Edigey Jerzy – Dzieje jednego pistoletu 35/2024

    • Autor: Edigey Jerzy
    • Tytuł: Dzieje jednego pistoletu
    • Wydawnictwo: KAW
    • Seria: seria Czerwona Okładka
    • Rok wydania: 1976
    • Nakład: 100000
    • Recenzent: Mariusza Młyńskiego

LINK Recenzja Grzegorza Cieleckiego

17 listopada 1965 roku został zamordowany sierżant Stefan Kalisiak, milicjant z posterunku w podwarszawskim Zygmuntowie; sprawca ukradł mu pistolet kalibru 7,62 mm i wszystko wskazuje na to, że mordercy chodziło wyłącznie o zdobycie broni. Śledztwo przejął major Stanisław Makowski z Komendy Głównej MO, który nad grobem kolegi powiedział: „Znajdę cię. Znajdę i zaprowadzę na szubienicę!”. Milicja „znanymi sobie sposobami usiłowała dowiedzieć się w sposób półoficjalny czegoś o osobie mordercy” ale bez efektu.

Po dziesięciu miesiącach bandyci napadli na urząd pocztowy na Bielanach i posługując się skradzionym pistoletem zrabowali ponad 300 000 złotych i zabili przy tym konwojenta. Zeznania świadków wskazują na to, że napad został bardzo precyzyjnie zorganizowany, a przestępcy poruszali się czarnym wartburgiem, których w takim kolorze nie produkowano. Do następnego napadu doszło niemal dwa lata później – tym razem zrabowano ponad 400 000 złotych przeznaczonych na wypłaty dla pracowników spółdzielni produkującej precyzyjną aparaturę, a pistoletem sierżanta Kalisiaka zastrzelono młodego pracownika spółdzielni. Śledztwo stało w miejscu, a major Makowski coraz bardziej zdawał sobie sprawę z tego, że cała jego kariera, mimo błyskotliwych sukcesów, w dużej mierze zależała od przebiegu tego dochodzenia. Następny raz pistoletu użyto półtora roku później, kiedy przed jednym z banków zamordowano jednego z konwojentów i skradziono prawie milion czterysta tysięcy złotych. Przyjaciel Makowskiego, profesor filozofii UW Kazimierz Żywiecki, podsunął mu myśl, że przestępcy dokonują napadu wtedy, kiedy kończą im się pieniądze z poprzedniego i można dzięki temu zastawić na nich pułapkę – i niemal po siedmiu latach podpułkownik Makowski dotrzymał złożonej obietnicy.

Jerzy Edigey napisał tę książkę w formie niemalże dokumentalnej – mamy tu szczegóły bardzo metodycznego i wnikliwego śledztwa, widzimy zmęczonych, sfrustrowanych ale zdeterminowanych milicjantów, uczestniczymy w przesłuchaniach i odprawach oraz towarzyszymy funkcjonariuszom w ich żmudnym, wręcz benedyktyńskim dochodzeniu. Książka jest przez to bardzo autentyczna, choć może trochę sucha – autor przytacza treści komunikatów, podaje rysopisy podejrzanych i przedstawia konkretne daty; dzięki nim sam starałem się w rocznikach starych dzienników odkryć coś na temat sprawy ale niczego nie znalazłem. Jest tu trochę realiów połowy lat sześćdziesiątych: sprzedawczyni w sklepie mięsnym zwróciła uwagę na dwóch mężczyzn, bo robili duże zakupy – półtora kilograma polędwicy i pół kilograma szynki; jest też trochę nieścisłości – raz autor pisze o pistolecie, a raz o rewolwerze. Ogólnie książka jest dobra, choć czyta się ją dość opornie – wydaje się jednak, że właśnie taka forma metodycznego dokumentu jest w tym przypadku najwłaściwsza. Opinie na jej temat są dość skrajne, ja osobiście oceniam ją dość pozytywnie.

Po polsku w wersji książkowej wydano tę książkę tylko raz, w wersji zaś gazetowej ukazywała się ona w 1975 i 1976 roku w trzech dziennikach pod tytułem „Gang morderców”; można ją jednak przeczytać jako e-book lub posłuchać jako audiobook. Za granicą wydano ją za to pięć razy: w 1987 i w 1991 roku po rosyjsku („История одного пистолета”), w 1988 roku po słowacku („Príbeh jednej pištole”), w 1989 roku po gruzińsku („Ambavi ert’i pistoletisa”) i również w 1989 roku po chińsku („あるピストルの話”).