Borodziej Tadeusz – Komando X 118/2024

  • Autor: Borodziej Tadeusz
  • Tytuł: Komando X
  • Wydawnictwo: Agencja Wydawnicza KOGA
  • Seria: Sensacja
  • Rok wydania: 1990
  • Nakład: nieznany
  • Recenzent: Robert Żebrowski

Lądowe szczury piratami z Karaibów

Tomasz Borodziej jest mi postacią zupełnie nieznaną. „Komando X” jest książką typowo sensacyjną, wydaną przez efemeryczne wydawnictwo A.W. KOGA, w jeszcze bardziej efemerycznej – bo … jednoczęściowej – serii „Sensacja”. Pozycja liczy 48 stron, a narracja prowadzona jest w trzeciej osobie czasu przeszłego. Okładkę zaprojektował Jerzy Wróblewski. Pozycja została wydana w roku 1990, ale nie można wykluczyć, że powstała jeszcze w czasach PRL.

Akcja toczy się nie wiadomo kiedy, w południowej Afryce, na Atlantyku i zachodnim Pacyfiku.

Głównym bohaterem jest komandor Hener – dowódca komanda „X” będącego najemnym oddziałem morskich dywersantów. Swego czasu komando znajdowało się w strukturach wywiadu RPA, ale na rozkaz Hernera zdezerterowało i przedostało się na teren, sąsiadującej z RPA, Republiki Kambero (faktycznymi sąsiadami RPA, które jako jedyne państwo na świecie ma trzy stolice, w czasie publikacji książki były: Namibia – niepodległa od RPA od marca 1990 roku, Mozambik, który na fladze i w herbie ma … karabin Kałasznikowa, Suazi/Ngwane – obecnie Eswatini, Botswana, Zimbabwe/Rodezja i Lesotho – te trzy ostatnie, jako nie położone nad morzem, odpadają). Tam, mając swą kryjówkę w puszczy, robili wypady na cumujące w porcie statki.

Po jakimś czasie wyższy oficer miejscowego wywiadu zaproponował Hernerowi zbrojne przejęcie liberyjskiego frachtowca i kradzież z jego ładowni dwóch supernowoczesnych śmigłowców transportowo-bojowych oraz transportu broni ręcznej. Ten zgodził się i wraz ze swoimi ludźmi uprowadził drobnicowiec „Helton”, którym wyruszył na Atlantyk na akcję przeciwko liberyjskiemu „Kaltosowi”. Postanowienia tego „kontraktu” stały się znane majorowi Benolfowi z wywiadu RPA, który na czele brygady antyterrorystycznej, przejął w tajemnicy transportujący śmigłowce statek, i cierpliwie czekał na komandosów-renegatów z „X”, z zastawioną na nich pułapką.

Warto dodać, że Hener był specem w rzucaniu nożem, a także w kung-fu i karate, a jednym z jego najbardziej zaufanych współpracowników był Polak – porucznik Hubert Bados. Komandosi wyposażeni byli m.in. w pistolety automatyczne zwane eipinami, bazuki [pisownia oryginalna], miotacz płomieni oraz granaty – „plastikowe” i „niezapalne” (?!!), a ubrani w battledressy. W opowiadaniu pojawił się też miniaturowy śmigłowiec, miniaturowa krótkofalówka, noktowizory i ukryte kamery. Były również dwie ciekawie nazywające się postacie: premier państwa – położonego w Ameryce Łacińskiej – Tanalu (sąsiadującego z Mokadu) – John Elton oraz kontradmirał marynarki James Bolondo. Prawda, że brzmi znajomo?

Nie ulega wątpliwości, że książka powstała bardziej w wyniku inspiracji modnymi wówczas filmami sensacyjnymi z Chuckiem Norrisem (typu „Oddział Delta”), Arnoldem Schwarzeneggerem („Commando”), czy Sylvestrem Stallone („Rambo”) z domieszką brytyjskiego … popu, niż – również w owym czasie bardzo popularnymi – książkami Alistaira MacLeana, Jacka Higginsa, Desmonda Bagleya, Roberta Ludluma, Iana Fleminga, czy Fredericka Forsythe’a (Colin Forbes pojawił się ciut później). Z uwagi na występujące w niej „gadżety” oraz formację komandosów, a także walki, strzelaniny i eksplozje, w czasie jej publikacji była bez wątpienia bardzo atrakcyjna, Obecnie jednak nie prezentuje większej wartości.