę. Żona i matka jego dzieci nie chce go widzieć i wszczyna kroki rozwodowe. Jednak uwięziony rekwizytor otrzymuje papier i pióro i na prośbę prokuratora pisze o tym, co się zdarzyło. Rozpamiętuje każdy szczegół, analizuje swoje podejrzenia wobec innych pracowników teatru. Grozi mu „czapa”, jednak nie jest w stanie, nawet za cenę własnego życia, wysunąć oskarżenia wobec kogoś ze współpracowników. Gdy tylko wydaje mu się, że przypomniał sobie coś ważnego, że uchwycił jakiś ważny trop – prokurator Jasioła i kapitan milicji Witold Łaciński wskazują mu błędy wnioskowania, nieważność przypomnianego szczegółu. Ale jak tonący chwyta się brzytwy, tak Pawelski rozpamiętuje przeszłość i szuka tego jednego jedynego szczegółu, który wykazałby jego niewinność.
Po kilku nieudanych próbach udowodnienia swojej niewinności uwięziony rekwizytor wali w drzwi celi – tym razem przypomniał sobie coś ważnego. Przecież Zaremba tego dnia zastępował innego aktora, który w ostatniej chwili potknął się i skręcił nogę. A więc morderca nie planował wcale zabicia Zaremby – pistolet podmieniono wcześniej – i Pawelski nie miał motywu żeby zabić Wiśniaka! Więzień jest w euforii. Duet prokurator-milicjant nie podzielają tego stanu, jednak ziarno niepewności zostało zasiane. Wprawdzie tożsamość mordercy jest zaskoczeniem nawet dla Pawelskiego, ale prawdziwy morderca zostaje zdemaskowany – między innymi dzięki uporowi skazanego nie za swoją zbrodnię rekwizytora. Ostatnie sceny i ostatnie strony książki poświęcone są jego pożegnaniu z więziennymi murami. Co czeka go dalej? Czy będzie mógł żyć z kobietą, w której ręce włożył pistolet, z którego zastrzeliła na scenie kochanka? Tu nawet sam autor miał zdaje się wątpliwości.