Śliwa Zuza – Bardzo niecierpliwy morderca 84/2024

  • Autor: Śliwa Zuza
  • Tytuł: Bardzo niecierpliwy morderca
  • Wydawnictwo: CM
  • Seria; Najlepsze kryminały PRL
  • Podseria; Lata 70. (tom nr 2)
  • Rok wydania: 2017
  • Nakład: nieznany
  • Recenzent: Robert Żebrowski

W morderczej sieci psychopatycznej tarantuli

Recenzowana książka ukazała się w zacnej serii „Najlepsze kryminały PRL” Wydawnictwa CM, które kontynuuje – obok Wielkiego Snu i Wydawnictwa LTW – chlubne tradycje wydawania kryminałów przez Czytelnika, MON, Iskry, KAW, czy Śląsk w czasach PRL-u. Przyznam się, że zawsze intrygowało mnie, w jakim nakładzie wydawane są w XXI wieku – przez te trzy pierwsze wydawnictwa – peerelowskie kryminały. Przez grzeczność nikogo o to, nie pytam, bo może to tajemnica handlowa, a może liczba wstydu – oczywiście nie dla wydawnictw, ale dla niekorzystających z ich oferty czytelników.

„Bardzo niecierpliwy morderca” należy do podserii „Lata 70.” Na stronie tytułowej mamy informację: „Kryminał w stylu lat 70-tych”, która powinna wzmóc naszą czujność i doprowadzić do postawienia pytania, czy kryminał ten – poza tym, że jest w stylu sprzed pół wieku – napisano też w latach 70.? Sama autorka – w wywiadzie dla „Gazety Powiatowej. Jabłonna Legionowo Nieporęt Serock Wieliszew” (internetowe wydanie z dnia 25 lipca 2018 roku) stwierdziła, że napisała go w latach siedemdziesiątych (o tym, czy był wówczas gdzieś opublikowany, pani Śliwa już nie powiedziała), ale użyte w powieści wyrażenia: „policja” (raz) i „komisarz” (dwukrotnie) przeczą tej tezie (przynajmniej w części). Pozycja liczy 200 stron, a narracja prowadzona jest w trzeciej osobie czasu przeszłego.

Akcja toczy się w Warszawie, Kazimierzu Dolnym, Zalesiu Górnym i fikcyjnej Żakajni (wsi w powiecie gołdapskim), w roku 1978 lub 1979 (w około trzy lata od wybudowania Dworca Centralnego).

Pewnej niedzieli w nurtach Wisły koło Kazimierza Dolnego utonęła była akademicka mistrzyni Polski w pływaniu – Nina Kalicka. Doszło do tego w czasie, gdy ratowała tonącą w rzece osobę. Okazało się, że niedoszły topielec zaaplikował jej zastrzyk ze środkiem porażającym mięśnie, po czym odpłynął i zniknął na brzegu.

W poniedziałek w Warszawie zginął redaktor stołecznego „Echa” – Sławomir Zwardoń, który został otruty na terenie swojej posesji przy ul. Niegłośnej (takiej ulicy w Warszawie nie ma i nie było, ulica o podobnej nazwie – Cicha – leży na Powiślu, ale w mojej ocenie opisana w książce ulica leżała gdzieś na Starym Mokotowie).

 

Prowadzący śledztwo w tych sprawach – kapitan Jacek Dydowski (dwukrotnie nazwany komisarzem, choć swoją drogą odpowiednikiem kapitana jest nadkomisarz), podwładny pułkownika Kruka, zwrócił się o pomoc do Zbigniewa Skubalika, redaktora „Wiadomości Dnia”, który był najbliższym przyjacielem Zwardonia i dobrym kolegą Kalickiej. Redaktor zgodził się na współpracę, ale część czynności wykonywał bez porozumienia z kapitanem. Podejrzewał, że zabójstwa miały związek albo z poszukiwaniem przez Zwardonia sprawcy wypadku, w którym dziewięć lat wcześniej zginęła jego narzeczona – Ewa, a odnośnie którego to przestępstwa prowadził on prywatne śledztwo, gdyż kierowca zbiegł z miejsca zdarzenia, a milicja nie ustaliła jego tożsamości, albo też z pisaną przez niego w tajemnicy książką zatytułowaną „Pod zasłoną prawdy”. Skubalik sprawcy zabójstw poszukiwał najpierw wśród pracowników redakcji „Wiadomości Dnia oraz „Echa”, a było to łącznie 25 osób. Nie wiedział, że kolejnym celem sprawcy jest właśnie on. Wkrótce doszło do pierwszego, drugiego i kolejnych zamachów na jego życie. A nie od dziś wiadomo, że gdzie drwa rąbią, tam wióry lecą i zawsze ktoś może oberwać rykoszetem.

Jeżeli chodzi o milicjantów to w książce pojawili się także: Paweł Jędrzejko i sierżant Kosa. Jak się okazało Dydowski nie był tak zdolny jak Downar czy Szczęsny, ani nawet jak Romanowski lub Doliński, i nie zdobył kilku ważnych informacji, spośród tych, w których posiadanie wszedł Skubalik, a do tego popełnił karygodne błędy. Redaktor, w którymś momencie doszedł do wniosku, że sprawcą jest albo kobieta albo kobieta i mężczyzna. Czy była nią Danka, Anka, Hanka, Maria (Górna zd. Dolna), Kaśka, czy też może … „Goplana”? Odpowiedź na to pytanie jest dość skomplikowana i szybciej będzie jak sami przeczytacie książkę i w ten sposób poznacie rozwiązanie niż gdybym ja miał je wam przedstawić.

Zuzanna Śliwa – autorka m.in. przewodników po niezwykłych miejscach w Polsce – zafundowała czytelnikom tego kryminału trzy wycieczki: do Kazimierza przez zatłoczone skrzyżowanie w Kołbieli (sprawa „korków” dziś już jest tam nieaktualna, ale kiedyś był tam drogowy horror, a kolejny po tej trasie był w Garwolinie) oraz Puławy, do Zalesia Górnego przez Piaseczno oraz w okolice Gołdapi przez Ełk.

PRL-ogizmy: Domy Towarowe Centrum, Grand Hotel, kino „Femina”, sklep „Chinka” (Al. Jerozolimskie) w Warszawie, Dom Dziennikarza w Kazimierzu, Ośrodek Wypoczynkowy w Zalesiu Górnym (*), ciasteczka od „Pomiana” (cukiernia „Roman Pomianowski i Syn” od czasu po zakończeniu wojny aż do roku 2006 mieściła się na Krakowskim Przedmieściu 8), enerdowska maszyna do pisania „Erica”, samochody – Trabant, VW „Garbus”, duży „Fiat”, „Syrenka” i „Maluch”.

Kryminał jest dość ciekawy i warty przeczytania, choć jak dla mnie to za dużo jest w nim przekleństw. Warto wiedzieć, że drugim kryminałem pani Zuzy, osadzonym w latach 70., a wydanym w roku 2018 przez CM jest „Teodozja i cień zabójcy”.

(*) Odnośnie podwarszawskiego O.W. w Zalesiu Górnym polecam bardzo ciekawy artykuł: https://www.przegladpiaseczynski.pl/artykul/9244,krotka-historia-powstania-osrodka-wisla-w-zalesiu-gornym