Jaworowski Roman – Trzy cięcia biczem 137/2024

  • Autor: Jaworowski Roman
  • Tytuł: Trzy cięcia biczem
  • Wydawnictwo: MON
  • Seria: Labirynt
  • Rok wydania: 1980
  • Nakład: 120000
  • Recenzent: Mariusz Młyński

LINK Recenzja Wiesława Kota

Inżynier Robert Bielawski wraca z trzytygodniowego urlopu; będąc w Austrii pośredniczył w niezbyt jasnym dla niego przerzucie dolarów; teraz znajduje w swoim mieszkaniu zwłoki uduszonej jasnowłosej kobiety, której nigdy przedtem nie widział.

Prowadzący śledztwo kapitan Stanisław Przedborski z sekcji zabójstw odkrywa w łazience puderniczkę; pod podniesionym krążkiem pudru znajduje się maleńka kartka z zaszyfrowanym tekstem dotyczącym transportu kolejowego. Tymczasem dociekliwa sąsiadka Bielawskiego twierdzi, że przez ostatnie dwa tygodnie w jego kawalerce ktoś mieszkał, gdyż słyszała odgłosy przez sufit i widziała włączone światło. Tropy kontrwywiadu wiodą do Kondratowa, intensywnie rozwijającego się miasta na Dolnym Śląsku, w którym funkcjonuje szereg nowych zakładów produkcyjnych; wywiad jednego z państw NATO wykazuje zainteresowanie ruchem na pobliskim węźle kolejowym, gdyż pociągi towarowe przewożą tamtędy istotne gospodarczo surowce.

To jest dość przyzwoity kryminał, choć myślę, że najpóźniej za dwa tygodnie nie będę z niego nic pamiętał – tak, jak zresztą niewiele pamiętam z pozostałych pięciu książek autora; jedyne co naprawdę utkwiło w mojej pamięci to ordynarna, antyniemiecka propaganda w „Ostatniej wersji śledczej”. Tutaj mamy po prostu kryminalną intrygę z dość łagodnym wątkiem szpiegowskim; akcja toczy się płynnie, historia wydaje się dość wiarygodna, a postacie są wyraziste. Są jednak w tej książce pewne elementy irytujące: nadzorujący śledztwo pułkownik Rochosz bardziej wygląda jak Wujek Dobra Rada niż dowódca całego przedsięwzięcia; sam pułkownik znów korzysta z pomocy informatora Tola, a sekretarka Rochosza, pani Katarzyna, znów jest samozwańczą obrończynią zdrowia palaczy i wymusza od nich haracz dla PCK zapominając o tym, że sama kopcąc w przeszłości fajki pewnie się o to zdrowie nie troszczyła. Generalnie jednak nie jest źle; można tę książeczkę przełknąć, ale gdy się tego nie zrobi, to niebo na głowę nie spadnie.