Wernic Wiesław – Złe miasto 30/2024

  • Autor: Wernic Wiesław
  • Tytuł: Złe miasto (tom nr 20)
  • Wydawnictwo: Czytelnik
  • Seria: Doktor Jan i Karol Gordon
  • Rok wydania: 1990
  • Nakład: 100000
  • Recenzent: Robert Żebrowski

Karol: Janie, pozwól mi się pobawić w detektywa

„Złe miasto” – zarówno pod względem chronologii wydań, jak i chronologii akcji – jest pozycją 20 i ostatnią sagi traperskiej. Autor pisał ją w ciągu miesięcy ciężkiej choroby, także w szpitalu, a ukończył ją latem 1986, na kilka tygodni przed śmiercią. Do składania oddano ją w roku 1988, a wydano w 1990. Liczy 312 stron, a ceny okładkowej brak. Narracja prowadzona jest w pierwszej osobie czasu przeszłego.

Akcja toczy się w roku w amerykańskim stanie Nevada w fikcyjnych miasteczkach Center Point i Colding, a zaczyna w dniu 12 kwietnia 1894 roku (o godz. 5.15). Były to czasy, gdy walki bladych twarzy z czerwonoskórymi ustały, Indian zapędzono do rezerwatów, bizony prawie całkowicie wybito, z mustangów pozostały znikome resztki, a nad bezpieczeństwem w prerii czuwały „długie noże” w Stanach i „czerwone kurty” w Kanadzie.

Przyjaciele – doktor Jan i traper Karol Gordon – wyruszyli z Milwaukee, w swoją doroczną wiosenną wyprawę w prerię. Wspólnie podróżowali tak już od roku 1881. Przebyli tysiące mil przez pustkowia Stanów, Kanady i Meksyku. Odwiedzili Arizonę, Oklahomę, Montanę, Nowy Meksyk, Albertę i Nową Funlandię, a teraz przyszła kolej na Nevadę. Przybyli do miasteczka Colding, by tu spotkać się ze swoim znajomym – Jonasem Nevilem, razem z którym mieli wyruszyć nad rzekę Humboldta. Miejscowym szeryfem był Walter Crenian. Wybrano go półtora roku wcześniej, w nagrodę za zlikwidowanie grasującej w pobliżu miasteczka bandy rozbójników, która obrabowała tamtejszy bank, sklepy i magazyny. Szeryf traktował te trzytysięczne miasteczko jak swoją własność, a jego mieszkańców jak własnych podwładnych. Na drogach dojazdowych postawił szlabany i ustawił straże, które pobierały myto. By móc przebywać w Colding, należało wyrobić sobie u szeryfa kartę pobytu, a na wyjazd z miasta uzyskać jego zgodę i uiścić opłatę. Od dochodów – zarówno miejscowych, jak i gości – pobierał 20% „podatku”. Którejś nocy pojawiło się w mieście pięciu jeźdźców, którzy usiłowali zastrzelić szeryfa. Ten jednak został tylko raniony. Karol postanowił wyjaśnić tę sprawę …

Ciekawostki:
Wzór szeryfa: nie pije, nie pali, nie gra w karty i rzadko używa broni (brzmi znajomo).
Filozofia przestępczości: „Nikt nie rodzi się przestępcą. Przestępcę stwarzają warunki życia, okoliczności i tak zwana okazja”.
Używana broń: rewolwery oraz winchestery i remingtony.

Autorem rysunków – jak zwykle świetnych – był Stanisław Rozwadowski. Na jednym z nich, obok tekstu o pięciu jeźdźcach, jest narysowanych jeźdźców … sześciu. To pomyłka, czy lepsze rozeznanie sytuacji?

Ten tom sagi jest wyjątkowy. Akcja dzieje się przede wszystkim w jednym miejscu, i do tego w mieście, bez wycieczek w prerię, pościgów i polowań. Nie ma w niej żadnych fajerwerków. Śledztwo toczy się odpowiednim torem, ale jest niejako obok głównych bohaterów.

Po przeczytaniu siedmiu książek sagi traperskiej, z których w pięciu były bardzo wyraźne wątki kryminalne, mogę pokusić się o pewne podsumowanie. Powieści te ogólnie były ciekawe, a opisywane „śledztwa” interesujące. Występowało w nich dwóch głównych bohaterów: doktor Jan i Karol Gordon, a także – naprzemiennie – kilku ich przyjaciół: odkrywca złóż – Piotr Carr zwany Czarnym Piotrusiem, szeryf z Fort Benton – Vincent Irwin zwany Łapaczem z Sacramencto, funkcjonariusz kanadyjskiej policji – porucznik Gary Mitchell, a także dwaj Indianie z plemienia Czarnych Stóp: wódz Wysoki Orzeł i czarownik Czerwona Chmura. Zdarzyło się też raz, że Jan w ogóle nie wystąpił, a o Karolu tylko wspominano. Każdy z tomów sagi jest zamkniętą w sobie całością i w każdym są niezbędne dla czytelnika informacje o głównych bohaterach i ich wcześniejszych losach. W książkach tych wielokrotnie bywały sytuacje, że albo nasi bohaterowie kogoś łapali albo sami byli łapani, przy czym najczęściej i jednym, i drugim udawało się uciec. Przygody traperów zawsze kończyły się zwycięstwem dobra nad złem.

Tym, co charakteryzuje powieści Wernica jest to, że w każdej z przeczytanych przez mnie książek występuje kilka opowieści, będących wspomnieniami osób w nich występujących. Autor miał też swoje ulubione „punkty programu”, a były to: Narodowa Agencja Wywiadowcza Allana Pinkertona, Kompania Zatoki Hudsona i Północno-Zachodnia Policja Konna, a także Indianie, których opisywał z wyraźną sympatią, wymieniając przy tym nazwy różnych plemion i powtarzając motyw palenia fajki pokoju. Przy okazji wątków kryminalnych pisarz wstawiał też elementy, które roboczo nazwałem filozofią przestępczości. Mimo, że w każdym tomie sagi występują przestępstwa, to jednak ich opisy nie są drastyczne. W książkach nie było wulgaryzmów, czy erotyzmów, tak więc spokojnie nadają się one do czytania nawet przez 10-latków.

Skoro to ostatni tom sagi, wydawać by się mogło, że zakończyłem już swoją przygodę z Wernicem. I tak, i nie. Na czytanie jego powieści – tych nie kryminalnych – po prostu nie mam czasu, natomiast zostały jeszcze dwie z takimi wątkami, a mianowicie – najczęściej z sagi wydawana zagranicą – „Szeryf z Fort Benton” oraz „Sierżant Konnej Policji”, których to nie posiadam, przynajmniej na chwilę obecną. Może ktoś z Klubowiczów byłby skłonny napisać ich recenzje, do czego gorąco zachęcam. Nie można też wykluczyć, że w którymś z pozostałych jedenastu tomów też jest jakiś solidny wątek kryminalny i wtedy – prawem serii – należałoby taką powieść również zrecenzować.